W ostatnim czasie w Gorzowie Wielkopolskich oraz Rudzie Śląskiej doszło do dwóch incydentów, w czasie których interweniujący policjanci użyli broni palnej. Czy ich działanie było uzasadnione? - Problemem jest to, że policjanci nie potrafią we właściwy sposób zareagować w sytuacjach trudnych i nieprzewidywalnych. Mamy tu do czynienia z błędami systemowymi. Brakuje odpowiednich szkoleń, które nauczyłyby funkcjonariuszy, jak panować nad własnymi emocjami - przekonuje kryminolog, socjolog i pułkownik Służby Więziennej Paweł Moczydłowski.

Gorzów Wielkopolski. Agresywny mężczyzna uzbrojony w tasak i metalową rurkę niszczył samochody i szyby w pobliskich sklepach, a następnie próbował zaatakować interweniujących policjantów. Ci zdecydowali się użyć broni…

Moim zdaniem, ów osobnik demonstrował irracjonalną postawę, nie krył się ze swoim destrukcyjnym nastawieniem, wręcz to manifestował. Policjanci nie potrafili zdefiniować tego zagrożenia - przestraszyli się nieznanego a strach ma wielkie oczy. Źle zdefiniowali faktyczne zagrożenie i zareagowali bardzo lękowo, nieadekwatnie do sytuacji, sięgając po środek ostateczny, jakim jest broń palna. A gdzie przed tym ewentualna rozmowa, nawiązanie kontaktu, ewentualnie użycie gazu czy paralizatora?

Nawet jeśli funkcjonariusze uznali, że nie są w stanie spacyfikować napastnika bez stwarzania zagrożenia dla jego życia, jak również zdrowia i życia innych osób przebywających w tym miejscu, to w pierwszej kolejności powinni wezwać wsparcie.

Zgodnie z ustawą o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej policjant może użyć broni jedynie w celu odparcia bezpośredniego i bezprawnego zamachu na życie, zdrowie lub wolność swoją lub innej osoby oraz w celu przeciwdziałania czynnościom zmierzającym bezpośrednio do takiego zamachu. Czy w opisanej wyżej sytuacji użycie broni palnej było uzasadnione?

W mojej opinii reakcja policjantów w tej konkretnej sytuacji była absolutnie nieadekwatna do zagrożenia. Na nagraniu wyraźnie widać, że funkcjonariusze byli bardzo przestraszeni zachowaniem tego człowieka, a cała sytuacja zwyczajnie ich przerosła. Po oddaniu przez policjantów pierwszych strzałów napastnik przestraszył się, porzucił posiadaną broń i zaczął oddalać się od funkcjonariuszy. W momencie, gdy mężczyzna przestał być jakimkolwiek zagrożeniem dla zdrowia i życia policjantów, ich zachowanie stało się całkowicie nieracjonalne - zdecydowali się kontynuować ostrzeliwanie napastnika. Przypominało to odreagowanie emocjonalne za upokorzenie, którego doznali wcześniej. Jestem w stanie zrozumieć, że w taki sposób mógłby zachować się przeciętny Kowalski, który stanąłby oko w oko z niezrównoważonych psychicznie agresywnym napastnikiem. Tu mamy jednak do czynienia ze źle przeszkolonymi funkcjonariuszami policji.

Do użycia broni palnej doszło w szpitalu w Rudzie Śląskiej, gdzie wybudzony ze śpiączki pacjent również próbował zaatakować funkcjonariuszy. W tym wypadku ich interwencja doprowadziła do jego śmierci. Czy można w jakiś sposób usprawiedliwić zachowanie policjantów?

Musimy pamiętać, że w obydwu sytuacjach nie mieliśmy do czynienia z klasycznymi bandytami, których jedynym celem jest skrzywdzenie drugiej osoby. Zachowania mężczyzny z Gorzowa, jak również pacjenta szpitala w Rudzie Śląskiej wynikało bez wątpienia z określonych zaburzeń psychicznych. W tym drugim wypadku pacjent poszedł do szpitala po pomoc medyczną i nie miał agresywnych zamiarów. Jego zachowanie prawdopodobnie zostało spowodowane niewłaściwą reakcją na podane leki. Ci ludzie swoim zachowaniem naruszyli prawo, a zadaniem policji jest doprowadzić ich przed sąd. Ich a nie ich zwłoki.

Tym bardziej trudno zrozumieć dlaczego policjanci tak szybko zdecydowali się na użycie broni palnej. Trzeba oczekiwać od przedstawicieli organów porządkowych umiejętności spacyfikowania sytuacji bez przelewu krwi. Policja musi wypracować środki i procedury, aby we właściwy sposób reagować na takie sytuacje w przyszłości.

W kontekście tych dwóch zdarzeń sporo mówi się również na temat poziomu wyszkolenia polskich policjantów – przede wszystkim umiejętności posługiwania się przez nich bronią. Wielu funkcjonariuszu skarży się, że szkolenia strzeleckie odbywają się bardzo rzadko, a absurdalne limity amunicji uniemożliwiają rozwój umiejętności…

Nie jestem ekspertem od broni. Dlatego wolałbym, aby w tej sprawie wypowiadali się fachowcy. Natomiast podzieliłbym z grubsza te wątpliwości.

Wydaje mi się jednak, że nie chodzi tu tylko o umiejętność posługiwania się bronią, a o coś znacznie ważniejszego: o wiedzę, doświadczenie i umiejętność zachowania zimnej krwi, które pozwoliłyby na zastosowanie środków adekwatnych do zagrożenia – tak , aby konflikt nie został zaogniony.

Wydaje się więc, że problemem, który trapi polską policję jest raczej brak odpowiedniego przygotowania mentalnego u funkcjonariuszy…

Prawdziwym problemem jest to, że policjanci nie potrafią we właściwy sposób zareagować w sytuacjach trudnych i nieprzewidywalnych. Mamy tu do czynienia z błędami systemowymi. Brakuje odpowiednich szkoleń, które nauczyłyby funkcjonariuszy, jak panować nad własnymi emocjami. Stanąć na strzelnicy przed nieruchomym celem, to zupełnie coś innego niż stanąć w obliczu realnego zagrożenia.

Czy to znaczy, że prawdziwy policjant nie może okazywać emocji?

Absolutnie nie. Strach przed zagrożeniem jest czymś zupełnie naturalnym. Ale trzeba nauczyć się kontrolować te emocje w sytuacji, gdy stajemy oko w oko z napastnikiem. W przeciwnym razie on ten strach wykorzysta. A kontrola emocji to jest podstawowa przepustka do zawodu policjanta.

W przypadku interwencji w Gorzowie Wielkopolskim atakujący mężczyzna doskonale wiedział, jak bardzo przerażeni i zdezorientowani są policjanci. To ich strach zachęcał go do jeszcze bardziej agresywnego zachowania.