Nowe świadczenie zyskają rodzice, którzy nie mają prawa do zasiłku macierzyńskiego. Zniechęci ich do podejmowania pracy i dobrowolnego opłacania składek. Przybyć może pracujących na czarno.
Od 2016 r. pomoc finansową z tytułu urodzenia dziecka będą otrzymywać studenci, bezrobotni, zatrudnieni na podstawie umowy o dzieło i rolnicy. Tak wynika z exposé premier Ewy Kopacz. Nowe świadczenie będące odpowiednikiem zasiłku macierzyńskiego ma wynosić około 1 tys. zł i być wypłacane przez 12 miesięcy.
Zmiana ta ma charakter systemowy – pomoc z tytułu urodzenia zostanie, w pewnym zakresie, uniezależniona od tego, czy rodzic opłacał składkę chorobową (obowiązkowo jako np. pracownik lub dobrowolnie jako np. zleceniobiorca). Zasiłek macierzyński nadal będzie przysługiwał osobom, które płacą na ZUS, a nowe świadczenie – tym, którzy tego nie robią. Rozwiązanie to może spowodować trudne do oszacowania skutki.
– Skoro pieniądze będą przysługiwać wszystkim rodzicom, to większość osób dojdzie do wniosku, że bardziej opłaca im się pracować na podstawie umowy, za którą nie opłaca się składek, lub w ogóle bez żadnego kontraktu – wskazuje prof. Robert Gwiazdowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha, były przewodniczący Rady Nadzorczej ZUS.
Z tego samego powodu bezrobotni mogą stracić motywację do szukania pracy. W razie narodzin dziecka będą mieć roczne wsparcie finansowe, które w praktyce stanie się dla nich źródłem utrzymania.
Z obawami
Cel wprowadzenia zmian jest jasny – osoby, które obecnie są pozbawione finansowej pomocy w czasie opieki nad nowo narodzonym dzieckiem, zyskają takie wsparcie.
– Nie mam jednoznacznej opinii w sprawie propozycji przedstawionej w exposé. Pomoc jest na pewno konieczna, zwłaszcza w przypadku np. studentów. Propozycję, aby tę grupę rodziców objąć wsparciem, przedstawiał już prezydent Lech Kaczyński – przypomina dr Dorota Głogosz z Zakładu Problemów Rodziny Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.
Podkreśla jednak, że pomysł przedstawiony w wystąpieniu premier budzi wiele wątpliwości i wywołuje liczne zagrożenia. Na przykład może spowodować, że zmniejszy się motywacja kobiet do podjęcia pracy. A przecież ich aktywizacja zawodowa powinna być jednym z priorytetów polityki społecznej.
Również z perspektywy kondycji finansowej Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS) zmiana będzie miała negatywne skutki. Chodzi nie tylko o to, że trzeba będzie znaleźć dodatkowe pieniądze na wypłaty nowych świadczeń. Do FUS trafi też mniej pieniędzy, jeśli niektórzy ubezpieczeni zrezygnują z dobrowolnego opłacania składki chorobowej i zamienią obecne umowy-zlecenia na dzieła (od tych ostatnich nie dokonuje się wpłat do ZUS).
Podobne nadużycia mogą dotyczyć osób, które nie mają żadnych źródeł utrzymania. Dla nich urodzenie np. kilkorga dzieci będzie sposobem na uzyskanie środków finansowych nawet przez kilka lat.
– Pytanie, czy chodzi nam o takie zwiększenie liczby urodzin, które może przecież prowadzić do sytuacji patologicznych. Na pewno trzeba pomyśleć o wprowadzeniu mechanizmów weryfikacji prawa do nowych świadczeń, tak aby nie były one nadużywane i nie stały się drugim becikowym – tłumaczy dr Dorota Głogosz.
Na inne mankamenty w exposé premier zwracają uwagę związki zawodowe.
– Przewidywania co do nadużycia uprawnień nie powinny powstrzymywać zmiany przepisów, która ma wyrównać szanse różnych grup zawodowych na stabilizację ułatwiającą podjęcie decyzji o posiadaniu dziecka. Zawsze może znaleźć się ktoś, kto będzie obchodził prawo – uważa Danuta Wojdat, pełnomocnik ds. kobiet Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”.
Jej zdaniem propozycje nowelizacji nie powinny jednak ograniczać się jedynie do urlopów czy świadczeń.
– Konieczne jest równoczesne zadbanie o stabilność zatrudnienia, zwłaszcza dla osób młodych, politykę mieszkaniową, dobrą opiekę instytucjonalną. W przeciwnym razie nadal będziemy się dziwić, że Polki rodzą dzieci, ale na emigracji w Wielkiej Brytanii – dodaje ekspert „Solidarności”.
Co w projekcie
Zapowiedź wprowadzenia formy wsparcia dla wszystkich rodziców na razie ma bardzo ogólny charakter.
– To, jakie skutki wywoła wprowadzenie świadczenia z tytułu urodzenia dziecka, będzie w dużej mierze zależało od tego, jak skonstruowane zostaną nowe przepisy – wskazuje prof. Robert Gwiazdowski.
Dopiero gdy zostanie przedstawiony projekt nowelizacji, wyjaśnione zostaną wszystkie szczegółowe wątpliwości. A tych po środowym exposé premier nie brakuje. Dotyczą przede wszystkim tego, jak określona będzie grupa osób uprawnionych do nowego świadczenia. Czy otrzymają je jedynie studenci dzienni, czy także ci uczący się zaocznie, a więc płacący za naukę? Czy przepisy będą przewidywały możliwość odebrania świadczenia – np. czy osoba bezrobotna utraci je, jeśli w trakcie jego pobierania znajdzie pracę (takie rozwiązanie na pewno demotywowałoby do szukania etatu, ale trudno też sobie wyobrazić, aby osoba w tym samym czasie pobierała wynagrodzenie i specjalne świadczenie)?
Otwarte pozostaje też pytanie, czy pieniądze z tytułu urodzenia dziecka będą wliczane do dochodu rodziny, od którego zależy prawo do świadczeń rodzinnych lub z pomocy społecznej (wiele wskazuje, że powinny być wliczane).
– To bardzo istotne kwestie. Nieracjonalne byłoby przyjmowanie nowych rozwiązań mających ułatwić podjęcie decyzji o posiadaniu dziecka, które jednocześnie będą pozbawiać rodziców innych, wcześniejszych form wsparcia – twierdzi Danuta Wojdat.
Komentarze(20)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszePopieram premier Kopacz. Mam nadzieję, że uda jej się polepszyć sytuację w Polsce, bo to co się dzieje ...
to tylko kiełbasa wyborcza
a juz myslalam, ze bedzie pani myslacym premierem o nas wszystkich, zebysmy to my planowali nasze zycie i wydatki stosownie do zarobkow, a nie do jalmuzny sowieckiej jak 70 lat po wojnie - teraz chce pani nadal tak?
co Wam z tych dodatkow jak ogolicie nas z innej strony - zabierajac mieszkania i dajec je np. przyjezdnym! a my Polacy albo na ulice - albo za granice! to przypomina mi jakies czasy! zmien to pani!!! moze wtedy uwierze w te nowosci POspolitosci!
to oszust,
polak to nierób,
itd
nawet gdyby skala tych oszustw miałaby znaczenie
i to i tak nie osiągnie promili strat które świadomie Polsce i Polakom przysparzają każdego dnia polsko języczne korporacje
prawniczo sędziowskie,
naukowe z zakresu nauk społecznych i humanistycznych,
polityczne
trochę ostrożniej z tą ubecką ostroznością
dziennikarskie
W mojej gminie, gdzie bardzo ciężko o pracę a w związku z tym pensje niewiele przekraczają minimalną krajową tzw. becikowe to dla wielu rodzin niezły zastrzyk gotówki, choć zazwyczaj kropla w morzu potrzeb jakie generuje posiadanie małego dziecka. Niestety jeśli porozmawia się z wieloma z rodzin stale korzystających z pomocy społecznej to okazuje, że becikowe jest przez nich traktowane jako :
- możliwość kupienia czegoś typu lepszy telewizor, laptop, komórka itp.
- pokrycia długów
- dodatkowych środków na przyjemności
Co więcej nierzadkie są przypadki gdy ojciec dziecka pozostawia kobietę w ciąży bez pomocy i środków do życia a po urodzeniu dziecka w ogóle się nim nie interesuje, ale jak tylko dostanie ona "becikowe" to pojawia się po "swoją dolę" z tej kwoty. Mamy też w mojej okolicy kilka rodzin założonych przez pary wiecznych bezrobotnych u których co rok to prorok a rekordziści mają nawet dziesięcioro lub więcej dzieci.. Rodzice ci są pierwsi z wyciągniętą ręką w pomocy społecznej, caritasie, banku żywności itp. instytucjach. W ich przekonaniu wszystko im się należy i to za darmo, bo przecież mają dużo dzieci. Pracować nie mogą bo kto się wtedy dziećmi zajmie lub pensja jaką oferuje im pracodawca jako ludziom bez konkretnych kwalifikacji w ich ocenie jest "nieopłacalna" i nie do przyjęcia.Żadna inna niż finansowa forma pomocy jest im do niczego niepotrzebna i na próbę jej przyznania reagują nierzadko agresją, ponieważ w wielu przypadkach pomniejsza ona zgodnie z prawem dostępne dla nich środki finansowe do "wyrwania" z pomocy. Tymczasem smutna prawda wygląda tak, że co jakiś czas dzieci z tej rodziny wskutek zaniedbań rodziców przechodzą na państwowy garnuszek, ponieważ ci ludzie nie wychowują swoich dzieci z troską i miłością a nierzadko oprócz całkowitej obojętności na sprawy dzieci wykraczające poza pełny żołądek i ubranie na grzbiecie w rodzinach tych dochodzi do przemocy psychicznej lub niestety fizycznej wobec dzieci.. Dla tych "ludzi" dziecko to powód do tego by coś dostać a jak nie można już nic dostać to niech je państwo zabiera by było mniej gęb do wyżywienia. Z dziećmi w placówkach i rodzinach zastępczych tacy rodzice zrywają jakikolwiek kontakt i nie robią nic by je odzyskać. Dzieci w pieczy zastępczej interesują ich wtedy gdy opuszczają placówki lub rodziny zastępcze i mogą liczyć na gwarantowane przez prawo do 1-4 tysięcy złotych na zagospodarowanie się. Przecież zawsze kąt można im udostępnić by dostać pieniądze na malowanie, nowe RTV lub AGD. Dla tych ludzi owe 1000 złotych to byłby niezły i łatwy do wzięcia dochód bo wielu gminach z dala od wielkich aglomeracji nawet bardzo "zaradny" "zawodowy biedny" może liczyć na im połowy tej kwoty miesięcznie i to najczęściej też tylko okresowo. Skoro więc za 500 złotych nauczyli się żyć to 1000 na pewno będzie silną zachętą do posiadania kolejnych dzieci. W końcu niczym nie ryzykują. Becikowe dostaną a jakby co to są tak biedni, że za pobyt dziecka w pieczy zastępczej i tak nic państwu nie będą musieli zwracać.
Oczywiście powyższa historia opis jednostkowych patologii, ale jeden lub więcej podobny przypadek w każdej gminie daje niepokojąco dużą grupę ludzi, którzy w przypadku źle skonstruowanego świadczenia będą żyli na nasz podatników koszt krzywdząc dzieci. A chyba nie taki jest cel pani premier i jej pomysłu.
ale te dzieci kiedyś dorosną... i wszystkie pójdą drogą swoich rodziców??? Myślę że zaczną jednak pracować i będą "spłacać" dług zaciągnięty przez pseudorodziców... Nie każdy w tym kraju to złodziej i nie każdy rodzic to wyłudzacz zasiłków itd...
To jest taka pomoc jak teraz dla emerytów po 36zł.