6 proc. pracujących, za których składki emerytalne płyną do ZUS, to obcokrajowcy

Najnowsze dane ZUS pokazują kilka bardzo ciekawych liczb świadczących, że zarówno gospodarka, jak i rynek pracy są rozgrzane. I nie przeszkodziły temu ani inflacja, ani wojna. Po pierwsze, rośnie liczba płatników, czyli tych, którzy składki odprowadzają. W kwietniu w ubezpieczeniu emerytalnym było ich 2,615 mln. To o 10 tys. więcej niż w poprzednim miesiącu i o 128 tys. więcej niż w lutym 2020 r., ostatnim przedpandemicznym miesiącu. Z kolei dane dotyczące ubezpieczenia zdrowotnego wyniosły odpowiednio 2,862 mln, czyli o 14 tys. więcej niż w ubiegłym miesiącu, i o 152 tys. więcej niż w lutym 2020 r.
Równocześnie swój rekord pobiła liczba osób zatrudnionych, za które opłacane są składki do ZUS. Są tu dwie kategorie: węższa, czyli ubezpieczenie emerytalne, które dotyczy opłacania składek emerytalnych i rentowych, oraz szersza, czyli ubezpieczenie zdrowotne, którym są objęte także osoby pracujące np. na umowę o dzieło, od której nie płaci się składek emerytalnych.
I tak z danych ZUS wynika, że w kwietniu liczba osób w ubezpieczeniu emerytalnym wyniosła 15,805 mln i było to o 50 tys. więcej niż w poprzednim miesiącu i aż o 321 tys. więcej w porównaniu z lutym 2020 r. Z kolei w ubezpieczeniu zdrowotnym było 17,7 mln osób.
Najciekawsze liczby dotyczą zatrudniania cudzoziemców. Ich liczba w ubezpieczeniu emerytalnym wyniosła 970 tys. - o 38 tys. więcej niż w marcu. Większość tego miesięcznego wzrostu to efekt zatrudnienia obywateli Ukrainy, ich liczba w statystykach zakładu wzrosła o 32 tys. - Jeśli chodzi o obywateli Ukrainy, to wraz z wybuchem wojny nie odnotowaliśmy masowego ich wyrejestrowywania z ubezpieczeń. Oznacza to, że pracodawcy w tym okresie albo udzielili im urlopów, albo zastosowali inne rozwiązania - podkreśla prezes ZUS Gertruda Uścińska.
Ogólnie liczba cudzoziemców, od pensji których do ZUS płyną składki emerytalne i rentowe, wzrosła w porównaniu z czasem sprzed pandemii o 299 tys. i przebiła udział 6 proc. w ogólnej liczbie ubezpieczonych. Jeszcze wyższe liczby dotyczą cudzoziemców w ubezpieczeniu zdrowotnym. W kwietniu ZUS zarejestrował aż 1,041 mln osób - o 48 tys. więcej miesiąc do miesiąca i aż o 335 tys. w porównaniu z lutym 2020 r.
- Podstawowy wniosek z danych jest taki, że nie ma negatywnego wstrząsu dla rynku pracy. Nawet jeśli mężczyźni z Ukrainy w części wrócili do siebie, to zostało to zrekompensowane napływem uchodźców - podkreśla Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole.
Tę zmianę wywołaną wojną widać było już w marcowych danych. Wówczas, jak podaje ZUS, 39,3 proc. ubezpieczonych obywateli Ukrainy stanowiły kobiety, podczas gdy w lutym i styczniu br. odsetek ten był nieco niższy i wynosił 37 proc. Podobny był udział kobiet wśród pracowników - stanowiły one w marcu br. 33,5 proc. pracowników (w lutym i w styczniu było to 32 proc.). Wśród osób zatrudnionych na umowę zlecenie kobiety stanowiły 46,8 proc., a wśród zatrudnionych na umowę o dzieło - 53,5 proc. Tymczasem w lutym udziały te wynosiły 43,6 proc. i 51,2 proc., a w styczniu - 44,0 proc. i 53,7 proc.
Z kolei, jak podkreśla Andrzej Kubisiak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego, tak duży wzrost liczby cudzoziemców wskazuje, że w tej grupie znalazła się część osób, która wjechała do Polski jako uchodźcy, wystąpiła o PESEL i znalazła zatrudnienie. - To bardzo duże wzrosty. W ciągu miesiąca liczba cudzoziemców w ubezpieczeniu zdrowotnym zwiększyła się o niemal 40 tys., podczas gdy w ciągu dwóch lata było to 300 tys., czyli w ciągu miesiąca mieliśmy 15 proc. całego dwuletniego wzrostu - podkreśla ekonomista. Jego zdaniem także liczba podawana przez resort pracy, że już 100 tys. uchodźców znalazło pracę, świadczy o tym, że aktywność zawodowa tej grupy przekroczyła 20 proc., co jest wysokim wskaźnikiem dla osób, które przyjechały do nas, szukając ochrony, a nie pracy.
Dane ZUS pokazują też istotne kwestie z punktu widzenia polskiej gospodarki. - Ponad połowa przyrostu ubezpieczonych w ZUS to cudzoziemcy, co potwierdza, że mimo wojny pozostają oni ważnym źródłem wzrostu podaży pracy w Polsce - podkreśla Jakub Borowski. - To ważna informacja, bo pokazuje, że krajowy kapitał ludzki jest wysycony, trudno jest aktywizować i mobilizować Polaków, a wzrost zatrudnienia jest możliwy głównie dzięki cudzoziemcom - uzupełnia Andrzej Kubisiak i dodaje, że w kolejnych miesiącach ten wzrost może jeszcze przyspieszyć, bo czeka nas sezonowo rosnąca liczba ofert pracy w turystyce, usługach czy rolnictwie, a więc branżach, w których tradycyjnie Ukraińcy wypełniali już wcześniej dużą część wakatów.
I choć w prognozach gospodarczych słychać o spowolnieniu wzrostu, to ekonomiści nie oczekują jakichś wstrząsów na rynku pracy. - Trzeba patrzeć na poziom niezaspokojonego popytu na pracę na rynku - to ponad 100 tys. wakatów. Rynek wrócił do poziomów sprzed pandemii i nawet spowolnienie w tym roku nie powinno doprowadzić do znaczącego wzrostu bezrobocia - podkreśla Jakub Borowski.
Tym bardziej że wiele firm postrzega zaburzenia w gospodarce jako przejściowe i liczy się z kolejną falą ożywienia w przyszłym roku. W takiej sytuacji, jak uczy przykład z pandemii, lepiej utrzymać pracownika w okresie słabszej koniunktury, bo jeśli zostanie zwolniony, może być kłopot ze znalezieniem jego następcy, gdy przyjdzie gospodarcze odbicie. ©℗
ikona lupy />
PŁATNICY I UBEZPIECZENI WEDŁUG STATYSTYK ZUS / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe