Przybywa wyroków, które zwiększają obowiązki składkowe ubezpieczonych. Zdaniem prawników orzekający idą po linii najmniejszego oporu.
Spory sądowe z ZUS / Dziennik Gazeta Prawna
– Z pewnym niepokojem można zaobserwować zjawisko sankcjonowania działań zakładu przez niektóre sądy pracy i ubezpieczeń społecznych – mówi dr hab. Jacek Wantoch-Rekowski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Chodzi o wyroki, które potwierdzają interpretację przepisów ubezpieczeniowych stosowaną przez ZUS. Problem w tym, że coraz częściej stwierdzają obowiązek płacenia należności składkowych, choć do tej pory były odmiennego zdania. Eksperci takie orzecznictwo nazywają profiskalnym.

Oportunizm sędziów

Najnowszym przykładem jest listopadowe orzeczenie Sądu Najwyższego (sygn. akt I UK 126/14), w którym poparł interpretację ZUS dotyczącą oskładkowania kontraktów menedżerskich wykonywanych w ramach działalności gospodarczej.
– W tym wyroku dostrzegam oportunizm sędziów. Spór w istocie nie dotyczył legalności stosowanych praktyk, lecz bardziej przyjętego systemu wartości – stwierdza radca prawny Przemysław Stobiński z kancelarii CMS. – Chodziło o to, czy w świetle rosnącej grupy emerytów i widocznej niewydolności systemu ZUS jest sprawiedliwe, że dobrze zarabiający menedżerowie płacą miesięczne składki z działalności w kwocie zaledwie tysiąca złotych – dodaje.
Najwięcej kontrowersyjnych wyroków dotyczy interpretacji umów o dzieło. Zgodnie z kodeksem cywilnym polegają one na osiągnięciu pewnego skutku, który gwarantuje wykonawca. Tymczasem część składów orzekających uznaje ten warunek za nieistotny. Np. Sąd Apelacyjny w Białymstoku, który badał w tym roku, czy przycięcie drzew i krzewów jest umową o dzieło, czy zleceniem (sygn. akt III AUa 813/13), przyjął, że przycięcie nie było jednorazowe i zamknięte terminem. Jego zdaniem nie miało też nic wspólnego z wytworzeniem trwałego rezultatu. W efekcie stwierdził, że strony łączyła umowa-zlecenia, a nie umowa o dzieło.
– Taka kwalifikacja prawna oznacza, że strony umówiły się wyłącznie o przycinanie drzew, przy czym w ogóle nie zależało im na skutku w postaci ich przycięcia – przekonuje dr hab. Jacek Wantoch-Rekowski. – To jakiś absurd – dodaje.
Na orzecznictwo narzekają też uczelnie wyższe i firmy szkoleniowe. Sądy, badając zawierane przez nie umowy bardzo często twierdzą, że podmioty te nie są w stanie zagwarantować rezultatu w postaci zdobycia wiedzy przez słuchaczy. W efekcie każą płacić składki z tytułu zlecenia, nawet wówczas, gdy w ramach zajęć realizowano typowe dzieła. Tego typu orzeczenie wydał m.in. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu (wyrok z 5 sierpnia 2014 r., sygn. akt III AUa 225/14). Sędziowie zakwestionowali umowy o dzieło podpisane z wykładowcami na prowadzenie kursów zawodowych, gdzie uczestnicy oprócz zajęć teoretycznych m.in. wymieniali dach budynku, montowali rynny, malowali pomieszczenia i je ocieplali. Zdaniem sędziów do uznania umów za zlecenia wystarczyło to, że właściciel firmy szkoleniowej udostępniał wykładowcom swój lokal i kontrolował ich, uczestnicząc w prowadzonych zajęciach.
– Sądy nie dostrzegają, że są to w istocie umowy mieszane, zawierające zarówno elementy zlecenia, jak i dzieła. W ten sposób pozbywają się problemu, stwierdzając, że cały kontrakt należy oskładkować – mówi dr Mariusz Bidziński, radca prawny z kancelarii radcowskiej Chmaj i Wspólnicy.
Już wcześniej zdarzały się kontrowersyjne orzeczenia. Jednym z nich jest wyrok SN z 9 grudnia 2008 r. (sygn. akt I UK 151/08). Uznał on, że składki emerytalno-rentowe powinny być obliczane od kwoty wynagrodzenia zapisanej w umowie o pracę. Jego zdaniem zaniechanie wypłaty pieniędzy nie zmienia faktu, że składki są należne.
– Rozwiązanie, że płaci się je od faktycznie wypłaconej pensji, zapobiega częstemu korygowaniu zgłoszeń – zauważa Andrzej Radzisław, radca prawny współpracujący z kancelarią Lex Consulting. – Gdyby trzymać się literalnego brzmienia przepisów, jak chciał sąd, korekty byłyby nie do opanowania – dodaje.
Sąd Najwyższy po roku zmienił zdanie. W uchwale podjętej w siedmioosobowym składzie stwierdził, że niewypłacone pracownikowi wynagrodzenie za pracę nie stanowi podstawy wymiaru składek na ubezpieczenie społeczne (uchwała z 10 września 2009 r., I UZP 5/2009).

Ważniejsze jest państwo

Zdaniem ekspertów sądy ubezpieczeniowe zbyt rzadko sięgają po wyroki sądów cywilnych, które nieraz wypowiadały się w powyższych sprawach. Zauważają ponadto, że wszelkie wątpliwości powinny rozstrzygać na rzecz stron umowy.
– W wielu sprawach podatkowych i ubezpieczeniowych, a więc dotyczących obowiązków publicznoprawnych, sądy starają się ważyć interes indywidualny skarżącego i społeczny. Niestety z moich obserwacji wynika, że dużo częściej kierują się tym ostatnim – ocenia dr Bidziński.
Z tym stanowiskiem nie zgadza się sędzia Waldemar Żurek z Krajowej Rady Sądownictwa. – Sędziowie nigdy nie myślą w kategoriach, jak wesprzeć finansowo ZUS, gdyż ta rola należy do rządu. Jedynie czasem w orzeczeniach Trybunału Konstytucyjnego można dopatrzeć się, że kieruje się tego typu przesłankami jak stabilność finansowa państwa – stwierdza sędzia Żurek.
Wtóruje mu prof. Bogumił Szmulik. – Wydaje się, że teza, iż sądy sprzyjają ZUS, jest zbyt daleko idąca, nawet jeśli w odczuciu społecznym może powstawać takie wrażenie. Sędziowie są niezawiśli, a sądy niezależne, co oznacza, iż ferując wyroki, nie kierują się pojęciem tak ogólnym jak np. dobro wspólne czy sytuacja budżetu państwa. Inna rzecz, że SN wyznacza kierunek pewnej linii orzeczniczej, który następnie może być szeroko powielany przez sądy powszechne niższych instancji – dodaje.