Agresja Rosji i Białorusi na Ukrainę już dziś spowodowała masowe procesy migracyjne. Chcę bardzo mocno podkreślić, że mamy do czynienia z uchodźcami, a więc osobami uciekającymi przed wojną i szukającymi bezpieczeństwa. To zupełnie inny rodzaj migracji niż ten, z którym mieliśmy do czynienia na masową skalę po 2014 r. Wówczas do Polski napływali głównie imigranci zarobkowi, którzy szukali na naszym rynku pracy i wyższych płac. Dziś jesteśmy w trakcie masowej migracji. To etap pomocy humanitarnej, która powinna być nakierowana na zapewnienie godnych warunków lokalowych dla uchodźców, żywności, niezbędnych środków do życia i dostępu do ochrony zdrowia.

Drugi etap, o którym toczy się już dyskusja i przygotowywane są pierwsze rozwiązania, dotyczy tworzenia zaplecza edukacyjnego i opiekuńczego dla dzieci. Biorąc pod uwagę skalę migracji osób nieletnich, może się okazać to kluczowym wyzwaniem. Brak wdrożenia rozwiązań w tym zakresie spowoduje przeniesienie całkowitej odpowiedzialności za realizację tego zadania na rodziców.
I wreszcie trzeci etap, do którego szykowane są już rozwiązania legislacyjne, dotyczy otwarcia rynku pracy dla osób napływających obecnie do Polski. Organizacje pracodawców, agencje zatrudnienia i prywatne przedsiębiorstwa chcą nieść pomoc i wesprzeć migrantów w ramach posiadanego doświadczenia i wiedzy. Chcą im zapewnić źródło utrzymania. I zdecydowanie należy doceniać te działania i im kibicować.
Natomiast byłbym bardzo ostrożny w analizowaniu dziś osób napływających do Polski jako zasobu siły roboczej. Głównie z powodów, o których pisałem już wcześniej – krótkoterminowo uchodźcy potrzebują wsparcia, a ich możliwości podejmowania pracy mogą być ograniczone obowiązkami opiekuńczymi i stanem zdrowia. Co więcej, nie wiemy, jak będą kształtować się scenariusze średnioterminowe. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak długo potrwa ta wojna i czy po ustaniu działań militarnych uchodźcy będą chcieli pozostać w naszym kraju.
Przed wybuchem wojny wywołanej przez Rosję mieliśmy w Polsce do czynienia z historycznie najniższymi poziomami bezrobocia, a na rynku pracy notowano ponad 150 tys. wakatów. Nasz rynek pracy mierzył się, i zapewne będzie tak nadal, z wyzwaniami podażowymi, choć największe niedobory występowały po stronie sektora przemysłowego, budowlanego czy logistyki. Mamy zatem chłonny rynek pracy, który może włączyć tysiące osób i zapewnić im zatrudnienie oraz środki do życia. Wyzwaniem będą jednak kwestie strukturalne i to, z jakimi scenariuszami realnie będziemy mieć do czynienia.