Zatrudnianie uciekinierów przyśpiesza. W najbliższych dniach przebijemy granicę 100 tys. osób, które znalazły zajęcie dzięki specustawie

Do czwartku pracę znalazło 77 tys. osób. W piątek ta liczba przekroczyła już 80 tys. To dane pochodzące z urzędów pracy. Uwzględniają ludzi zgłoszonych według procedury ustanowionej ustawą z 12 marca o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa. Najliczniej pracę znajdywano w województwach mazowieckim, dolnośląskim i wielkopolskim.
- Ukraińcy nadal zatrudniani są także na zasadach obowiązujących przed wojną, głównie na podstawie oświadczeń o powierzeniu pracy cudzoziemcowi oraz zezwoleń na pracę wydawanych przez wojewodów. W województwie mazowieckim od momentu wybuchu wojny dla obywateli Ukrainy wydano ponad 2,8 tys. zezwoleń na pracę i zarejestrowano 27,8 tys. oświadczeń o powierzeniu pracy - mówi Wiesława Lipińska z WUP w Warszawie.
Zdaniem ekspertów wyniki mogłyby być lepsze, gdyby nie bariery utrudniające Ukraińcom podejmowanie pracy w Polsce. - Z obserwacji rynku wynika, iż oferty niewymagające znajomości języka polskiego zostały już w większości obsadzone. W związku z tym rosnącą przeszkodą w znalezieniu zatrudnienia obywatelom Ukrainy jest brak znajomości języka polskiego lub angielskiego - mówi Arkadiusz Kaczor z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Katowicach.
Z badania agencji rekrutacyjnej Antal wynika, że 56 proc. pracodawców chciałoby przyjąć ukraińskiego specjalistę na dłużej niż rok, a 8 na 10 pracodawców deklaruje chęć zatrudnienia na umowę o pracę. Warunkiem, który muszą spełnić pracownicy ze Wschodu, jest znajomość języka angielskiego. Mówi o tym 7 na 10 pracodawców. Pracownika mówiącego po polsku szuka 6 na 10 firm. Jak wskazują eksperci Antal, zatrzymanie w Polsce specjalistów mówiących po angielsku może okazać się wyzwaniem. Powód? Wyższymi płacami kusić ich będą zachodnie rynki.
Jak słyszymy, zarówno powiatowe, jak i wojewódzkie urzędy uruchomiły kursy językowe. Nie brakuje też tych organizowanych przez szkoły wyższe i wolontariuszy. Ponadto, jeśli uchodźcy z Ukrainy już pracują, zatrudniający ich pracodawcy mogą uzyskać wsparcie z Krajowego Funduszu Szkoleniowego.
- Wniosek o przyznanie środków z funduszu na kształcenie ustawiczne powinien być złożony do właściwego powiatowego urzędu pracy - wskazuje Paweł Nowak, naczelnik działu badań i analiz Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Szczecinie.
Język to niejedyna bariery. Jak zauważa Agnieszka Kownacka, kierownik działu pośrednictwa pracy i poradnictwa zawodowego w PUP w Poznaniu, w przypadku branży produkcyjnej może być też konieczność czytania rysunków technicznych. Tymczasem brakuje instrukcji w języku ukraińskim.
Do tego dochodzi jeszcze poświadczenie kwalifikacji posiadanych przez uchodźców.
- Wiele osób zatrudnianych jest więc poniżej kwalifikacji wskutek braku miejsc pracy w zawodzie, który wykonywały w Ukrainie - zaznacza Maciej Smolarek, rzecznik WUP w Toruniu.
Warszawski UP wylicza, że wykształcenie wyższe ma ponad 60 proc. spośród zarejestrowanych uchodźców, średnie - ok. 35 proc.
Na ten problem zwróciły uwagę Polsko-Ukraińska Izba Gospodarcza i Fundacja Forum Obywatelskiego Rozwoju. Wystosowały do parlamentarzystów apel dotyczący deregulacji, otwarcia zawodów. Jak przekonują, ponad 75 proc. Ukraińców pracuje w Polsce poniżej kwalifikacji. Jednocześnie istnieje lista zawodów, które są tak unormowane prawnie, że nie ma możliwości wykonywania ich przez osoby spoza UE. „Ignorowanie problemu doprowadzi do utraty rzeszy wykwalifikowanych pracowników” - piszą autorzy apelu.
Z informacji urzędów pracy wynika, że wolnych miejsc u pracodawców nie brakuje. Co oznacza, że chętni spełniający kryteria mogą liczyć na zatrudnienie. Eksperci szacują, że polski rynek może wchłonąć nawet kilkaset tysięcy obywateli Ukrainy.
We Wrocławiu, gdzie wpłynęło 8 tys. ofert, zostało do rozdysponowania jeszcze ponad 4 tys. Najwięcej jest tych na stanowiska produkcyjne, magazynowe, dla monterów i operatorów maszyn, a także dotyczące branży budowlanej i branży IT. Podobnie jest w Szczecinie, gdzie w PUP znajdują się 144 oferty pracy na 507 wolnych miejsc, głównie w branżach gastronomicznej, budowlanej, turystycznej dla personelu sprzątającego oraz w transporcie. Podobne informacje płyną z innych miast, na czele z Warszawą, gdzie od 15 marca zgłoszonych zostało 286 ofert zawierających 1678 miejsc pracy, Gdańskiem, Poznaniem czy Białymstokiem. W tym ostatnim na obywateli Ukrainy czeka 76 ofert.
Nadmiar miejsc może być jednak mylący. - Dotychczas lukę w podaży siły roboczej wypełniali mężczyźni. Mamy więc sytuację, w której występuje duże niedopasowanie w strukturze popytu i podaży. Problemem może być także zapewnienie opieki nad dziećmi. Szczególnie dotyczy to kobiet, które uciekły z Ukrainy z najmłodszymi dziećmi - do trzech lat - ocenia Paulina Laskowska z opolskiego wojewódzkiego urzędu pracy.
Barbara Kwapiszewska, dyrektor WUP w Poznaniu, mówi o wyzwaniu związanym z małą liczbą ofert pracy dla kobiet. 12 z 31 powiatowych urzędów przyznaje tam, że większość propozycji jest trudno dostępna dla Ukrainek.
Podobne zastrzeżenia płyną z innych miejsc, np. z Olsztyna, gdzie kobiety stanowią aż 95 proc. osób zgłaszających się do urzędów pracy.
- Ci, którzy zechcą związać się na dłużej z Polską i będą planowali rozpoczęcie działalności gospodarczej, będą mogli złożyć wnioski o dofinansowanie na start własnych firm - podkreśla Urszula Murawska z Urzędu Pracy m.st. Warszawy.
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe