W razie ujawnienia nielegalnego zatrudnienia to firma pokryje koszty podatkowo-składkowe. Groźba sankcji może wpłynąć na zatrudniających, ale nie wyeliminuje całej szarej strefy

Firma zapłaci z własnej kieszeni zaległe podatki i składki za pracownika zatrudnionego na czarno oraz dodatkową karę. Ma to dotyczyć każdego ujawnionego przypadku nielegalnego zatrudnienia, a nie tylko sytuacji, gdy sam zatrudniony zgłosi nielegalną pracę np. do Krajowej Administracji Skarbowej lub Państwowej Inspekcji Pracy. Takie rozwiązania przewiduje projekt nowelizacji ustaw podatkowych, realizujący założenia Polskiego Ładu. Przedstawiciele rządu zapowiadali wprowadzenie takich zmian, ale projekt doprecyzowuje wcześniej przedstawiane propozycje (np. w zakresie należności składkowych).
– W teorii proponowane rozwiązania powinny być bodźcem dla zatrudnionych do ujawniania pracy na czarno. W praktyce znaczna część z nich chce zarobkować w szarej strefie, bo np. nie mogą pracować legalnie lub zależy im na wyższej pensji – podkreśla Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Wina firmy
Obecnie ujawnienie przypadków zatrudnienia bez umowy lub wypłacenia części pensji pod stołem nie zwalnia zarobkującego w ten sposób z rozliczenia PIT. Po zmianach obciążenia te przejmie w całości pracodawca. Projekt przewiduje bowiem, że przychodem z działalności gospodarczej będzie również ten z tytułu nielegalnego zatrudnienia oraz ze stosunku pracy w części, w jakiej pracodawca nie ujawnił ich właściwym organom państwowym. Jednocześnie wynagrodzenia z tytułu pracy na czarno (lub wypłacane w części pod stołem) będą wyłączone z kosztów uzyskania przychodów. – W ten sposób nieuczciwy pracodawca niejako przejmie ciężar opodatkowania podatkiem dochodowym wynagrodzenia osoby fizycznej – wskazał resort finansów w uzasadnieniu projektu.
Dodatkowo za każdy miesiąc zatrudnienia na czarno firma będzie musiała doliczać przychód w wysokości minimalnej pensji, niezależnie od tego, czy wypłacała pensję pracującemu na czarno (i w jakiej wysokości; to rodzaj sankcji za zatrudnienie w szarej strefie).
W porównaniu z wcześniejszymi zapowiedziami projekt doprecyzował w tym zakresie m.in. przesłanki stosowania nowych przepisów. Wynika z niego, że omawiane rozwiązania będą dotyczyć przypadków stwierdzenia nielegalnego zatrudnienia – w domyśle przez odpowiedni organ publiczny (np. inspekcję pracy) – a nie jedynie sytuacji, gdy do tego stwierdzenia dojdzie na skutek zgłoszenia przez samego zatrudnionego na czarno (choć oczywiście zmienione reguły mają zachęcać do tego zarobkujących w szarej strefie; konsekwencje poniesie bowiem wyłącznie firma).
Istotne doprecyzowanie dotyczy też należności z tytułu ubezpieczenia społecznego. W przypadku stwierdzenia nielegalnego zatrudnienia lub zaniżenia podstawy wymiaru składek pracowników wpłaty do ZUS – należne od wynagrodzenia zarobkującego na czarno oraz pensji wypłacanej pod stołem – będą w całości finansowane przez pracodawcę. Analogiczne rozwiązanie dotyczy składki zdrowotnej.
Co ważne, omawiane rozwiązania będą miały zastosowanie do przypadków pracy na czarno zaistniałych od dnia wejścia w życie nowych rozwiązań (prawo nie działa wstecz).
Będzie skutek?
Eksperci podkreślają, że po zmianach firmy będą podwójnie karane za zatrudnianie na czarno (brak możliwości zaliczenia wydatku do kosztów oraz przypisanie dodatkowego przychodu). Jednocześnie zatrudnieni, którzy godzą się na nierejestrowaną pracę – nierzadko dobrowolnie, z chęci otrzymania wyższej pensji do ręki – nie poniosą żadnych konsekwencji.
– Projektodawca nie wziął pod uwagę, że w sytuacji braku rąk do pracy to zatrudnieni mają większy wpływ na warunki zatrudnienia. Jeśli zależy im na umowie o pracę, to łatwo ją uzyskają. Często to jednak im samym zależy na zarobkowaniu w szarej strefie, bo np. mają długi i chcą uniknąć ich ściągnięcia lub obawiają się o utratę świadczeń z pomocy społecznej z powodu przekroczenia progu dochodów – wskazuje Łukasz Kozłowski.
Dodaje, że znaczną część nielegalnie zatrudnionych stanowią cudzoziemcy, którzy nie spełniają wymogów prawnych do podjęcia legalnej pracy (bo np. nie mają uregulowanego pobytu). – Oni raczej będą unikać kontaktu z organami kontrolnymi. Nie mam przekonania, że projektowane rozwiązania będą skuteczną metodą walki z szarą strefą – dodaje.
Pracodawcy podkreślają, że nowe rozwiązania mogą też zachęcać do nadużyć ze strony zarobkujących. Ci ostatni mogą proponować lub wręcz wymuszać angaż na czarno, przez określony czas otrzymywać wyższe wynagrodzenie do ręki, a następnie zgłosić nielegalną pracę do np. PIP. Firma zapłaci za nich zaległe składki, więc w praktyce zyskują podwójnie (na pewno więcej niż osoby, które od razu podejmują pracę zgodnie z prawem).
Oczywiście przedsiębiorca powinien odmawiać zatrudnienia bez umowy, więc poniesie w takiej sytuacji konsekwencje swoich decyzji, ale nie da się ukryć, że nowe przepisy mogą wpłynąć negatywnie na motywacje zarobkujących.
– Zaostrzanie przepisów w zakresie nielegalnej pracy jest zrozumiałe, ale pod warunkiem że jednocześnie ułatwia się legalne zatrudnienie. Obecnie to ostatnie wiąże się z tak wieloma obowiązkami i obostrzeniami, że zatrudniający, choćby mikrofirma z jednym pracownikiem, musi korzystać z obsługi specjalistów w tym zakresie. Jeśli ustawodawca zwiększa ryzyko po stronie firm, to jednocześnie powinien zadbać o uproszczenie ich działalności w aspekcie zatrudnienia – podsumowuje Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.
Praca na czarno w liczbach