- Po pandemii obawiamy się olbrzymich zatorów w urzędach, a to odbije się bezpośrednio na firmach, które będą miały ogromne problemy z brakami kadrowymi - mówi w wywiadzie dla DGP Wojciech Ratajczyk, prezes Trenkwalder Polska, członek zarządu Polskiego Forum HR.

Firmy zatrudniające cudzoziemców spodziewają się problemów, gdy skończy się pandemia. Dlaczego?
Przepisy wprowadzone przez rząd na czas epidemii uprościły procedurę legalizującą pobyt i zatrudnienie obcokrajowców w Polsce. Dzięki temu pracujący u nas obcokrajowcy i ich pracodawcy nie muszą martwić się o zezwolenia, zostały one przedłużone automatycznie. Jednak ten stan nie będzie trwał wiecznie. Pandemia się kiedyś skończy, a wraz nią wygaśnie ten przywilej. Według szacunków rządu cała dorosła populacja Polaków, którzy zgłosili chęć szczepienia, powinna być zaszczepiona do końca czerwca br., a w okresie wakacji powinniśmy osiągnąć w Polsce odporność populacyjną. To daje nadzieję na dalsze luzowanie obostrzeń i finalnie zniesienie stanu zagrożenia epidemicznego w ciągu najbliższych miesięcy. To oznacza powrót do przepisów sprzed epidemii. A wtedy zacznie się walka z czasem o legalizację dokumentów pracowniczych.
Ile będzie na to czasu?
Tzw. ustawy covidowe, uchwalone pomiędzy marcem i majem 2020 r., wydłużają ważność pozwoleń na pracę i pobyt cudzoziemców do 30 dni po ogłoszeniu zakończenia stanu zagrożenia epidemicznego. Zatem pracodawcy będą mieli tylko miesiąc na przedłużenie dokumentów dla swoich pracowników.
Ilu cudzoziemców ten problem będzie dotyczył?
Trudno o dokładną liczbę. Wiadomo, że dotknie setek firm zwłaszcza z branży produkcyjnej, które zatrudniają najwięcej cudzoziemców, i tysiące pracowników. Staraliśmy się to oszacować. Z naszych wyliczeń wynika, że obecnie legalnie pracuje w Polsce 725 tys. obcokrajowców, z czego 457 tys. ma karty pobytu. Tak więc 268 tys. jest zatrudnionych na podstawie oświadczeń lub zezwoleń na pracę, przebywa na podstawie wiz i pobytów bezwizowych, które należy regularnie odnawiać. Według naszych szacunków z puli tych 268 tys. obcokrajowców zatrudnionych w Polsce, 35 proc., czyli ok. 90 tys. pracuje nadal tylko na podstawie ustaw covidowych. Ale to ostrożna liczba. Może być ich nawet dwukrotnie więcej. A to będzie oznaczało, że tuż po pandemii do urzędów wojewódzkich wpłyną tysiące wniosków o zgodę na pracę w Polsce.
Będą w stanie je rozpatrzeć?
Problem polega na tym, że już teraz w urzędach na wydanie zezwolenia na pracę czeka się długo. W zależności od województwa, trwa to od miesiąca do nawet czterech. W ciągu jednego tygodnia urzędy są w stanie rozpatrzeć średnio ok. 100 wniosków o karty czasowego pobytu, co w skali miesiąca daje ok. 400–500. Jeżeli do tego dodamy, ostrożnie licząc, ok. 90 tys. obcokrajowców, którzy stracą prawo do pracy w Polsce w ciągu 30 dni po pandemii, urzędy sobie z tym nie poradzą. Co więcej, wielkimi krokami zbliża się okres prac sezonowych, w którym notuje się większą liczbę zgłoszeń o pozwolenie na pracę dla cudzoziemców. Obawiamy się olbrzymich zatorów, a to odbije się bezpośrednio na firmach, które będą miały ogromne problemy z brakami kadrowymi.
Co można zrobić, aby temu zapobiec?
Z jednej strony apelujemy do rządu o wydłużenie okresu po pandemii na uzyskanie zgód na pobyt i pracę dla cudzoziemców do trzech miesięcy. To na pewno pozwoli rozładować kolejki w urzędach. Z drugiej strony, pracodawcy już powinni zacząć działać.
Jak?
Pracodawcy, którzy będą czekać do ostatniej chwili z uaktualnieniem dokumentów legalizacyjnych, mogą zwyczajnie nie zdążyć, dlatego warto już teraz pomyśleć o przedłużeniu legalizacji pracy i pobytu dla swoich pracowników. W przypadku pozyskania zezwolenia na pracę trzeba udać się do urzędu wojewódzkiego, który w szczególnych przypadkach wymaga dodatkowo załącznika ze zgodą starosty na zatrudnianie cudzoziemca. A ta zostanie wydana, jeśli w regionie nie ma polskich pracowników, którzy mogliby wykonywać pracę, do której chcemy zatrudnić obcokrajowca. Ustawowo na taką zgodę czeka się do czterech tygodni. To dodatkowo wydłuża czas pozyskania zezwolenia. W tej chwili też trudno powiedzieć, czy w momencie odwołania stanu zagrożenia epidemicznego wrócą do urzędów dawne procedury, a na ile pozostanie praca hybrydowa lub online. Obecnie, aby załatwić zezwolenie na pracę dla cudzoziemca, trzeba umówić się na termin. Jest ich bardzo mało, bo jest duża liczba cudzoziemców, którzy chcą podjąć pracę w Polsce. Kiedy urząd udostępnia kalendarz na dany miesiąc, wolne terminy znikają praktycznie w ciągu kilkunastu minut. Trudno też teraz powiedzieć, czy urzędy wrócą do pracy stacjonarnej i czy wystarczy wtedy ustawić się o czwartej rano pod urzędem, tak jak wcześniej, aby zdobyć upragniony numerek i złożyć wniosek o zezwolenie tego samego dnia.
Co się stanie, jeżeli pracodawcom nie uda się otrzymać zezwoleń w wymaganym terminie?
Są dwie możliwości. Jeśli w ciągu 30 dni od momentu odwołania stanu zagrożenia epidemicznego pracodawca nie zdąży zalegalizować pobytu i pracy dla swoich pracowników z zagranicy, to zostanie bez wykwalifikowanego zespołu. Cudzoziemiec nie będzie mógł podjąć stałej pracy i zostanie zmuszony do czekania na ponowne zatrudnienie nawet kilka miesięcy. A jeśli nie będzie w stanie utrzymać się w Polsce do czasu ponownego podjęcia pracy, prawdopodobnie wróci do swojego kraju. Drugi scenariusz jest taki, że pracownicy trafią do szarej strefy i będą pracować na czarno.
Rząd obiecuje, że przedstawi nową ustawę o zatrudnianiu cudzoziemców. Na razie jednak poza zapowiedziami nie ma konkretów. Na jakie rozwiązania liczą pracodawcy?
Bez pracowników z zagranicy polska gospodarka nie będzie się rozwijać, dlatego potrzebny jest prosty i spójny system zatrudniania obcokrajowców w Polsce. Obecne przepisy są skomplikowane i obarczają firmy nadmierną biurokracją. Blokuje to dostęp do polskiego rynku pracy. Dlatego zabiegamy o uproszczenie procedur. Często pojawia się w debacie publicznej bardzo szkodliwy, nieprawdziwy argument, że cudzoziemcy zabierają Polakom miejsca pracy i hamują wzrost płac, bo pracują za niższe stawki. To mit. Obecnie bezrobocie w Polsce jest na bardzo niskim poziomie. Nawet, jeżeli podniesiemy płace, nie spowoduje to, że pojawi się więcej rąk do pracy. Dlatego firmy muszą zatrudniać cudzoziemców, bo na rodzimym rynku po prostu brakuje pracowników. Uproszczona procedura zatrudniania w Polsce powinna objąć nie tylko obywateli z sześciu państw (obecnie są to: Ukraina, Białoruś, Armenia, Mołdawia, Rosja czy Gruzja), ale także z Dalekiego Wschodu (przykładowo Indie, Nepal, Wietnam czy Bangladesz). Już teraz pracodawcy starają się szukać rozwiązań, aby zatrudniać tych pracowników, np. ściągając ich do Polski jako studentów. Widać to zwłaszcza w dużych miastach, gdzie te osoby, zwłaszcza Hindusi, pracują m.in. w firmach zajmujących się dowozem jedzenia. Ale pracodawcy nie powinni szukać tylnych drzwi, by móc zatrudnić w Polsce pracownika z zagranicy. Potrzebna jest długofalowa strategia zatrudniania obcokrajowców. System musi się zmienić.©℗
Rozmawiała Urszula Mirowska-Łoskot