Ukrainki są pilnie poszukiwane przez branże, które za chwilę otworzą sezon turystyczny, ślubny i komunijny. Ile z nich znajdzie zatrudnienie, zależy od tego, jak dalej w Polsce będą kształtowały się inflacja i ceny paliw

Obiad w restauracji, wystawne przyjęcie czy ślubny makijaż to przyjemności, z których w sytuacji zaciskania pasa najprościej zrezygnować. A wszystko wskazuje na to, że taka przyszłość przed nami. Dlatego pracodawcy zatrudniają, ale nic ponad miarę, tylko tyle, by zapełnić wolne etaty, co zapewni sprawne biznesowe działanie.
– W zaledwie kilka dni od wybuchu wojny opublikowaliśmy 500 ofert pracy dla Ukrainek. Oprócz kwalifikacji i doświadczenia, mile widziana jest znajomość polskiego lub angielskiego w stopniu komunikatywnym. Zatrudnienie trwa – mówi Michał Łęczyński ze stowarzyszenia Beauty Razem. I przekonuje, że rynek jest w stanie zagospodarować każdą parę rąk do pracy. Na razie, jak ocenia, trwa jednak wyczekiwanie.
– Musimy brać pod uwagę kryzys, który wydaje się nieunikniony, ale też coraz wyższe koszty działalności – tłumaczy Ewa Żabińska-Lubowiecka z Vellp Professional Beauty Expert. Podobne głosy słychać w sektorze gastronomicznym, gdzie – jak szacuje branża – wciąż brakuje ok. 100 tys. pracowników.
Jacek Czauderna, prezes Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej, zaznacza, że zgłosiło się już kilkudziesięciu pracowników. – W tym tygodniu ruszamy z kampanią nakierowaną na social media. Ma zachęcać do zgłaszania się bezpośrednio do nas, my natomiast gwarantujemy dotarcie do pracodawców szukających pracowników. Chodzi o to, by przyspieszyć i skrócić czas rekrutacji – dodaje.
W tym samym tonie wypowiada się Andrzej Rozbicki z Włocławka, właściciel hoteli z zapleczem gastronomicznym. – Bez wątpienia uchodźcom trzeba pomóc i mam zamiar ich zatrudnić. Zależy mi na osobach z doświadczeniem w branży, bo klient jest dziś wymagający – tłumaczy. W poprzednich sezonach skompletowanie pełnej ekipy do pracy było trudne, napływ siły roboczej ze Wschodu daje więc szansę. – W obecnych warunkach gospodarczych decyzję o tym, ile ostatecznie zatrudnię osób, muszę jednak podejmować ostrożnie.
W górach przedsiębiorcy czekają już na letni sezon i mają nadzieje, że mimo podwyżek Polacy będą chcieli wyrwać się na odpoczynek. Wtedy pojawi się pilna potrzeba zatrudnienia ludzi. – Pomogliśmy ściągnąć do Polski rodziny naszych ukraińskich pracowników i część już zatrudniliśmy – opisuje Kamil Sakałus ze Schroniska Bukowina.
Pracodawcy nie kryją, że pracowniczki z Ukrainy pojawiły się w idealnym momencie. Przed gastronomią, hotelarstwem czy salonami kosmetycznymi czas żniw. A pracowników z Polski trudno znaleźć, bo jeśli się zgłaszali, mieli wygórowane oczekiwania. – Kosmetyczki chciały np. 4 tys. zł netto podstawy plus 30 proc. prowizji od każdego klienta. W sumie dawałoby to kwotę ok. 6 tys. zł miesięcznie – tłumaczy Ewa Żabińska-Lubowiecka. Przyznaje, że Ukrainki godzą się na gorsze warunki, rzędu 3–4 tys. zł. Branża gastronomiczna również potwierdza, że oczekiwania pracowników z Ukrainy są niższe. Średnio o 15–20 proc. za godzinę pracy. – To realne wymagania. Proszę pamiętać, że branża gastronomiczna przez okres pandemii notowała duże straty, bo lokale były zamknięte. Brak wesel, ślubów, komunii, zabaw karnawałowych wpłynął na obroty. Dziś powoli stajemy na nogi – mówi Jacek Czauderna.
Dlatego o pracowników z Ukrainy zaczyna konkurować coraz więcej branż. Co więcej, zaczynają im pomagać, by mogli szybko wejść na rynek. Branża beauty szykuje apel do rządu, by wsparł salony w ponoszeniu kosztów mieszkania, przedszkola czy innej opieki dla dzieci pracownic, które przyjdą do pracy. Ma być gotowy w tym tygodniu. Już dziś natomiast angażuje się w szkolenia. – Nieustannie dzwonią do mnie właściciele salonów kosmetycznych, bo doskonale znają wartość tych pracownic. Dotychczas wszystkie trendy w tej branży płynęły właśnie ze Wschodu, a m.in. w Charkowie czy Kijowie odbywały się świetne kursy – opisuje Magdalena Perec z Piły, która działa w branży beauty. Do jej miasta przyjechało kilkaset uchodźczyń. Postanowiła zorganizować dla chętnych pań kurs języka polskiego. Zgłosiło się 100 osób. Z jej szybkiego rozeznania wynika, że przynajmniej 15 z nich prowadziło dotąd w swoich rodzinnych miastach gabinety kosmetyczne. – To osoby z wielkim doświadczeniem, które dodatkowo świetnie radzą sobie w mediach społecznościowych. Ich zatrudnienie oznacza dla gabinetu znaczne zwiększenie swoich zasięgów. Dodatkowo Ukrainki są szczególnie poszukiwane przez Polki, które do tej pory prowadziły jednoosobową działalność gospodarczą. Teraz widzą dla siebie szansę pozyskania pracownika przy jednoczesnym zdjęciu z siebie obciążenia pracą nawet 12 godzin na dobę – opisuje.
Pracodawcy zwracają jeszcze uwagę na znowelizowaną ustawę o cudzoziemcach, która może na dalszym etapie być poważną barierą przy zatrudnianiu. Chodzi o zapis nakładający na podmiot powierzający pracę obowiązek zapewnienia cudzoziemcowi miesięcznego wynagrodzenia za świadczoną pracę na poziomie co najmniej minimalnym (od stycznia 2022 r. 3010 zł brutto). Co istotne, takie wynagrodzenie ma być należne bez względu na podstawę zatrudnienia i może pochodzić od kilku pracodawców. To, jak oceniają przedsiębiorcy, nie będzie skłaniało do zatrudniania na pół etatu, a takie potrzeby mogą się już niebawem pojawić. Jednakże obywatele Ukrainy, gdy staną na nogi, będą jednocześnie nowymi klientami.