Prawo pracy
Trzy minuty i pięćdziesiąt pięć sekund – tyle sejmowej komisji ds. kontroli państwowej zajęło wysłuchanie, rozpatrzenie i przyjęcie odpowiedzi Ministerstwa Zdrowia na jej dezyderat w sprawie przestrzegania prawa pracy w podmiotach leczniczych. Żaden z posłów nie zadał choćby jednego pytania reprezentantowi resortu, który przedstawił – w skróconej formie – wyjaśnienia MZ (członkowie komisji otrzymali je wcześniej na piśmie).
Ekspresowe tempo przyjmowania odpowiedzi na dezyderat stawia pod znakiem zapytania sens przekazywania takich pytań do resortów. Tym bardziej że skala problemu poruszonego w piśmie komisji zasługuje na znacznie głębszą analizę. Z danych PIP wynika, że w 2013 r. co trzeci podmiot leczniczy naruszał przepisy o dopuszczalnej dobowej normie czasu pracy, a co piąty – nie zapewniał zatrudnionym wymaganego odpoczynku. W jednej ze sprawdzonych placówek lekarz wykonywał pracę i pozostawał w gotowości do udzielania świadczeń (w czasie której wykonywał obowiązki w razie wezwania) nieprzerwanie przez 175 godzin i 35 minut.
– Resort podziela opinię PIP, zgodnie z którą zaliczanie dyżuru pod telefonem do okresów odpoczynku jest niezgodne z prawem – podkreślał Jakub Bydłoń, dyrektor departamentu dialogu społecznego MZ.
Wskazał też, że nieprzerwane wykonywanie obowiązków przez pracowników ochrony zdrowia na podstawie kilku umów z tym samym podmiotem leczniczym budzi wątpliwości co do zgodności z prawem (co podkreślał już Trybunał Konstytucyjny). Jednak przyczyną stosowania takich rozwiązań nie jest niejednoznaczne prawo, lecz deficyt kadr.
– Wprowadzenie istotnych ograniczeń co do możliwości łączenia pracy na kilku rodzajach umów mogłoby grozić tym, że większość pracowników medycznych byłaby zatrudniana wyłącznie na kontraktach, bo wówczas nie obejmują ich przepisy o należnym odpoczynku – tłumaczył Jakub Bydłoń.