Dłuższa aktywność zawodowa to najtańszy czynnik podniesienia wysokości emerytur. Eksperci są zgodni, że w ubezpieczeniach społecznych mechanizmy systemowe sprawdzają się znacznie lepiej niż rozwiązania incydentalne, takie jak trzynastki i czternastki.

Znamy już kryteria, które będą kształtować przyszłoroczną waloryzację rent i emerytur. Będzie to średnioroczny wskaźnik cen towarów i usług w poprzednim roku, zwiększony o co najmniej 20 proc. realnego wzrostu płac (czyli ustawowe minimum). Czy istnieje potrzeba zmian dotychczasowych mechanizmów podwyżek świadczeń?
Tomasz Lasocki ekspert ds. ubezpieczeń społecznych z UW / Dziennik Gazeta Prawna
Tomasz Lasocki:
Obecny system waloryzacji świadczeń (tj. mechanizm ich podwyższania) jest rezultatem poprzedniego kryzysu inflacyjnego z przełomu lat 80. i 90. XX w. Wówczas testowaliśmy dużo różnych rozwiązań. Świadczenia rosły pierwotnie wraz ze wzrostem płac, później wraz z podwyżką cen. Efektem tych doświadczeń jest stosowana od lat waloryzacja cenowa powiększona o piątą część wzrostu płac. Chociaż obecnie inflacja rośnie dynamiczniej niż wynagrodzenia, to warto pamiętać, że w okresie rozwoju płace rosły szybciej od cen. Teraz poziom życia emerytów nieco „nadrabia” względem standardu życia pracujących, ale i tak całościowo obecny system jest tańszy niż pełna waloryzacja płacowa. Nie zgadzam się natomiast z argumentem, że napędza ona inflację. Trzeba pamiętać, że podwyższamy świadczenia na podstawie danych z poprzedniego roku. Waloryzacja wyrównuje zatem ubytek w sile nabywczej, który powstał wcześniej. Jest więc gwarantowanym konstytucyjnie skutkiem procesu inflacyjnego, nie zaś jego przyczyną. Muszę zastrzec, że odnoszę się cały czas do podstawowego mechanizmu opartego na inflacji i 20 proc. realnego wzrostu płac. Można zaś dyskutować, czy zasadna jest możliwość politycznego podwyższenia przez rząd tego wskaźnika.
Agata Baranowska-Grycuk ekspertka NSZZ „Solidarność” / Materiały prasowe
Agata Baranowska-Grycuk:
Aktualny system waloryzacji spełnia swoje zadania, tzn. chroni większość świadczeń przed utratą realnej wartości przy jednoczesnym zachowaniu relacji do wzrostu dobrobytu gospodarczego kraju. Jednocześnie NSZZ „Solidarność” postuluje zmiany dotyczące podwyżek świadczeń minimalnych. Mechanizm waloryzacji w ich przypadku powinien być oparty o wskaźniki, które lepiej odzwierciedlają strukturę wydatków świadczeniobiorców (np. tempo wzrostu minimum egzystencji). Biorąc pod uwagę rosnącą liczbę jednoosobowych emeryckich gospodarstw domowych, równie istotne co zabezpieczenie ich dochodów jest zagwarantowanie usług socjalnych zaspokajających potrzeby seniorów, tj. opieka codzienna czy pielęgnacyjna, rehabilitacja zdrowotna, ciepłe posiłki czy dogodny transport indywidualny.
Sebastian Koćwin wiceprzewodniczący OPZZ / Materiały prasowe
Sebastian Koćwin:
Sam mechanizm jest adekwatny. Optymalnym rozwiązaniem byłaby jednak waloryzacja świadczeń emerytalno-rentowych, odpowiadająca średniorocznemu wskaźnikowi cen towarów i usług konsumpcyjnych w poprzednim roku kalendarzowym, zwiększonemu o co najmniej 50 proc. realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia w poprzednim roku kalendarzowym. Propozycja rządu w tej kwestii (uwzględniająca 20 proc. realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia w 2022 r.) jest niedostateczna i nie wychodzi naprzeciw oczekiwaniom świadczeniobiorców.
Jeremi Mordasewicz ekspert Konfederacji Lewiatan / Materiały prasowe
Jeremi Mordasewicz:
Obecny mechanizm waloryzacji emerytur i rent jest właściwy. Zapewnia bowiem utrzymanie siły nabywczej tych świadczeń i chroni je przed skutkami inflacji. Możemy oczywiście dyskutować nad wysokością zwiększenia wskaźnika waloryzacji w części dotyczącej realnego wzrostu płac z 20 proc. do np. 50 proc., ale pod warunkiem likwidacji dodatkowych pozasystemowych świadczeń, czyli 13. i 14. emerytury. System emerytalny powinien zachować charakter ubezpieczeniowy, tzn. wysokość świadczenia powinna być uzależniona od zgromadzonych składek oraz dalszego oczekiwanego trwania życia. Wsparcie dla świadczeniobiorców w najtrudniejszej sytuacji materialnej powinno być natomiast udzielane w systemie pomocy społecznej.
