Związki zawodowe proponują powołanie Urzędu Dialogu Społecznego. Przesądzone wydaje się zaostrzenie kryteriów reprezentatywności organizacji pracodawców uczestniczących w trójstronnych konsultacjach z rządem i związkowcami

To tylko przykładowe propozycje, które mogą znaleźć się w planowanej nowelizacji ustawy o Radzie Dialogu Społecznego (RDS). Ogólnopolskie organizacje pracodawców i związkowe centrale przedstawiają własne pomysły na usprawnienie i wzmocnienie RDS, która w ostatnich latach traciła na znaczeniu.
- Omawialiśmy te propozycje na posiedzeniu prezydium rady i wstępnie ocenialiśmy, które z nich mogą poprzeć i związki, i pracodawcy. Daliśmy sobie jeszcze czas na dodatkowe uwagi i poprosiliśmy o stanowisko przedstawicieli rządu, aby nie pracować nad postulatami, które w praktyce nie mają żadnych szans na przyjęcie - wskazuje Andrzej Radzikowski, przewodniczący RDS, szef Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych (OPZZ).
Następnie propozycje te zostaną skierowane do specjalnie powołanego podzespołu, który w ciągu 2-3 miesięcy ma opracować projekt nowelizacji.
- Przekażemy go Prezydentowi RP, który jest patronem dialogu społecznego i może wnieść projekt do Sejmu - dodaje szef rady.
Zakres negocjowanych obecnie zmian jest szeroki. Propozycje partnerów społecznych nie dotyczą jedynie kwestii zinstytucjonalizowania dialogu lub reprezentatywności pracodawców, ale też np. wzmocnienia samej rady poprzez przyznanie jej inicjatywy ustawodawczej lub rozszerzenie obowiązku konsultowania z nią projektów aktów prawnych.
Dyrektor z budżetem
Związki zawodowe koncentrują się m.in. na pomyśle powołania dyrektora generalnego dialogu społecznego, który byłby powoływany przez Prezydenta RP na czteroletnią kadencję (na wniosek RDS). Miałby on m.in. zapewniać radzie warunki organizacyjno-administracyjne i techniczne do realizacji jej zadań, monitorować, czy zobowiązane podmioty (rząd, samorząd) przestrzegają wymogu opiniowania projektów, oraz informować organy nadzoru o dostrzeżonych nieprawidłowościach w funkcjonowaniu dialogu społecznego. Obsługę dyrektora zapewniałby specjalnie powołany w tym celu Urząd Dialogu Społecznego. Ma to istotne znaczenie, bo w ten sposób uniezależniono by w większym stopniu działalność RDS. Dyrektor dysponowałby bowiem pieniędzmi z budżetu na działalność urzędu i rady, w tym również na potrzeby partnerów społecznych wynikające z realizacji zadań RDS i na zewnętrzne zaplecze eksperckie, które jest konieczne przy konsultowaniu aktów prawnych, założeń makroekonomicznych itp. Tym samym rada i partnerzy społeczni byliby bardziej niezależni - w warstwie finansowej i eksperckiej - od rządu (departamentu dialogu społecznego w resorcie rodziny i polityki społecznej). Pomysł taki przedstawiła NSZZ „Solidarność”.
- W tej chwili to już w praktyce propozycja całej strony związkowej. Zależy nam na wzmocnieniu dialogu także w warstwie instytucjonalnej - wskazuje przewodniczący Radzikowski.
Co na to pracodawcy? - Nie skupiamy się na szczególnie na tym rozwiązaniu. Przedstawiły go związki, ale na razie raczej w formie tematu do dyskusji, nie sygnalizując, że jest to priorytet. Nie spodziewamy się poparcia rządu dla takiego pomysłu - wskazuje Arkadiusz Pączka, wiceprzewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich (FPP).
Nie dla wszystkich
Dla zatrudniających istotniejszym zagadnieniem jest kwestia ich reprezentatywności. Przypomnijmy, że zgodnie z przepisami do RDS mogą należeć organizacje, które zrzeszają pracodawców zatrudniających co najmniej 300 tys. osób i prowadzących podstawową działalność w co najmniej połowie sekcji PKD. Zrzeszenia takie muszą też posiadać wśród członków regionalne organizacje firm o charakterze ponadbranżowym, mające siedziby w co najmniej połowie województw.
Obecnie w skład rady wchodzi sześć takich organizacji (i dla porównania - trzy centrale związkowe; one także mają ustalone progi reprezentatywności). Początkowo było ich cztery, ale kolejne dwa zrzeszenia spełniły wspomniane wymogi. Co więcej, według nieoficjalnych informacji, w najbliższym czasie kolejne dwie organizacje mogą przekroczyć progi i zyskać miejsce w RDS, przy czym jedna z nich działa na zasadzie bezkosztowego uczestnictwa (nie pobiera składek od swoich członków). Może być to przysłowiowa kropla, która przechyli czarę goryczy. Już w obecnym składzie trudno prowadzić negocjacje i zawierać porozumienia w ramach sześciu organizacji (dziewięciu razem ze związkami), a po ewentualnym rozszerzeniu będzie jeszcze trudniej (część związkowców i pracodawców sugeruje, że w takiej formule działalność rady nie będzie miała sensu). Dlatego przesądzone wydają się zmiany zasad reprezentatywności, ale poszczególne organizacje przedstawiają własne pomysły w tym względzie.
