- Przepisy nie umożliwią wysyłania niezaszczepionych pracowników na bezpłatne wolne. Firma mogłaby jednak przenosić ich na inne stanowiska w ramach przedsiębiorstwa. Przygotowywana ustawa wywołuje wątpliwości, np. co do odpłatności za testy - informuje Stanisław Szwed, sekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.

Resort zdrowia zapowiadał szybkie przyjęcie ustawy, która m.in. dawałaby firmom dostęp do wiedzy o tym, czy pracownicy są zaszczepieni, i umożliwiałaby kierowanie na urlopy bezpłatne tych, którzy nie przyjęli preparatów. Trwa już czwarta fala i pracodawcy domagają się wdrożenia takich przepisów. Co się dzieje w tej sprawie?
Tą kwestią zajmuje się Ministerstwo Zdrowia. Resort rodziny przygotował opinię do wspomnianego projektu w ramach wstępnych konsultacji międzyresortowych. Sceptycznie oceniliśmy w szczególności propozycję, aby pracodawcy mogli wysyłać niezaszczepionych pracowników na urlop bezpłatny. To rozwiązanie zostało z projektu wycofane.
Usunięto je po konsultacjach międzyresortowych?
Tak. Możliwość kierowania na bezpłatne urlopy była ujęta w pierwotnej wersji projektu, przekazanej do konsultacji wewnętrznych. Kolejna wersja tych przepisów - już po wstępnych ustaleniach - nie przewiduje takiego rozwiązania.
Słusznie, bo właśnie możliwość nagłego pozbawiania pensji budziła najwięcej kontrowersji i negatywnie wpływała na ocenę całego projektu.
Takie rozwiązanie zaburzałoby systemowe zasady, na których opiera się kodeks pracy. Trzeba byłoby liczyć się też z ryzykiem nadużyć i z tych powodów propozycja ta wywołała jednoznaczny sprzeciw.
Czy w projekcie utrzymano przepisy de facto ułatwiające przenoszenie pracowników niezaszczepionych na stanowiska w większym odosobnieniu, czyli niewymagające kontaktu np. z innymi zatrudnionymi, klientami firmy itp.?
Pamiętajmy, że już teraz przepisy umożliwiają takie przenoszenie na inne stanowiska. Projekt miałby w tej kwestii znacznie raczej doprecyzowujące. W naszej opinii zwracaliśmy uwagę, że takie rozwiązanie powinno być ograniczone do obszaru przedsiębiorstwa, tzn. pracodawca powinien móc przenosić zatrudnionych na inne stanowiska z uwagi na konieczność zapewnienia bezpieczeństwa, ale tylko w ramach zakładu, a nie np. delegować osobę niezaszczepioną do pracy w innej miejscowości, oddziale przedsiębiorstwa itp.
Czy w projekcie ustalono, jak firma miałaby pozyskiwać wiedzę o zaszczepieniu, tzn. czy pracownicy okazywaliby certyfikaty covidowe? Czy niezaszczepieni mogliby alternatywnie przedstawiać testy z negatywnym wynikiem, a jeśli tak, to z jaką częstotliwością musieliby je wykonywać?
To już kwestie, w których władny jest resort zdrowia. Ale pytań w tym zakresie jest więcej, bo np. należałoby też ustalić, kto ponosi koszt ewentualnego przeprowadzenia testu, biorąc pod uwagę to, że szczepienia przeciwko COVID-19 są nieobowiązkowe. Projektowane rozwiązania budziły też wątpliwości co do zgodności z przepisami RODO. Z drugiej strony nie można pomijać, że w omawianym względzie wykształciła się już pewna praktyka. Część pracodawców stosuje zachęty do zaszczepienia, inni - w szczególności w branżach z wyższym poziomem zagrożeń - zapewniają testy pracownikom. Nie budzi to już wątpliwości.
Czy to oznacza, że omawiany projekt może w ogóle nie wejść w życie? Na jakim etapie są prace nad nim?
