Zniesienie restrykcji covidowych nie wywoła rewolucji w firmach, bo w kwestii ograniczenia ryzyka zakażeń w praktyce były zdane na siebie. Ale trudniej będzie im uzasadniać wdrożone samodzielnie obostrzenia.

Na czas pandemii zatrudniający z własnej inicjatywy wprowadzali rozwiązania, które miały zapobiegać rozprzestrzenianiu się zakażeń w miejscach pracy, np. przeprowadzali badanie temperatury przed wejściem na teren zakładu, oferowali testy diagnostyczne w kierunku SARS-CoV-2, dzielili pracowników na zespoły lub przenosili ich na inne stanowiska (w zależności od zagrożeń). Powoływali się na obowiązek zapewnienia bezpiecznych i higienicznych warunków pracy. Nie mieli innego wyjścia, bo w praktyce rząd nie wprowadził twardych podstaw prawnych do stosowania obostrzeń w miejscach pracy, poza wymogiem odstępów (1,5 m) między stanowiskami i noszeniem maseczek (spektakularną klapą zakończyła się też próba uchwalenia ustawy, która miała dać prawo przedsiębiorcom do informacji o zaszczepieniu pracowników). W rezultacie odwołanie obostrzeń covidowych obowiązujących w przestrzeni publicznej nie wpłynie w sposób rewolucyjny na warunki wykonywania pracy. Firmy nie muszą nagle np. demontować przegród między stanowiskami, bo pandemia wciąż trwa. Powinny jednak pamiętać, że trudniej będzie im teraz uzasadniać stosowanie obostrzeń, w szczególności tych bardziej inwazyjnych (jeśli pracownik będzie odmawiał ich stosowania, to ma większe szanse na wygraną w razie sporu sądowego).
Co mówi resort?
Rząd uchylił obowiązujące restrykcje od dziś. - Podjąłem decyzję o zniesieniu obowiązku noszenia maseczek. Nie dotyczy to podmiotów leczniczych, tam nadal będzie obowiązek zakrywania twarzy - wskazał Adam Niedzielski, minister zdrowia. Podkreślił, że zniesione zostają też izolacja i kwarantanna. - Pacjenci zidentyfikowani jako pozytywni będą musieli sami się izolować w domu - dodał minister.
Inspekcja sanitarna zapowiedziała, że wciąż będzie prowadzić wywiady epidemiologiczne i identyfikować zagrożenia. - W momencie stwierdzenia zagrożenia rozprzestrzeniania się wirusa będziemy wprowadzali narzędzie w postaci kwarantanny - wskazał Krzysztof Saczka, główny inspektor sanitarny.
Co takie zmiany oznaczają dla firm i zatrudnionych? Uchylone zostało ostatnie obostrzenie obowiązujące bezpośrednio wszystkich pracodawców, czyli przepis, który upoważniał ich do wprowadzania obowiązku noszenia maseczek w zakładach (inne ograniczenia zostały zniesione już wcześniej). Pojawia się więc pytanie, czy w sytuacji, gdy nie ma już żadnych tego typu regulacji, zatrudniający mogą wciąż stosować wewnętrzne ograniczenia covidowe. - Trudno to jednoznacznie ocenić. Uchylając wymogi dla pracodawców, ustawodawca niejako zwolnił ich z odpowiedzialności - wskazuje prof. Monika Gładoch, radca prawny z kancelarii M. Gładoch Specjaliści Prawa Pracy.
Podkreśla, że jeśli zatrudniający będą chcieli pozostawić wprowadzone w firmach obostrzenia, to muszą liczyć się z ewentualnymi zarzutami ograniczania wolności (ze strony podwładnych). - Z drugiej strony to koniec powszechnych obostrzeń, ale nie pandemii. Sądzę, że dopóki pracodawcy i zatrudnieni nie poczują się bardziej bezpiecznie w miejscach pracy, to w praktyce nadal będą stosować i respektować wewnętrzne obostrzenia. Na zasadzie dobrowolnej współodpowiedzialności - wskazuje prof. Gładoch.
Firma nie powinna więc jedynie wymuszać dalszego stosowania konkretnych obostrzeń przez wszystkich zatrudnionych, szczególnie tych bardziej inwazyjnych. Jednocześnie warto podkreślić, że formalnie wciąż obowiązuje stan epidemii. Nie da się w pełni wykluczyć, że np. nie będzie już kolejnych znaczących wzrostów zakażeń lub hospitalizacji i rząd nie wprowadzi ponownie obostrzeń.
- Pracodawcy powinni więc ocenić, które stosowane dotychczas rozwiązania są nadal uzasadnione i w jakim zakresie. Dla przykładu nie można zobowiązywać wszystkich zatrudnionych do zakrywania ust i nosa, ale jeśli ktoś jest przeziębiony, kicha, ale nie ma zwolnienia lekarskiego, to powinien jednak stosować maseczkę. Przecież pracodawca ma chronić zdrowie zatrudnionych, więc gdy istnieje uzasadnione ryzyko, to ma prawo reagować - wskazuje dr Dominika Dörre-Kolasa, radca prawny i partner w kancelarii Raczkowski.
Podkreśla, że trzeba brać też pod uwagę nakłady poniesione przez firmy na podwyższenie bezpieczeństwa sanitarnego. - Dlatego pracodawca powinien działać elastycznie. Nie musi przecież teraz np. demontować przegród pomiędzy stanowiskami. Moim zdaniem także mierzenie temperatury może być uzasadnione z uwagi na ryzyko rozprzestrzeniania się chorób w miejscu pracy, zwłaszcza w przypadku pracujących w większych skupiskach. Czyli trzeba weryfikować, jakie rozwiązania są wciąż zasadne, biorąc też pod uwagę specyfikę działalności, np. częstotliwość kontaktów z klientami, branżę, bo np. spożywcza wymaga większych rygorów sanitarnych itp. - dodaje mec. Dörre-Kolasa.
Co ze zwolnieniem?
Pojawia się też pytanie o szczepienia. Czy jeśli pracodawca wie, że np. dany zatrudniony nie przyjął preparatu, to może np. przenieść go na inne stanowisko, a w ostateczności - np. gdy nie ma innego stanowiska - rozwiązać z nim umowę (część prawników uznawała, że to dopuszczalne). - W obecnej sytuacji pracodawca nie powinien się na to decydować. Nie może już raczej liczyć na zrozumienie ze strony sądu, bo zagrożenia epidemiologiczne nie są już tak istotne - wskazuje prof. Gładoch.
Wcześniej, gdy ryzyka wynikające z pandemii były groźniejsze, firmy mogły spodziewać się, że sądy - powołując się na kwestie bhp - będą dopuszczać działania antycovidowe w szerszym zakresie. Dla przykładu Sąd Okręgowy w Olsztynie uznał, że firma miała prawo zwolnić dyscyplinarnie zatrudnionego, który w początkowej fazie epidemii (marcu 2020 r.) zataił podróż zagraniczną i okłamał w tym względzie pracodawcę (wyrok z 29 stycznia 2021 r., sygn. akt IVPa 79/20). Teraz zagrożenia są już znacznie mniejsze. ©℗
Przestrzeganie obostrzeń covidowych w pracy / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe