Czy – a raczej – o ile zostanie podwyższony wskaźnik inflacji? Jak wpłynie to na zaproponowany wzrost wynagrodzeń w sferze budżetowej? Ile ostatecznie wyniesie płaca minimalna?

Odpowiedzi na większość tego typu pytań będą znane po przedstawieniu projektu budżetu państwa, czyli w najbliższych dniach (corocznie rząd publikuje go pod koniec sierpnia). W tym roku pytania takie są szczególnie zasadne, bo przedstawiciele rządu sugerowali wcześniej, że w związku z dynamiczną sytuacją gospodarczą możliwe są korekty przedstawionych uprzednio założeń do projektu budżetu państwa. Ma to szczególne znaczenie w kwestii płac, bo wzrost pensji w budżetówce powiązano z prognozowanym wskaźnikiem inflacji, czyli o 7,8 proc. (zgodnie z założeniami). Można się więc spodziewać, że jeśli ten ostatni wskaźnik zostanie skorygowany w projekcie – co zdaniem ekspertów jest prawdopodobne – to automatycznie wyższa będzie też podwyżka pensji w publicznych instytucjach.
– Biorąc pod uwagę prognozy Komisji Europejskiej i NBP, nie wyobrażamy sobie, aby rząd nie dokonał takiej korekty – wskazuje Norbert Kusiak, dyrektor wydziału polityki gospodarczej i funduszy strukturalnych OPZZ.
Ze zmianą liczą się też pracodawcy.
– Sytuacja jest dynamiczna i trudno sądzić, że po ostatnich danych ekonomicznych strona rządowa podtrzyma perspektywy przedstawione w założeniach – uważa Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Przypomnijmy, że inflacja w lipcu 2022 r. wyniosła 15,6 proc., a według NBP (projekcja lipcowa) w przyszłym roku wyniesie 12,3 proc. W związku z tym trudno nie zaktualizować przyjętego w założeniach wskaźnika 7,8 proc. Partnerzy społeczni nieoficjalnie wskazują, że może on wzrosnąć do ok. 10 proc., co zapewne oznaczałoby też automatyczny wzrost podwyżek w budżetówce. W przeciwnym razie nastąpiłby realny spadek wynagrodzeń zatrudnionych w instytucjach państwowych, a to – choćby z przyczyn politycznych – wydaje się mało prawdopodobne. Opinie co do wysokości korekty są jednak podzielone.
– Możliwość zmiany wskaźników wynika z sygnałów przedstawicieli rządu, ale nie spodziewamy się ogromnego wzrostu – wskazuje prof. Jacek Męcina, przewodniczący zespołu ds. budżetu, wynagrodzeń i świadczeń socjalnych Rady Dialogu Społecznego (RDS), doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.
Na więcej liczą związkowcy.
– Skoro Urząd Regulacji Energetyki dopuszcza wysokie podwyżki cen energii elektrycznej, w tym także dla gospodarstw domowych, musi to przełożyć się na wskaźnik inflacji. Ta ostatnia miała osiągnąć szczytowy poziom latem tego roku, ale jest bardziej prawdopodobne, że nastąpi to na przełomie 2022–2023 r. To z kolei uzasadnia wzrost minimalnego wynagrodzenia od stycznia 2023 r. na poziomie znacznie wyższym od tego zaproponowanego przez rząd – podkreśla Norbert Kusiak.
Przypomnijmy, że rząd proponuje podwyżkę najniższego wynagrodzenia do 3383 zł od stycznia 2023 r. i do 3450 zł od lipca. W tym kontekście znaczenie może mieć ewentualna zmiana prognozy wzrostu PKB (według założeń w 2023 r. ma on wynieść 3,2 proc.). Ustawa o minimalnym wynagrodzeniu (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 2207) zakłada bowiem, że jeśli najniższa pensja jest niższa od połowy przeciętnego wynagrodzenia (z I kw.), to poziom jej wzrostu zwiększa się dodatkowo o dwie trzecie wskaźnika prognozowanego realnego przyrostu PKB. Przepisy te nie precyzują jednak, czy chodzi o wskaźnik z założeń, czy ten z projektu ustawy budżetowej (w razie zmiany).
– Można się spodziewać korekty w dół tego wskaźnika, bo obecne prognozy zakładają, że pozytywnym wynikiem byłby wzrost PKB o ponad 2 proc., a założenia zakładają wzrost o ponad 3 proc. Taka zmiana mogłaby być wykorzystana przez stronę społeczną jako argument w rozmowach o podwyżkach płac. Formalne negocjacje w RDS już się zakończyły, ale ostateczna decyzja co do wzrostu wynagrodzeń jeszcze nie zapadła, a sytuacja jest dynamiczna. Warto przypomnieć, że w ostatnich latach rząd zmieniał ostateczną wysokość płacy minimalnej w porównaniu z kwotą pierwotnie proponowaną – podsumowuje Łukasz Kozłowski. ©℗