Pamiętajmy, że na poziomie ogólnokrajowym nie wprowadzono istotnych obostrzeń dla osób niezaszczepionych. I nie ma decyzji ani rekomendacji - np. ze strony Rady Medycznej przy premierze RP - aby takie rozwiązania wdrażać. Trudno więc obejmować nimi tylko jeden zakres - sferę zatrudnienia. Zdajemy sobie sprawę, że zabiegają o to pracodawcy, ale związki zawodowe negatywnie oceniają takie propozycje, choćby m.in. z obaw o pozyskiwanie przez firmy wrażliwych danych o pracownikach. Obecnie jesteśmy raczej na etapie tworzenia rozwiązań systemowych w omawianym zakresie, a nie jedynie propozycji różnicowania uprawnień pracowników w zależności od tego, czy są zaszczepieni, czy nie. Takie przepisy byłyby trudne do zrealizowania, bo przecież przyjęcie szczepionki jest dobrowolne.
Od dłuższego czasu trwają prace nad dwoma innymi projektami zmiany przepisów, dotyczącymi wprowadzenia na stałe pracy zdalnej do kodeksu pracy oraz badania trzeźwości pracowników. Pojawiły się informacje, że mają być połączone w jeden projekt. Czy to prawda i czy oznacza to zmiany w projektowanych rozwiązaniach?
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów zasugerowała takie połączenie z uwagi na kwestie legislacyjne, uzasadniając to sprawniejszym przyjęciem zmian w kodeksie pracy. Nie ma jednak w tej kwestii jeszcze ostatecznej decyzji. Nie chcielibyśmy, aby przyjęcie danych rozwiązań zależało od stanu prac nad innymi propozycjami, czyli aby np. jakaś wątpliwość dotycząca badania trzeźwości pracowników blokowała uchwalenie zmian w zakresie pracy zdalnej. Nawet gdyby doszło do takiego ujednolicenia, to nie oznaczałoby to jednak istotnych zmian legislacyjnych. Oba projekty były konsultowane, w tym w szczególności ten dotyczący pracy zdalnej. Nie wszystkie rozwiązania mają pełną akceptację partnerów społecznych, ale w dużym zakresie udało się uzyskać konsensus i wprowadzić kompromisowe rozwiązania. Dla przykładu związki zawodowe krytykują np. to, że regulamin pracy zdalnej w ostateczności - w razie braku porozumienia ze związkami - będzie samodzielnie ustalał pracodawca. Ale z kolei co do zasady zdalny tryb będzie mógł być stosowany wyłącznie za zgodą obu stron, czyli także pracownika, i będzie można z niego zrezygnować w każdej chwili - jeśli pracę zdalną wprowadzono już w trakcie trwającego zatrudnienia. Udało się też racjonalnie określić zwrot kosztów, jakie ponosi pracownik w związku z pracą np. ze swojego domu.
W tym względzie uwagi zgłaszali pracodawcy. Chcieliby ustalać jedną kwotę ekwiwalentu/ryczałtu dla wszystkich zatrudnionych, a nie oddzielnie z każdym pracownikiem.
To niemożliwe, bo przecież zatrudnieni wykonują różnego rodzaju prace, które wiążą się z innymi czynnościami i kosztami.
Kiedy przepisy te będą przyjęte przez rząd i Sejm?
Sądzę, że w I kw. 2022 r.
A kiedy możemy spodziewać się projektu nowelizacji kodeksu pracy w sprawie urlopów rodzicielskich? Przypomnijmy, że do 2 sierpnia 2022 r. powinniśmy wprowadzić rozwiązanie, zgodnie z którym dwa miesiące takiego urlopu trzeba wydzielić dla każdego z rodziców, czyli jeśli np. nie skorzysta z nich ojciec dziecka, to przepadną. Wymagają tego przepisy unijne.
Pracujemy nad tymi rozwiązaniami. Projekt nie jest jeszcze upubliczniony.
Czy będzie zakładał wydłużenie obecnego urlopu rodzicielskiego o dwa miesiące, tak aby kobiety wciąż mogły korzystać po porodzie z rocznej opieki nad dzieckiem?
Osobiście jestem zwolennikiem takiego rozwiązania. Nie można też zapominać, że nowy wymóg wpłynie na sposób wypłaty zasiłku macierzyńskiego za czas urlopu. Obecnie mamy elastyczny system, w którym rodzic decyduje, czy chce pobierać zasiłek w wysokości 80 proc. podstawy wymiaru przez cały okres macierzyńskiego i rodzicielskiego, czy też przez pierwsze pół roku ma być to 100 proc., a przez kolejne pół roku - 60 proc. Unijne przepisy przewidują też wymóg wprowadzenia co najmniej 5-dniowego urlopu opiekuńczego dla pracowników, który mogą poświęcić np. na zajmowanie się niesamodzielnym, starszym członkiem rodziny. W tym zakresie pojawia się pytanie o to, czy byłby on bezpłatny, czy też miałoby przysługiwać świadczenie za jego czas i kto ewentualnie ponosiłby ten koszt - pracodawca czy ZUS.
