Centralne związkowe i ogólnopolskie organizacje pracodawców nie uzgodniły wspólnego stanowiska w sprawie przyszłorocznego wzrostu płacy minimalnej, wynagrodzeń w sferze publicznej i emerytur.

– Teraz mamy czas na zawarcie odrębnych porozumień partnerów społecznych reprezentowanych w Radzie Dialogu Społecznego. Organizacje pracodawców dotychczas przedstawiały zbliżone stanowiska w omawianych sprawach – podkreśla Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Większość zrzeszeń reprezentujących przedsiębiorców poparła wzrost minimalnej płacy jedynie o kwotę zagwarantowaną przepisami (czyli o 184,70 zł; najniższe wynagrodzenie wyniosłoby 2984,70 zł). Pojawiały się także głosy, aby w trudnej sytuacji kryzysu wywołanego pandemią wzrost był jeszcze mniejszy (jedynie o wskaźnik inflacji). To wydaje się jednak mało prawdopodobne, przynajmniej w tym roku, bo wymagałoby nowelizacji ustawy z 10 października 2002 r. o minimalnym wynagrodzeniu za pracę (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 2177). Reprezentowane w RDS organizacje pracodawców mają też podobne stanowiska co do wzrostu wynagrodzeń w sferze budżetowej. Proponują podwyżkę na poziomie 5–6 proc., przy czym niektórzy przedstawiciele przedsiębiorców uzależniają je od redukcji zatrudnienia w ich zdaniem zbyt rozrośniętym sektorze publicznym.
W tej kwestii tradycyjnie bardziej doniosłe znaczenie ma opinia związków zawodowych i ich negocjacje z rządem. Trzy ogólnopolskie centrale przyjęły w tym zakresie jednolite stanowisko. Proponują wzrost płac w budżetówce o 12 proc. Różnią się za to w sprawie podwyżki przyszłorocznego minimalnego wynagrodzenia. NSZZ „Solidarność” i Forum Związków Zawodowych zaproponowały wzrost o 10,71 proc., czyli o 300 zł (najniższa pensja wyniosłaby 3100 zł). OPZZ postuluje inne rozwiązanie. – Podtrzymujemy propozycję podwyżki o 500 zł netto. Kwotę tę można osiągnąć hybrydowo, poprzez obniżenie klina podatkowego o 250 zł i nominalny wzrost minimalnej płacy o taką samą wartość – podkreśla Norbert Kusiak, dyrektor wydziału polityki gospodarczej i funduszy strukturalnych OPZZ.
Porozumienie związków wydaje się więc możliwe, choćby częściowo (np. co do podwyżek płac w sferze publicznej i waloryzacji emerytur). – Nasze cele są zbieżne. Niepokoi raczej stan dialogu społecznego. Najpierw mieliśmy oceniać Krajowy Plan Odbudowy, nie znając Polskiego Ładu, który może znacząco wpłynąć na wynagrodzenia, koszty zatrudnienia, politykę społeczną. Ogólne założenia tego ostatniego poznaliśmy już po zakończeniu etapu negocjacji wskaźników budżetowych. I to bez szczegółów, które przesądzą o ocenie całej propozycji. Jak mamy więc prowadzić rzetelne konsultacje przyszłorocznych podwyżek? – wskazuje Grzegorz Sikora, dyrektor ds. komunikacji Forum Związków Zawodowych.
Coraz bardziej widoczna jest więc fasadowość konsultacji w RDS, bo ostatecznie i tak decyzję w omawianych sprawach podejmuje rząd. Na obecnym etapie negocjacji związki i pracodawcy reprezentowani w radzie mają pięć dni roboczych na przedstawienie odrębnych stanowisk. Jeżeli któraś ze stron nie jest w stanie przyjąć wspólnej opinii, każda z organizacji reprezentowanych w RDS (sześć organizacji pracodawców i trzy związkowe centrale) ma dodatkowe pięć dni. W ten sposób zakończy się etap konsultowania wskaźników wzrostu świadczeń. Następnie swoje propozycje podwyżek przedstawi rząd (do 15 czerwca) i rozpoczną się negocjacje w sprawie konkretnych kwot.