Wojciech Nagel ekspert BCC / Materiały prasowe
Wojciech Nagel:
Uważam, że zmiany są potrzebne. Powinniśmy dążyć do tego, aby zasady podwyższania świadczeń obejmowały kryterium dochodowe i ochronę najniższych emerytur i rent.
Pojawiły się pomysły dotyczące wprowadzenia przepisu obligującego rząd do tego, by świadczenia emerytalno-rentowe były waloryzowane nie raz w roku, lecz dwukrotnie - w marcu i we wrześniu, jeśli inflacja w pierwszym półroczu przekroczy np. 5 proc. Czy to byłoby właściwe rozwiązanie?
Agata Baranowska-Grycuk:
Wydaje się, że takie rozwiązanie miałoby sens przy wysokiej dynamice inflacji. Biorąc pod uwagę to, że wskaźnik waloryzacji jest na podstawie danych historycznych, można byłoby spróbować skonstruować taki mechanizm, który rekompensowałby szybszy wzrost cen towarów i usług.
Sebastian Koćwin:
OPZZ popiera taką propozycję. Mechanizm dwukrotnej, warunkowej waloryzacji stanowiłby dodatkową ochronę i zagwarantowałby gospodarstwom emerytów i rencistów utrzymanie realnej wartości świadczeń w przypadku wysokiej inflacji. Postulowaliśmy to rozwiązanie m.in. na posiedzeniach plenarnych Rady Dialogu Społecznego i zespołu problemowego ds. ubezpieczeń społecznych RDS.
Jeremi Mordasewicz:
Opowiadam się za dwukrotną waloryzacją świadczeń w sytuacji wysokiej inflacji. Do dyskusji pozostawiam, czy kwotą graniczną powinno być 5 proc. czy 10 proc.
Wojciech Nagel:
Negatywnie oceniam taką propozycję. Jest to mechanizm napędzający inflację. Obecna ochrona realnej wartości świadczeń jest na granicy możliwości państwa.
Tomasz Lasocki:
W ostatniej dekadzie XX w. takie rozwiązania jak waloryzacja kwartalna czy okresowa się sprawdzały. Przez dekady dbania o niską inflację częstotliwość podwyżek można było jednak zmniejszyć. Obecnie powrót do sprawdzonych rozwiązań, chroniących przed ubóstwem świadczeniobiorców, jest wskazany. Jeżeli dodatkowa waloryzacja byłaby oparta wyłącznie o podstawowy wskaźnik, tzn. bez dodatkowych gwarancji kwotowych, to jej koszt byłby jednorazowy. To prosta matematyka. Iloczyn wskaźników półrocznych jest równy jednej rocznej waloryzacji, więc od marca (w tym miesiącu dokonuje się obecnie waloryzacji) koszt świadczeń jest identyczny. Wydatek dla państwa i pomoc dla świadczeniobiorcy dotyczy wyłącznie okresu między wrześniem a lutym. Jednorazowy koszt dodatkowej waloryzacji należy odróżnić od tego, co rząd zrobił na początku tego roku, czyli podwyższenia wskaźnika znacznie powyżej ustawowego minimum, w oderwaniu od realnych danych. To obciążenie, które pozostanie w systemie na stałe.
Co jest lepsze: 14. i 13. emerytura czy dwie waloryzacje?
Tomasz Lasocki:
Tylko dodatkowa waloryzacja jest instrumentem kompensującym inflację, ponieważ w przypadku dodatkowych świadczeń taki efekt jest poboczny. Przykładowo 14. emerytura nie bilansuje wysokiej inflacji osobom, które mają wyższe wypłaty, a tylko tym, którzy do systemu wnieśli wkłady przeciętne, niewielkie lub niemal żadne. Waloryzacja natomiast kompensuje równomiernie spadek siły nabywczej. Emerytury i renty są świadczeniami alimentacyjnymi - mają służyć zaspokajaniu podstawowych potrzeb, więc zwaloryzowanie miesięcznej wypłaty ten cel realizuje idealnie, a skumulowana roczna wypłata nie. Czternastka nawet jako wsparcie najbiedniejszych nie jest dobrze przemyślana, bo należy się np. biznesmenowi z minimalną emeryturą, który nadal prowadzi firmę, zarabiając kilka średnich krajowych.
