Dziesięć organizacji związkowych działających w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych podpisało porozumienie, które zakłada wzrost pensji osób zatrudnionych w tym organie. Wyłamał się jeden związek

W niedzielę odbyło się długo zapowiadane spotkanie pracodawcy ze związkowcami. Dostępna wcześniej kwota na wzrost wynagrodzeń (średnio po 300 zł na pracownika), dzięki obsłudze przez ZUS nowych zadań, miała zostać znacząco podwyższona. Dlatego obie strony musiały porozumieć się w kwestii wysokości oraz zasad podziału pieniędzy na podwyżki. Negocjacje doprowadziły do uzgodnienia wspólnego stanowiska przez 10 z 11 związków.
– Spełnia ono nasze oczekiwania. Kwoty w nim zawarte są znacząco wyższe od tych, które nam pierwotnie zaproponowano – mówi Monika Ditmar ze Związku Zawodowego Pracowników ZUS.
Podwyżka składać się będzie z dwóch części: obligatoryjnej i uznaniowej. I tak 600 zł brutto na pełen etat otrzymają niemal wszyscy pracownicy. Natomiast część uznaniowa będzie przyznawana w oparciu o kryteria merytoryczne określone w zakładowym układzie zbiorowym pracy, z uwzględnieniem doświadczenia. – W ostatnich latach zwracaliśmy szczególną uwagę na to, że w wyniku szybkiego wzrostu pensji minimalnej płace pracowników zakładu uległy spłaszczeniu. Dochodzi często do sytuacji, kiedy nowa osoba dostaje podwyżkę i w konsekwencji zarabia nawet więcej niż kolega czy koleżanka z dłuższym stażem. W ZUS są również wieloletnie zaszłości związane z wynagrodzeniami, z którymi też warto się rozprawić – wyjaśnia Monika Ditmar.
Nie wszystkim jednak te ustalenia odpowiadają. Porozumienia nie podpisali bowiem działacze Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa. Kwestionują oni m.in. zwiększenie puli części uznaniowej kosztem pieniędzy na wzrost wynagrodzeń zasadniczych. – Oznaczać to będzie, że podobnie jak w poprzednich latach osoby podporządkowane pracodawcy dostaną zdecydowanie większe podwyżki i premie niż większość pracowników – argumentuje Piotr Szumlewicz, przewodniczący Związkowej Alternatywy.
Z takim podejściem nie zgadza się Monika Ditmar. – Uważam, że to jest właśnie dobra okazja, żeby chociaż częściowo urealnić wynagrodzenia, a nie przyznawać automatycznie wszystkim równą kwotę i pogłębiać w ten sposób obecne nierówności – przekonuje.
Taka sytuacja ma jednak realne konsekwencje. Jak bowiem tłumaczy Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS, niepodpisanie porozumienia płacowego będzie skutkować uniemożliwieniem wypłaty podwyżek. – Zgodnie z art. 27 ustawy o związkach zawodowych zasady podziału środków na wynagrodzenia dla pracowników zatrudnionych w jednostkach sektora finansów publicznych ustalane są w uzgodnieniu ze wszystkimi zakładowymi organizacjami związkowymi – wskazuje. Dodaje jednak, że prawnicy cały czas analizują dostępne możliwości.
– Obecna sytuacja jest patowa. Bo z jednej strony są pieniądze na podwyżki, z drugiej nie możemy z nich skorzystać, bo jeden ze związków się wyłamał – mówi Monika Ditmar. Informuje, że związki działające w ZUS wystosowały apel do działaczy Związkowej Alternatywy o działania zmierzające do jak najszybszego zaakceptowania porozumienia, by pieniądze na podwyżki zostały uruchomione jeszcze w lipcu. – Tyle możemy zrobić – podkreśla.
Sam ZUS też nie składa broni. – Pracodawca podejmie wszelkie możliwe próby, aby przekonać ten związek zawodowy do podpisania porozumienia – deklaruje Paweł Żebrowski.
Dodaje jednocześnie, że wśród pracowników poparcie dla uzgodnionego kształtu porozumienia płacowego jest wysokie. W poniedziałek ZUS wystosował do nich w tej sprawie ankietę. Udział w niej wzięło 67 proc. osób obecnych tego dnia w pracy, z czego ok. 90 proc. opowiedziało się za podpisaniem dokumentu. ©℗