Polecenie dotyczące dodatków covidowych dla personelu medycznego należy zmienić i uaktualnić – przyznaje resort zdrowia.

Podczas wczorajszego posiedzenia sejmowej komisji zdrowia posłowie wskazywali na związane z nim problemy interpretacyjne i pominięcie pracowników szpitali, którzy nie wykonują zawodów medycznych, ale mają styczność z zakażonymi pacjentami.
– Usłyszałem jasne oczekiwania komisji zdrowia, aby to polecenie zostało zmienione, i obiecuję, że tym się zajmiemy – zadeklarował wiceminister Maciej Miłkowski. Nie sprecyzował, czego będą dotyczyły modyfikacje, ale wcześniej odnosił się m.in. do wątpliwości, komu i w jakiej wysokości wypłacać pieniądze oraz do dyskryminacji pracowników niemedycznych.
Kwestia dodatków budzi emocje od początku. Wypłacane są one na mocy polecenia ministra zdrowia wydanego prezesowi NFZ w wysokości 100 proc. wynagrodzenia – niezależnie od formy zatrudnienia. Powinny je otrzymywać osoby pracujące w szpitalach II i III poziomu zabezpieczenia covidowego (czyli figurujących w rejestrach wojewody), mające bezpośredni kontakt z pacjentami z podejrzeniem i z zakażeniem wirusem SARS-CoV-2, a także wykonujące zawód medyczny w SOR-ach lub izbach przyjęć, zespołach ratownictwa medycznego oraz pracujące w laboratoriach, z którymi NFZ podpisał umowę na wykonywanie testów w kierunku koronawirusa. Fundusz nie wymaga ewidencjonowania czasu pracy konkretnego pracownika przy pacjentach z COVID-19, ale wskazuje, że udzielanie takich świadczeń nie może być incydentalne.
Mimo to wielu pracowników dodatków nie dostało, choć formalnie im się należą, albo nie otrzymują ich w oczekiwanej wysokości. Zdaniem ekspertów winne są niejasne przepisy. Potwierdzały to wypowiedzi posłów i gości komisji.
Resort zdaje sobie z tego sprawę. – To polecenie wywołało liczne problemy interpretacyjne – przyznał wiceminister Miłkowski, dodając, że wydano w związku z tym wiele wytycznych. Nie określił jednak, kiedy można się spodziewać zapowiedzianych przez niego zmian w tym zakresie. ©℗