Agata Baranowska-Grycuk:
Biorąc pod uwagę perspektywę świadczeniobiorców, najważniejsza jest adekwatna do wzrostu cen waloryzacja świadczeń. Tym bardziej że jej skutki przechodzą na kolejne lata, a wartość dodatkowych rocznych wypłat jest z kolei kształtowana zgodnie z wolą rządu. Przypominam, że ustawa w sprawie 14. emerytury ma charakter incydentalny. Co prawda przyjęta została już drugi rok z rzędu, ale nie na stałe. Z punktu widzenia Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wydaje się, że najlepsze są rozwiązania systemowe, które można zaplanować z odpowiednim wyprzedzeniem, nie narażając instytucji zarządzającej na dodatkowe nieprzewidziane wydatki, np. z tytułu zmian w oprogramowaniu czy związane z samą wypłatą świadczeń. Warto zwrócić też uwagę, że dodatkowe roczne świadczenie ma przede wszystkim znaczenie dla najuboższych świadczeniobiorców, dla pozostałych jest to bonus, który niekoniecznie przyczynia się do podwyższenia standardu życia.
Sebastian Koćwin:
Od wielu lat OPZZ postuluje wprowadzenie systemowych rozwiązań poprawiających sytuację materialną emerytów i rencistów. Chodzi o wyższą niż minimalna waloryzację świadczeń, a także dwukrotną waloryzację. Rozwiązania takie jak 13. czy 14. emerytura, chociaż podejmują próbę złagodzenia problemów finansowych osób otrzymujących niskie wypłaty, nie są zgodne z podstawową zasadą systemu emerytalnego, czyli regułą zdefiniowanej składki. Oznacza ona, że wysokość emerytury jest uzależniona w dużej mierze od wysokości odprowadzonych do ZUS należności. Natomiast powyższe dodatkowe przelewy nie są doliczane do corocznie waloryzowanego świadczenia emerytalnego, a więc nie wpływają na jego wysokość, w przeciwieństwie do waloryzacji.
Jeremi Mordasewicz:
Dodatkowe świadczenia, propagandowo i niesłusznie zwane 13. i 14. emeryturą, są niezgodne z ubezpieczeniowym charakterem systemu emerytalnego i powinny być zlikwidowane. Przynoszą największe korzyści osobom, które wypracowały sobie niskie emerytury, ponieważ bardzo krótko płaciły składki na fundusz emerytalny.
Wojciech Nagel:
Uważam, że być może utracono kontrolę finansową nad kosztami świadczeń dla seniorów. Waloryzacja, 13. i 14. emerytura plus konieczność dopłacania z budżetu do wypłacanych świadczeń (deficyt FUS) zbliżają te wydatki do blisko 90 mld zł w bieżącym roku. W efekcie luka w finansach emerytalnych się powiększa.
Czy zwiększenie emerytur wdów i wdowców o część świadczenia zmarłego małżonka (tzw. wdowie emerytury) to dobre rozwiązanie?
Sebastian Koćwin:
OPZZ zgłaszało potrzebę wdrożenia tego rozwiązania w ramach Rady Dialogu Społecznego, postulując, aby wdowie lub wdowcowi pobierającemu świadczenie przysługiwało dodatkowo 50 proc. emerytury zmarłego małżonka. Rozwiązanie to poprawi sytuację materialną jednoosobowych gospodarstw emeryckich, głównie kobiet, które są w większej mierze narażone na ubóstwo w wieku senioralnym.
Agata Baranowska-Grycuk:
Myślę, że aktualne rozwiązania w zakresie świadczeń rodzinnych wystarczająco zabezpieczają byt owdowiałych małżonków.
Wojciech Nagel:
Obecny system rent rodzinnych to wystarczające rozwiązanie. Przypominam, że polega ono na tym, że gdy umiera jeden z małżonków emerytów, drugi może przejąć po nim świadczenie senioralne w wysokości 85 proc. tego, które przysługiwałoby zmarłemu. W większości pozwala to zabezpieczyć finansowo drugiego partnera.
Tomasz Lasocki:
Myślę, że jest to rozwiązanie, nad którym warto się zastanowić, tym bardziej że tak można odczytywać oczekiwania społeczne. Problemem jest jednak to, że świadczenia w polskim systemie zabezpieczenia społecznego zostały poukładane pod zasadę tylko jednej wypłaty (jednego świadczenia). Bo co w sytuacji, gdy przykładowo kobieta zdążyła uzbierać ze swoich składek 60 proc. wysokości minimalnej emerytury, więc państwo dopłaca jej 40 proc. do tego minimum. Z kolei mężczyzna zebrał 80 proc. tej kwoty, więc w jego przypadku wyrównanie wynosi 20 proc. Partner umiera. Czy w takiej sytuacji kwota wdowiej emerytury powinna uwzględniać środki dopłacane przez państwo do wysokości minimalnego świadczenia, a może należałoby operować jedynie w ramach pieniędzy wypracowanych za życia tych osób? To bardzo skomplikowane, szczególnie jak dojdzie do tego np. system służb mundurowych, rolniczy, sędziowski, prokuratorski oraz np. problem sierot zupełnych. Wymagałoby to przemodelowania zasad wypłaty. Jest to oczywiście do zrobienia, ale nie w prosty sposób.
Jeremi Mordasewicz:
Obecne rozwiązanie, tj. możliwość rezygnacji z własnej emerytury i przejęcie jej po zmarłym małżonku, jest bardzo niesprawiedliwe głównie dla aktywnych zawodowo kobiet. Przynosi największe korzyści małżeństwu, w którym starsze z partnerów (najczęściej mężczyzna) pracuje intensywnie zawodowo, a młodsze głównie zajmuje się domem, nie pracując zarobkowo. W takim przypadku otrzymają oni z funduszu emerytalnego znacznie więcej, niż wpłacili do niego składek. W przypadku małżeństwa rówieśniczego, w którym obie osoby są aktywne zawodowo, korzyści dla stron są znacznie mniejsze. Właściwszym, choć bardzo trudnym w realizacji rozwiązaniem, byłby wspólny dla małżonków fundusz emerytalny.
Jakie zmiany można wprowadzić w celu polepszenia sytuacji osób starszych pobierających świadczenia?
Wojciech Nagel:
Te mechanizmy obejmują waloryzację i pozasystemowe świadczenia, o których już rozmawialiśmy, czyli 13. i 14. emeryturę. Można oczywiście rozważać dodatkowe rozwiązania, tylko kto za to wszystko zapłaci? Już obecnie obserwujemy zatrważająco szybki wzrost długu publicznego przy jednoczesnym demograficznym kurczeniu się społeczeństwa. Jeśli ten trend się utrzyma, to w ciągu 10 lat umrze 5 mln osób, a nowych narodzin będzie ok. 3 mln. Społeczeństwo skurczy się zatem o ok. 2 mln (bez emigracji). Podatki wzrosną, a przepływ imigracyjny skieruje się zapewne do innych krajów UE. Nie widzę, żeby ktoś jednak o tym myślał - rząd czy opozycja. Jest to temat tabu, unikany w debacie publicznej. Dominują propozycje dalszego rozdawnictwa czy skracania tygodnia pracy. Pomija się kwestie finansowania, które są kluczowe.
Agata Baranowska-Grycuk:
Najważniejszymi elementami wpływającymi na wysokość świadczeń są uzbierany na koncie emerytalnym kapitał oraz wiek przejścia na emeryturę. Najprostszym zatem rozwiązaniem jest zachęcanie do przedłużania aktywności zawodowej. Sposoby są różne. Kluczowe to: odpowiednia profilaktyka zdrowotna, możliwość skorzystania z dłuższych urlopów, wsparcie w opiece nad zależnymi członkami rodziny, ale także zachęty finansowe, np. bonusy kwotowe za wydłużoną o odpowiedni okres aktywność zawodową bez pobierania świadczeń emerytalnych.
Jeremi Mordasewicz:
Na godną emeryturę możemy liczyć, jeżeli będziemy pracować i uczciwie płacić składki przez czas dwa-trzy razy dłuższy niż okres pobierania świadczenia (tj. 45 lat pracy i 15 lat emerytury; 40 lat pracy i 20 lat emerytury). Kluczowe jest więc podwyższenie wieku przechodzenia na emeryturę, a w konsekwencji wydłużenie lat pracy i skrócenie okresu jej pobierania. Należy również zlikwidować przywileje emerytalne różnych grup zawodowych, tj. rolników, górników, służb mundurowych. Uzyskane oszczędności mogłyby posłużyć np. do podwyższenia emerytury minimalnej.
Tomasz Lasocki:
Jeżeli mówimy o zmianach na przyszłość, to skupiłbym się na skutecznej egzekucji prawa pracy czy szerzej: zatrudnienia. Jest to niezbędne, abyśmy byli w stanie pracować dłużej, ponieważ dłuższa aktywność zawodowa to najtańszy czynnik podniesienia wysokości emerytur w obecnym systemie. Do wyboru mamy: wyższy wiek emerytalny, wyższe składki lub niższe emerytury. Choć nie wolno, to - jak widać - można wywracać system różnymi dopłatami, ale efekty nadpodaży pieniądza na rynku już teraz są widoczne. Żebyśmy jednak chcieli być aktywni dłużej, musimy naprawić rynek i kulturę naszej pracy.
Sebastian Koćwin:
Instytut Pracy i Spraw Socjalnych przyjął, że poziom wydatków, które są dolną granicą godziwego poziomu życia, wyznacza minimum socjalne. Proponujemy, by stało się ono podstawą do kształtowania minimalnej emerytury. Pozwoliłoby to na jej podniesienie o ok. 125 zł.
fot. Materiały Prasowe (X4)
Opracowała Paulina Szewioła