Urzędnicy z jeszcze szerszymi niż obecnie uprawnieniami do kontrolowania osób aplikujących o środki z pomocy społecznej, powstanie centralnego systemu kontroli – te propozycje resortu pracy w założeniu mają wyeliminować nadużycia przy pobieraniu zasiłków. Tymczasem stanowią one poważne zagrożenie dla praw osób korzystających z pomocy społecznej. Przeciwko tym zmianom opowiada się Fundacja Panoptykon, która zwraca uwagę, że osoby w trudnej sytuacji są szczególnie narażone na negatywne konsekwencje tak daleko idącej ingerencji w prywatność.

Jeśli propozycje resortu wejdą w życie, każdy urzędnik będzie mógł zwrócić się po informacje do banku, szkoły czy poradni lekarskiej, z której korzysta osoba aplikująca o zasiłek. Dostęp do tego typu danych pozwoli pracownikom socjalnym na daleko idącą kontrolę życia prywatnego (czasem wręcz intymnego) osób starających się o pomoc społeczną. Tym bardziej, że propozycja resortu nie zawiera żadnych gwarancji chroniących przed nadużyciami. Przeciwnie – o informacje będzie mógł wnioskować każdy urzędnik, a nie, jak np. w przypadku urzędów skarbowych, tylko naczelnik urzędu skarbowego.

„Propozycje naruszają prawa chronione konstytucją. Jednak resort pracy w ogóle nie podaje przyczyn, dla których tak mocno zamierza dokręcać śrubę kontroli. Nic nie wiadomo o tym, żeby w ostatnim czasie wzrosła liczba wyłudzeń świadczeń z pomocy społecznej”, komentuje Jędrzej Niklas, ekspert Fundacji Panoptykon.

Ministerstwo zamierza również stworzyć centralny system gromadzenia danych o osobach ubiegających się o świadczenia. W bazie danych systemu, nazwanego Emp@tia (sic!), znajdą się informacje dotyczące ok. 4 mln rodzin. Dane – w tym informacje bardzo wrażliwe– będą przechowywane w centralnych rejestrach aż przez 10 lat.

Proponowana przez ministerstwo pracy nowelizacja to kolejny przykład polityki ignorującej prawa osób, które znalazły się w trudnej sytuacji. Poprzednia – dotycząca profilowania osób bezrobotnych – już po wejściu w życie została szeroko skrytykowana nie tylko jako dyskryminująca i stygmatyzująca osoby bezrobotne, ale też jako niemożliwa do stosowania w praktyce, na co skarżą się nawet kierownicy urzędów pracy. „Osoba ubiegająca się o zasiłek jest uzależniona od decyzji urzędnika – pytana nawet o najwrażliwsze informacje raczej nie zgłosi sprzeciwu, w obawie przed negatywnymi konsekwencjami”, dodaje Jędrzej Niklas. „Urzędnik zaś, powołany do tego, żeby pomagać, zostanie postawiony w roli policjanta kontrolującego najintymniejsze szczegóły życia osoby, która przychodzi po pomoc”.

Jeden skutek wprowadzania tego rodzaju zmian jest pewny: „empatia” pozostanie tylko w nazwie systemu. W pracy urzędów nie będzie już na nią miejsca.