W przyszłym roku najniższe wynagrodzenie dla pracowników będzie musiało wynieść co najmniej 2984,70 zł, a minimalna stawka godzinowa dla samozatrudnionych i zleceniobiorców 19,50 zł. Taką wysokość gwarantuje mechanizm przewidziany w ustawie z 10 października 2002 r. o minimalnym wynagrodzeniu za pracę (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 2177).

Decydujące znaczenie w tym względzie ma opublikowana wczoraj przez GUS wysokość przeciętnego wynagrodzenia w I kw. 2021 r. Wyniosło ono 5681,56 zł, co oznacza, że tegoroczna płaca minimalna (2800 zł) nie osiągnęła poziomu 50 proc. średniej płacy (stanowi 49,3 proc.). Tym samym przyszłoroczną podwyżkę najniższego wynagrodzenia wciąż trzeba będzie zwiększyć o 2/3 wskaźnika prognozowanego realnego przyrostu produktu krajowego brutto. Wyniesie ona zatem co najmniej 184,70 zł. Gdyby przeciętne wynagrodzenie wyniosło poniżej 5600 zł, płaca minimalna musiałaby wzrosnąć „tylko” o 103,70 zł.
Ostateczna wysokość najniższej płacy zostanie ustalona w porozumieniu z partnerami społecznymi reprezentowanymi w Radzie Dialogu Społecznego. Jeśli nie uda się z nimi porozumieć, zdecyduje o tym samodzielnie rząd.
– Pamiętajmy, że gospodarka odbudowuje się po kryzysie. Podwyżka gwarantowana przepisami jest wysoka i – zdaniem pracodawców – wystarczająca. Na pewno ogranicza ona też pole do negocjacji w RDS – wskazuje Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Przypomnijmy, że w radzie trwają rozmowy partnerów społecznych w sprawie wspólnego stanowiska dotyczącego przyszłorocznych podwyżek świadczeń. Chodzi o wzrost nie tylko minimalnej płacy, ale także wynagrodzeń w gospodarce narodowej (w tym w sferze budżetowej) oraz emerytur i rent. Podstawą negocjacji są wskaźniki makroekonomiczne zawarte w przyjętym przez rząd Wieloletnim Planie Finansowym Państwa na lata 2021–2024. Rozmowy nie są łatwe. Pracodawcy coraz częściej apelują o zmianę mechanizmu ustalania najniższego wynagrodzenia, bo ten obecny – przewidziany w przepisach – nie uwzględnia ewentualnego pogorszenia sytuacji gospodarczej.
– Płaca minimalna powinna stanowić 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia. W ten sposób uwzględniałaby realną sytuację na rynku pracy, okresy wzrostu i spadku koniunktury. Płace rosną szybciej niż produktywność, a to pułapka, która może doprowadzić do pogorszenia konkurencyjności gospodarki – wskazuje Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.
Inaczej omawianą kwestię przedstawiają związkowcy.
– Naszym zdaniem minimalne wynagrodzenie powinno wzrosnąć w przyszłym roku o 500 zł. Podwyżkę tę można zrealizować hybrydowo – częściowo przez nominalny wzrost, a częściowo przez obniżenie klina podatkowego – wskazuje Norbert Kusiak, dyrektor wydziału polityki gospodarczej i funduszy strukturalnych OPZZ.
Rozmowy związkowców i pracodawców w sprawie podwyżek nie będą proste, ale są kontynuowane (spotkania w tej sprawie miały odbyć się wczoraj, już po zamknięciu wydania DGP). Przypomnijmy, że na obecnym etapie konsultacji partnerzy społeczni reprezentowani w RDS mają 10 dni od otrzymania WPFP na przedstawienie wspólnej propozycji w sprawie wzrostu wspomnianych wcześniej świadczeń. Jeśli się nie porozumieją, każda ze stron (pracodawcy i związki zawodowe) mają pięć dni roboczych na przedstawienie własnej propozycji. Jeżeli któraś ze stron nie jest w stanie przyjąć wspólnej opinii, każda z organizacji reprezentowanych w radzie ma dodatkowe pięć dni na przedstawienie stanowiska.
Z nieoficjalnych informacji DGP wynika, że porozumienie związków i organizacji pracodawców będzie trudne, ale są duże szanse na przyjęcie dwóch odrębnych stanowisk (przez obie strony).