Pierwsze analizy nowego zusowskiego rejestru umów o dzieło nie wskazują na masowe nadużywanie tej formy zatrudnienia

1,2 mln umów o dzieło do września tego roku i 267,9 tys. osób, które je wykonują, to pierwsze zsumowane dane, jakie znalazły się w rejestrach ZUS – dowiedział się DGP. Od stycznia płatnicy mają obowiązek rejestrowania w ZUS umów o dzieło, od których nie płacą składek na ubezpieczenia społeczne. Ekspertów dziwi mała liczba tych umów, a urzędników ZUS – niektóre zlecane w ten sposób prace, np. obieranie cebuli czy łapanie kurczaków. Jednak z pełnych danych wynika, że ewentualne wątpliwości dotyczą niewielu przypadków. Zasadniczo umowy są wykorzystywane zgodnie z regułami.
Napisanie artykułu czy recenzji lub stworzenie rzeźby to typowe przykłady umowy o dzieło. Ale są także nietypowe, jak np. wyłapanie kilku tysięcy sztuk kurczaków, obieranie buraków lub cebuli, starcie kilku tysięcy ziemniaków na placki ziemniaczane czy usmażenie kilku tysięcy kotletów. Zarówno jedne, jak i drugie przykłady znalazły się w rejestrze, jaki od początku tego roku zaczął prowadzić ZUS. - Od 1 stycznia 2021 r. przepisy tarczy antykryzysowej wprowadziły obowiązek informowania ZUS o umowach o dzieło. Dzięki temu państwo ma wiedzę na temat zawieranych w Polsce tego rodzaju umów - komentuje prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska. DGP udało się dotrzeć do treści raportu, który podsumowuje dane zebrane do września. Można w nim znaleźć kilka nieoczywistych danych.
Po pierwsze liczba umów, a zwłaszcza osób je wykonujących, wydaje się zaskakująco mała. - Nasze analizy pokazują, że wbrew przypuszczeniom w Polsce nie zawiera się rocznie kilku milionów umów o dzieło. Od 1 stycznia do 30 września 2021 r. przekazano 796,3 tys. dokumentów ZUS RUD. Dotyczyły one ponad 1,2 mln umów o dzieło - mówi prof. Uścińska. Z danych ZUS wynika, że realizowało je 267,9 tys. osób. - Na pierwszy rzut oka tych osób jest mało. Z danych MF o osobach utrzymujących się tylko z umowy zlecenia lub o dzieło wynika, że jest ich ponad 1,1 mln. Jeśli osób na zleceniu jest zgodnie z szacunkami 500-600 tys., to i tak zostaje dziura - podkreśla Piotr Lewandowski z Instytutu Badań Strukturalnych.
Osoby w rejestrze ZUS to te, od których umów nie opłacono składek na ubezpieczenia społeczne. W praktyce oznacza to, że albo utrzymują się tylko z tego typu umów, albo mają jeszcze źródło dochodów w innej firmie niż ta, dla której wykonują dzieło. Z kolei osoby, które pracują na umowę o dzieło, ale mają też etat u tego samego pracodawcy i płacą składki także od swoich umów o dzieło, w rejestrze nie są odnotowywane. - Zestawiając to z innymi danymi, spodziewałabym się, że osób, które powinny znaleźć się w rejestrze ZUS, będzie ok. 500 tys. - zauważa Paula Kukołowicz z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Możliwe są dwa wyjaśnienia tej sytuacji. Pierwsze to unikanie przez część firm zgłaszania umów o dzieło. - Rozumiem, że jeśli ktoś prowadzi działalność edukacyjną czy badawczą i rutynowo korzysta z takich umów, to będzie je zgłaszał, ale jeśli np. mleczarnia w małym mieście zawrze z kimś umowę na pomalowanie płotu, to niekoniecznie to zrobi - zauważa Piotr Lewandowski.
ZUS nie wyklucza takiego zjawiska, ale trudno ocenić, czy występuje i na ile jest masowe. Na pewno od początku roku liczba umów w rejestrze ZUS rosła. W styczniu było powyżej 60 tys. umów, a we wrześniu o 100 tys. więcej. Mała liczba na początku roku, jak tłumaczy sam ZUS, mogła wynikać także z tego, że część firm zawierała umowy pod koniec zeszłego roku na zapas, by nie musieć ich zgłaszać do rejestru. Nie można jednak wykluczyć, że część płatników nie robi tego do dziś.
Drugie wytłumaczenie tego fenomenu to trwający od kilku lat pozytywny trend na rynku pracy. Zmiany prawne takie jak obowiązkowa minimalna stawka godzinowa czy większe ozusowanie umów zleceń oraz niski poziom bezrobocia mogły spowodować, że liczba umów traktowanych jako śmieciowe mogła maleć i proces ten dotyczył także części umów o dzieło. Możliwe także, że po wprowadzeniu rejestru część firm, która stosowała umowy o dzieło, w wątpliwych przypadkach postanowiła przejść na inne formy, by nie kusić kontroli z ZUS. Gdyby się to potwierdziło, rozwiałoby to mity o masowym wykorzystywaniu umów o dzieło do obchodzenia płacenia składek na ubezpieczenia społeczne.
Taką tezę może potwierdzać struktura wykonawców umów pokazująca zgodnie z kodami PKD, jakiej działalności dotyczy dana umowa o dzieło. - Ponad połowa zgłoszonych umów to działalność kreatywna, z czego najwięcej na Mazowszu - zauważa Piotr Lewandowski. Na pierwszym miejscu jest działalność edukacyjna, na kolejnych działalność organizacji członkowskich, potem twórcza związana z kulturą i rozrywką, produkcją filmów czy reklamowa. Ten układ nie budzi wątpliwości ekspertów. - Z powszechnej wiedzy wynika, że działalność naukowa i edukacyjna daje możliwość dorobienia i wykorzystania wiedzy eksperckiej dla innych instytucji - podkreśla Paula Kukołowicz z PiE.
Dla ZUS te dane są kolejnym potwierdzeniem, że umowy o dzieło generalnie nie służą do obchodzenia prawa.
Największa grupa wykonawców umów o dzieło to osoby w wieku 30-39 lat. Było ich 65,3 tys. Stanowi to 25,18 proc. wszystkich zgłoszonych. Pocieszające jest to, że 15 proc. wykonawców to osoby powyżej 60. roku życia, widać więc, że ta forma wykorzystywana jest do dorabiania na emeryturze. Średni okres, na który zawarto umowy o dzieło, to 22,4 dnia, ale najczęściej zawierano je na nie dłużej niż dziewięć dni. Zdaniem Piotra Lewandowskiego tak krótkie terminy mogą sugerować, że to formalizowanie prac już w trakcie ich wykonywania. Sama liczba umów przyrównana do liczby wykonawców świadczy, że sporo osób pracuje na więcej niż jedną umowę o dzieło.
Na pewno przy wszystkich zastrzeżeniach można postawić ostrożną tezę, że dane ZUS pokazują, że ewentualna skala umów o dzieło, które stanowią jedyne źródło utrzymania, jest mniejsza, niż do tej pory sądzono. To o tyle istotne, że skoro nie odprowadza się od nich składki na ubezpieczenia społeczne, to osoby takie nie odkładają na swoją przyszłą emeryturę. Aby mieć pewność, na ile te tezy są prawdziwe, trzeba poczekać na pełne dane z całego roku.
Osobną sprawą jest to, co ZUS zrobi z tymi danymi, które przygotował wewnętrzny Zespół Analiz i Ryzyka. Prezes Gertruda Uścińska, szefowa ZUS, podkreśla, że zgromadzone w rejestrze informacje będą wykorzystywane do celów statystyczno-analitycznych, także do badania kierunków rozwoju przedsiębiorczości. Ale ZUS jest także związany przepisami, jeśli więc urzędnicy zakładu na podstawie informacji z rejestru dojdą do wniosku, że umowy o dzieło w niektórych przypadkach są nadużywane, nie można wykluczyć, że pojawią się tam kontrolerzy z ZUS.
Inna kwestia, na ile rejestr może być głosem w dyskusji o ozusowaniu umów. Rząd ma plany dotyczące pełnego ozusowania zleceń, ale pojawiają się też pomysły, by składką objąć umowy o dzieło. Jeśli potwierdzi się, że liczba tych bez opłaconej składki jest mała, może dać to do ręki mocne argumenty przeciwnikom tego rozwiązania. Oskładkowanie takiej umowy jest z prawnego punktu widzenia trudne, więc w przypadku niewielkiej grupy osób takie rozwiązanie może nie mieć większego sensu.©℗
Liczby umów i osób je wykonujących wydają się zaskakująco małe
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe