Stan zatrudnienia w organie rentowym w 2020 r. w porównaniu z 2019 r. nieznacznie się zmniejszył. Związkowcy wskazują, że to zaskakujące w obliczu nowych zadań, które nałożono na pracowników. Centrala nie widzi problemu i wskazuje na szeroką elektronizację

Na koniec 2020 r. w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych było zatrudnionych 43 284 osóby, a w 2019 r. 44 934 osóby – wynika z najnowszego sprawozdania z działalności ZUS. W zeszłym roku zatrudniono 1675 osób, a stosunek pracy rozwiązano z 3133 pracownikami. W 2019 r. zatrudniono 3359 osób, pożegnano się z 3142 osobami.
Różne punkty widzenia
Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS, zwraca uwagę, że na poziom zatrudnienia mają wpływ odejścia pracowników w związku z emeryturą, ale są też sytuacje indywidualne skutkujące rozwiązywaniem umów o pracę bądź ich nieprzedłużaniem. – Najczęściej dotyczy to osób, które nie dają gwarancji wysokiej jakości wykonywanych obowiązków – wyjaśnia.
Beata Wójcik, przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników ZUS, zwraca jednak uwagę, że ten spadek liczby zatrudnionych nie byłby tak odczuwalny, gdyby nie to, że ZUS wziął na siebie w ostatnim czasie wiele dodatkowych zadań.
– Przejęliśmy praktycznie całą pomoc z tarczy antykryzysowej. Do tego dochodzi obsługa programu „Dobry start”. Cały czas musimy też realizować nasze podstawowe obowiązki związane ze świadczeniami z ubezpieczeń społecznych. A w przyszłym roku mamy odpowiadać jeszcze za program 500 plus. To wszystko wymusza zaangażowanie dużej liczby pracowników, a zatrudnienie się nie zwiększa. Wprost przeciwnie – mówi nasza rozmówczyni.
Podkreśla, że część osób po osiągnięciu wieku emerytalnego decyduje się zrezygnować z dalszej aktywności zawodowej z powodu dużej liczby zadań. – Problem w tym, że wielu z tych etatów pracodawca nie odnawia – podkreśla Beata Wójcik.
Centrala inaczej patrzy na tę kwestię. Paweł Żebrowski zapewnia, że liczba realizowanych obecnie zadań nie przekłada się bezpośrednio na konieczność zatrudniania nowych osób.
– Organ rentowy w ostatnich latach postawił na automatyzację i elektronizację, co pozwoliło na lepsze zarządzanie całą instytucją – przekonuje.
Jako dowód na poparcie tych słów podaje, że w 2020 r. średnia miesięczna liczba nadgodzin na aktywnego pracownika ZUS wyniosła zaledwie 3,1 godziny i była związana przede wszystkim z absencją chorobową pracowników w związku z pandemią.
Rekrutacje trwają
Paweł Żebrowski zwraca uwagę, że w ZUS cały czas odbywają się rekrutacje wewnętrzne. – Przyjmujemy założenie, że jest to rozwiązanie optymalne zarówno dla pracodawcy, jak i dla pracowników – wskazuje rzecznik.
Inaczej tę kwestię ocenia Beata Wójcik. – W 2020 r. pozyskiwanie pracowników w ZUS odbywało się przede wszystkim w ramach rekrutacji wewnętrznych. Osoby, które do nich przystępują, zwykle nie kierują się jednak chęcią nabycia nowych umiejętności zawodowych w innej komórce (choć pewnie są wyjątki). Zazwyczaj przechodzą do innych struktur, bo są po prostu przemęczone. Exodus z pionu dochodów do pionu orzecznictwa lekarskiego, administracji albo archiwum, gdzie nie wymaga się pracy w tak dużej liczbie systemów i aplikacji, nie jest rzadkim zjawiskiem – wyjaśnia szefowa związku.
Problem stanowią też rekrutacje zewnętrzne. Beata Wójcik zwraca uwagę, że ZUS często przegrywa walkę o pracownika z innymi uczestnikami rynku. – Młode osoby, które do nas przychodzą i dowiadują się, że ich wynagrodzenie będzie zbliżone do pensji minimalnej, nie zagrzewają długo miejsca w ZUS. Taka płaca nie jest dla nich konkurencyjna. Dodatkowo u nas nie ma też dodatku stażowego – mówi.
Dodaje, że od dłuższego czasu następuje spłaszczenie wynagrodzeń, bo pensja minimalna rośnie, a podwyżek płac nie ma. – Pensje w budżetówce są co i rusz zamrażane. To zdaniem rządzących najlepszy sposób na oszczędności, co jest oczywiście błędem – podkreśla szefowa związku.
Przyznaje, że dużo zależy od specyfiki lokalnego rynku pracy. – W różnych miejscach w Polsce sytuacja wygląda inaczej. W dużych aglomeracjach ludzie mają możliwość wyboru, dlatego często jest tam problem z rekrutacją. W regionach, gdzie urzędy są głównym pracodawcą, zapewne wygląda to lepiej – dodaje.
Beata Wójcik podkreśla, że właśnie z powodu niskich zarobków i dużego obciążenia pracą związek wszedł z pracodawcą w spór zbiorowy. – Przyjęcia nowych pracowników i realizacja naszych żądań mogą sprawić, że ZUS stanie się atrakcyjniejszym pracodawcą. Bo pracy przybywa, a wynagrodzenia stoją w miejscu – mówi. ©℗
Wybrane aspekty działalności Zakładu Ubezpieczeń Społecznych