Wynagrodzenie minimalne wyniesie nie mniej niż 3383 zł od stycznia i 3450 zł od lipca 2023 r. Wraz z najniższą pensją wzrosną też inne świadczenia i zobowiązania.

Dodatki za pracę w nocy, odprawy, składki ZUS na preferencyjnych zasadach, odszkodowania za mobbing lub dyskryminację - to tylko przykładowe świadczenia i zobowiązania, które wzrosną wraz z podwyżką minimalnego wynagrodzenia.
Rząd zaproponował, aby to ostatnie wzrosło od stycznia 2023 r. o 373 zł, a od lipca o kolejne 67 zł. Tym samym konieczne będzie podwyższenie pensji osób zarabiających obecnie najniższe stawki. Według danych GUS na koniec 2020 r. było ich 1,6 mln, czyli o 5,2 proc. więcej niż w grudniu 2019 r. Stanowili 13,6 proc. ogółu zatrudnionych na etacie. Najwięcej było ich w branży zakwaterowania i gastronomii (41 proc. ogółu pracujących w tym sektorze), budownictwie (33,7 proc.), innej działalności usługowej (21,6 proc.) oraz w handlu i naprawie pojazdów (20,6 proc.). To przedsiębiorcy z tych działów gospodarki muszą się w szczególności liczyć z koniecznością podwyżek.
O ostatecznej ich wysokości zdecydują negocjacje rządu z pracodawcami i związkami zawodowymi na forum Rady Dialogu Społecznego. Porozumienie trzech stron w tej sprawie wydaje się jednak mało prawdopodobne. Pracodawcy postulują, aby najniższe wynagrodzenie wzrosło jedynie o ustawowe minimum, czyli o 13,5 proc. do 3416,30 zł. Wcześniej część z nich sugerowała podwyżkę jedynie o prognozowany wskaźnik inflacji, czyli o 7,8 proc., co wymagałoby zmiany przepisów. Związki zawodowe chcą znacznie wyższych kwot (3500 zł od stycznia i 3750 zł od lipca).
- Propozycja przedstawiona przez Radę Ministrów nie jest wystarczająca w obecnej sytuacji gospodarczej - podkreśla Norbert Kusiak, dyrektor wydziału polityki gospodarczej i funduszy strukturalnych OPZZ.
Tak duże różnice zdań oznaczają, że o ostatecznej wysokości minimalnej pensji najprawdopodobniej zdecyduje rząd samodzielnie, podobnie jak w poprzednich latach.
Skutki podwyższenia płacy minimalnej / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe