Nie tylko w domach opieki społecznej, ale i w miejscu zamieszkania osoby niesamodzielnej problemem jest brak rąk do pracy. Rozwiązaniem mogłoby być zatrudnienie tam uchodźców zza wschodniej granicy.

Wykorzystanie potencjału obywateli Ukrainy uciekających do Polski przed wojną tak, by przeszkolić ich m.in. na opiekuna wspierającego osobę niesamodzielną lub zatrudnić bezpośrednio jako pielęgniarki w opiece długoterminowej – to rozwiązanie, które da pracę tym pierwszym i częściowo rozwiąże problem kadrowy w domach pomocy społecznej, ZOL-ach i opiece środowiskowej. Takich argumentów użyły organizacje skupione wokół Koalicji „Na pomoc niesamodzielnym” w pismach do resortów zdrowia i rodziny.
Spytaliśmy oba ministerstwa, jak oceniają ten pomysł. MZ do zamknięcia wydania nie odpowiedziało. Natomiast MRiPS przedstawiło konkretne rozwiązanie, które, jak słyszymy, jest poważnie rozważane. – Kluczową zmianą, która mogłaby w sposób istotny wpłynąć na ułatwienie zatrudniania obywateli Ukrainy na stanowiskach opiekunek środowiskowych oraz opiekunów w domu pomocy społecznej jest zmiana art. 11 ust. 3 ustawy o pracownikach samorządowych. Chodzi o to, aby znajomość języka polskiego potwierdzona odpowiednim dokumentem nie była wymogiem niezbędnym w procesie rekrutacji – opisuje resort. I przypomina, że dziś przedstawiciele obu tych profesji są w świetle prawa pracownikami samorządowymi. Czyli podlegają nie tylko wspomnianej ustawie, ale i rozporządzeniu Rady Ministrów z października 2021 r. w sprawie ich wynagradzania.
Rafał Marek, dyrektor DPS w Gliwicach, pochwala ten ruch. W tej sprawie wielokrotnie już apelował do polityków. – Ułatwienie jest istotne, ale za tym powinny iść dalsze ruchy – przekonuje. Bo, jak mówi, ludzie do pracy są bardzo potrzebni, ale na ich zatrudnianie muszą być pieniądze. Tymczasem od lat trwa drenowanie opieki długoterminowej z ludzi, którzy przechodzą do ochrony zdrowia. Opisuje, że jako Stowarzyszenie Organizatorów i Menedżerów Pomocy Społecznej i Ochrony Zdrowia skierowali już ponad miesiąc temu list w tej sprawie do premiera. Informowali w nim, że tylko na przestrzeni ostatniego roku z tego sektora odeszło ok. 30 proc. pracowników i jest to problem dotyczący wszystkich 826 DPS-ów w kraju. – Chodzi o pieniądze. Uśredniliśmy zarobki w DPS-ach oraz ochronie zdrowia. I tak np. opiekun medyczny zarabia w tym pierwszym ok. 3,5 tys. zł brutto, a w drugim – ok. 4,7 tys. Salowa w szpitalu dostaje 500 zł więcej niż w domu pomocy. To dlatego leżymy na łopatkach, bo gmin nie stać na podnoszenie pensji, nie mówiąc o zatrudnianiu nowych osób. A nie zapominajmy też, że od 1 lipca stawki w ochronie zdrowia mają urosnąć – tłumaczy.
O tym, że problem niedofinansowania dotyczy kilku ostatnich dekad, mówi też dr Elżbieta Szwałkiewicz. Jest wieloletnią konsultant krajową ds. pielęgniarstwa osób przewlekle chorych i niepełnosprawnych, współtwórczynią zawodu opiekuna medycznego w Polsce oraz ekspertką projektu „Profesjonalizacja usług asystenckich i opiekuńczych dla osób niesamodzielnych – nowe standardy kształcenia i opieki”, współfinansowanego ze środków unijnych (zrealizowanego w 2020 r. w ramach Programu Operacyjnego Wiedza Edukacja Rozwój 2014–2020). Wypracowane w ramach tego ostatniego rozwiązania mogłyby docelowo pomóc w przeszkoleniu osób z Ukrainy, by pracowały w ramach opieki środowiskowej. – Rozwiązaniem korzystnym zarówno dla osób szukających pracy, jak i dających zatrudnienie byłoby stworzenie na wzór krajowego systemu kwalifikacji, kwalifikacji rynkowych. Czyli w odpowiedzi na zgłaszane zapotrzebowanie np. urzędy pracy lub inne podmioty organizowałyby szkolenia – opisuje. I tak osoba ze średnim wykształceniem po kursie mogłaby zostać zatrudniona w DPS, a bez tego wykształcenia – jako opiekun w miejscu zamieszkania.
Jak słyszymy, taki kurs mógłby trwać nawet trzy miesiące. Koszt, jak szacują eksperci – to ok. 1–1,5 tys. zł. Są szkoły, które gotowe byłyby szybko je zorganizować.
Bogumiła Skałecka, dyrektor sieci Szkół Epsilon, prowadzi placówki w kilku województwach. – Dziś kształcimy m.in. opiekunów medycznych. Rynek dosłownie pochłania naszych absolwentów, którzy trafiają do szpitali. Wykształcenie asystenta osoby niepełnosprawnej czy opiekuna osoby starszej byłoby o wiele prostsze. Przy założeniu, że osoba z Ukrainy równolegle intensywnie uczyłaby się polskiego – opisuje. I przekonuje, że systemowym działaniem powinno być wciągnięcie uciekinierów zza wschodniej granicy w polski system opieki długoterminowej i lecznictwa. Inaczej będziemy marnować ich kompetencje. Dodaje, że w jej szkole kompetencje średniego personelu medycznego wyrabia właśnie człowiek, który w Ukrainie był doświadczonym chirurgiem, a pierwsza praca, jaką znalazł w Polsce, była w… masarni. – Nie zapominajmy, że wraz z falą uchodźców docierają do nas też osoby starsze, chore, niesamodzielne. One również będą wymagały długoterminowej opieki. ©℗