To ważne kwestie dla osób, które w najbliższym czasie będą podejmować decyzje o poszerzeniu rodziny. Nie zostaną zaskoczone nagłą zmianą?
Przepisy dyrektywy należy implementować do sierpnia 2022 r., ale można wdrożyć odpowiednio długie vacatio legis, które ułatwi przystosowanie się do zmian.
Czy zmienią się też przepisy dotyczące kontroli pracodawców? Swój projekt nowelizacji w tym względzie przygotowuje Państwowa Inspekcja Pracy. Ma ona umożliwić inspektorom przekształcanie kontraktów cywilnoprawnych, np. zlecenia, w umowy o pracę, jeśli zatrudniony w praktyce pracuje w warunkach charakterystycznych dla etatu. Resort poprze taki pomysł?
Na pewno byłoby to bardzo znaczące uprawnienie i wzmocniłoby rangę kontroli i samej PIP. Skorzystaliby na tym też pracownicy, bo łatwiej mogliby zyskać etat. Ale nie możemy zapominać o konstytucyjnej zasadzie swobody zawierania umów. Omawiane rozwiązanie budziłoby też wątpliwości co do zgodności z systemem prawa, bo przecież to sądy ustalają istnienie stosunku pracy. Podkreślał to już wcześniej resort sprawiedliwości. Nie możemy tego pomijać. Pamiętajmy też, że coraz więcej osób jest już zatrudnionych na umowach o pracę. Na kontraktach cywilnoprawnych zarobkuje ok. 1,5 mln osób. Wielu z nich zależy właśnie na takiej formie zatrudnienia.
Projekt przygotowywany przez PIP ma też usprawnić organizacyjnie działalność inspekcji. Możliwe, że chodzi np. o likwidację upoważnień do kontroli lub konieczności uprzedzania o niej.
Pomysł likwidacji upoważnień całkowicie popieram. To niepotrzebne utrudnienie w działaniu inspektorów. Kwestia uprzedzania jest bardziej skomplikowana, bo trzeba brać też pod uwagę przepisy o działalności gospodarczej, które chronią przedsiębiorców. Pamiętajmy jednak, że np. w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia pracowników inspektor może przeprowadzić kontrolę bez wcześniejszego powiadamiania. Należy korzystać z tego rozwiązania. Generalnie próbę zmian organizacyjnych trzeba ocenić pozytywnie, bo PIP jest przecież jedynym organem, który kontroluje przestrzeganie prawa pracy na dynamicznie zmieniającym się rynku zatrudnienia.
Czy trzeba też zmodyfikować sankcje za łamanie prawa pracy, tak aby były bardziej dotkliwe dla łamiących prawo?
Kary nakładane w Polsce na nieuczciwych pracodawców należą do najniższych w UE. Średni mandat nakładany przez inspektora wynosi 1,2 tys. zł, a grzywna orzekana przez sąd - 2,2 tys. zł. Trudno mówić, że realnie odstrasza to od naruszenia prawa. Dlatego należy rozpocząć dyskusję w tej sprawie i rozważyć podwyższenie sankcji, bo nie były one zmieniane od momentu wprowadzenia obecnej ustawy o PIP, czyli od 2007 r. ©℗

Trwają prace nad projektem

Adam Niedzielski, minister zdrowia, po raz kolejny zapowiedział rychłe przyjęcie przepisów, które mają umożliwić firmom weryfikację tego, czy pracownicy są zaszczepieni. Projekt ustawy w tej sprawie ma być skierowany wkrótce pod obrady rządu i prawdopodobnie trafi na najbliższe posiedzenie Sejmu (ma się ono odbyć 16-17 listopada 2021 r.; wcześniej zapowiadano przyjęcie projektu jeszcze we wrześniu). O wprowadzenie takich regulacji po raz kolejny zaapelowali pracodawcy. 29 października przekazali w tej sprawie apel do premiera (podpisany przez sześć organizacji pracodawców, w tym m.in. Konfederację Lewiatan i Pracodawców RP). Proszą o możliwość weryfikacji certyfikatów zaszczepienia pracowników.©℗