- Badanie reprezentatywności musi być realne. Obecnie zainteresowani składają na ogół oświadczenia dokumentujące spełnienie kryteriów ustawowych, a sąd stwierdza ich reprezentatywność. Przepisy powinny określać procedury, które umożliwiłyby rzetelną weryfikację tych dokumentów, czyli prawdziwość przedstawianych informacji - wskazuje prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.
Jego zdaniem konieczne jest też zagwarantowanie, że w RDS uczestniczą jedynie organizacje, które przestrzegają przyjętych norm funkcjonowania (czyli działają w interesie członków, którzy finansują jej działalność poprzez opłacanie składek). - Pamiętajmy, że zrzeszenia te mają być demokratyczne i samorządne, a więc mają własne środki, na które składają się członkowie - dodaje prof. Męcina.
Na tę kwestię wyraźnie zwraca też uwagę Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP). Zdaniem tej organizacji to właśnie wartość składek pozyskanych przez organizacje powinna być kryterium reprezentatywności. W ocenie ZPP to jedyny wymierny wskaźnik, bo realnie określa znaczenie i możliwości danego zrzeszenia.
Inicjatywa legislacyjna oznaczałaby możliwość realnego wpływu na tworzone prawo. Ranga Rady Dialogu Społecznego wzrosłaby, jej rola nie byłaby ograniczona jedynie do opiniowania projektów
Z kolei FPP proponuje podwyższenie wspomnianego progu do 400 tys. pracowników (zatrudnionych w firmach członkowskich). - Postulujemy także wprowadzenie zasady, że dowodem zatrudnienia w takich przypadkach jest zaświadczenie ZUS wydane na wniosek organizacji o ustalenie liczby pracowników - wskazuje Arkadiusz Pączka. Do takiego wniosku należałoby też dołączyć wykaz numerów NIP firm zrzeszonych w organizacji (przy czym pracodawca mógłby nie zgodzić się na dołączenie go do wykazu). Jeśli okazałoby się, że dane przedsiębiorstwo jest wskazane kilkukrotnie, bo należy do różnych organizacji pracodawców, to musiałby wskazywać, które ze zrzeszeń uznaje za reprezentatywne (i wówczas tylko ono może uwzględniać taką firmę przy ustalaniu liczby pracowników swoich członków). Tym samym wyeliminowano by przypadki, gdy jedno przedsiębiorstwo (w szczególności z liczną załogą) ułatwia spełnienie progów reprezentatywności jednocześnie kilku zrzeszeniom. Na ten problem zwracali uwagę związkowcy. - W przypadku związków zawodowych obowiązuje reguła, że na potrzeby reprezentatywności dany członek może być wliczany tylko do jednego związku, nawet jeśli należy do kilku organizacji. Podobne rozwiązanie powinno dotyczyć zrzeszeń pracodawców - zauważa przewodniczący Radzikowski.
Zyskać na znaczeniu
Partnerzy społeczni przedstawiają też wiele innych rozwiązań, które można zawrzeć w planowanej nowelizacji. Część organizacji, m.in. OPZZ, wnioskuje o przywrócenie kontroli partnerów społecznych nad wydatkowaniem środków Funduszu Pracy i Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (aby rząd nie wydawał tych pieniędzy na cele niezwiązane z ich ustawowymi zadaniami). Partnerzy społeczni chcą też, aby obowiązkiem konsultacji w ramach RDS były objęte także projekty poselskie, senackie, obywatelskie, prezydenckie.
Przedstawiane są także postulaty bardziej istotnego wzmocnienia uprawnień rady. FPP proponuje, aby partnerzy społeczni reprezentowani w RDS (czyli wspólnie organizacje pracodawców i centrale związkowe) mieli inicjatywę ustawodawczą, czyli możliwość wniesienia uzgodnionego projektu ustawy do Sejmu. Co istotne, pierwsze czytanie miałoby się odbywać w ciągu trzech miesięcy od złożenia takiej propozycji nowelizacji przepisów (w ten sposób uniemożliwiono by kierowanie jej do tzw. legislacyjnej zamrażarki). - Dla nas to kluczowa kwestia. Inicjatywa legislacyjna oznaczałaby możliwość realnego wpływu na tworzone prawo. Ranga rady wzrosłaby, jej rola nie byłaby ograniczona jedynie do opiniowania projektów, które na dodatek bardzo często trafiają do niej z opóźnieniem - wskazuje Arkadiusz Pączka.
Na pewno wzmocniłoby to też pozycję RDS w stosunku do rządu, bo temu ostatniemu trudno byłoby odrzucać propozycje nowelizacji ustalone wspólnie przez związki zawodowe i pracodawców (skoro obie strony stosunków pracy godzą się na zmiany). W tym zakresie pojawia się też pytanie o stanowisko rządu w sprawie reformy RDS, czyli, czy zaakceptuje on ewentualną „szerszą” nowelizację ustawy (a więc obejmującą też np. dodatkowe uprawnienia, a nie jedynie kwestie np. reprezentatywności). Wiele w tym względzie zależy od postawy Prezydenta RP, który jest patronem dialogu społecznego. Jeśli będzie mu zależeć na głębszym zaangażowaniu się w powodzenie reformy, to może próbować forsować szerokie zmiany. W obecnym układzie politycznym nie bez znaczenia będzie też presja ze strony partnerów społecznych, w tym NSZZ „Solidarność”, która jest sojusznikiem obecnego obozu władzy. ©℗
ikona lupy />
Funkcjonowanie Rady Dialogu Społecznego / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe