Kiedy Rolling Stonesi śpiewali „what a drag it is getting old”, na pewno nie był to komentarz gospodarczy, ale w dzisiejszych czasach wydaje się jak najbardziej na miejscu. Siła robocza się starzeje, czego niby wszyscy jesteśmy świadomi i to nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Po raz pierwszy w historii na świecie jest więcej osób powyżej 65. roku życia niż poniżej piątego.
Wyliczenia Torstena Sløka, głównego ekonomisty Deutsche Banku, pokazują, że za jedynie 20 lat będzie to już stosunek dwa do jednego. Znacznie większą częścią siły roboczej stają się osoby starsze, bo procentowo coraz więcej z nich decyduje się pozostać aktywnymi na rynku pracy. W samej Unii Europejskiej po raz pierwszy na rynku pracy jest większy procent aktywnych zawodowo osób powyżej 55. roku życia niż tych poniżej 35. Nie są to dla nas najlepsze wieści pod kątem gospodarczym. Starzejąca się populacja to nie tylko problem rosnących kosztów systemów emerytalnych: gospodarki ze starszą populacją są także mniej wydajne. Według badań Międzynarodowego Funduszu Walutowego starzejąca się siła robocza obniży w krajach europejskich wzrost wydajności o 0,2 proc. rocznie. Korzystając z danych dla poszczególnych stanów USA, badacze z RAND Corporation pokazali, że starzejąca się ludność ogranicza wzrost gospodarczy o 1 proc. rocznie. Czy spadek produktywności jest nieunikniony?
Przyczyny niższej wydajności w regionach ze średnio starszą siłą roboczą są trudne do skwantyfikowania. Nie chodzi bowiem o to, że starsze osoby są w stanie zrobić mniej niż młodsze: przecież po coś zbieramy doświadczenie przez lata kariery zawodowej, a trudno porównywać wprost wydajność kogoś, kto wszedł na rynek pracy w 1960 r. z kimś, kto inicjację zawodową przeżył w roku 2010. W praktyce, na przykład w niemieckich firmach przemysłowych, indywidualna wydajność pracowników nie obniża się przynajmniej do 60. roku życia, co pokazał zespół pod kierunkiem Vegarda Skirbekka z Columbia University. Ograniczenia fizyczne osób starszych przeciwważone są większym doświadczeniem i właściwym kształtowaniem zadań dla poszczególnych pracowników, tj. dostosowaniem zadań do możliwości pracowników. Problem polega na tym, że całe firmy, w których pracuje więcej osób starszych, są przeciętnie mniej wydajne. Co więcej, niższa wydajność dotyczy nie tylko starszych pracowników, lecz wszystkich zatrudnionych w danej firmie osób, niezależnie od wieku.
Samo zaobserwowanie tych tendencji niestety niewiele wyjaśnia w sprawie mechanizmów. Hipotez jest kilka. Po pierwsze, starsi pracownicy mniej chętnie podchodzą do zmian w miejscu pracy, co spowalnia wdrażanie nowszych technologii. Co więcej, firmy ze starszą załogą mniej chętnie będą inwestowały w kwalifikacje swoich pracowników, bo nie mogą się spodziewać, że taki pracownik zostanie z nimi na wiele lat. Badania wskazują również, że młodsi managerowie są bardziej odważni we wdrażaniu innowacji w miejscu pracy. Jednocześnie młodzi pracownicy są częściej skłoni podjąć ryzykowne decyzje związane z własną karierą, które pozytywnie wypływają na wydajność pracy „szczęściarzy”. Sukcesem jest w tym ujęciu zmiana pracy na lepszą lub rozpoczęcie z powodzeniem własnego biznesu. Nicole Maestas z Harvardu argumentuje na przykład, że niższa wydajność charakteryzuje starsze kohorty pracowników etatowych także dlatego, że najbardziej produktywna ich część mogła już sobie pozwolić na wcześniejszą emeryturę albo pracę na część etatu, np. z uwagi na wysokie oszczędności zgromadzone w poprzednich latach lub prowadzoną niezależnie od pracy etatowej działalność gospodarczą.
Te wszystkie hipotezy pozwalają uniknąć malejącej wydajności firm ze starszą siłą roboczą w przyszłości. Po pierwsze, polityką można zachęcać „szczęściarzy”, o których wspomniała Maestas, do dłuższej aktywności w roli pracowników czy mentorów. Po drugie, można tworzyć instrumenty wspierające firmy inwestujące w umiejętności (i zdrowie!) starszych pracowników, podobnie jak robimy to już dziś w odniesieniu do firm inwestujących w rozwój młodych pracowników. Warto przy tym, aby podobieństwa odnosiły się tylko do samej zasady wspierania, a nie szczegółów stosowanych instrumentów, bo te są raczej mało skuteczne i głównie stwarzają zachęty do nadużyć. Po trzecie, sama otwartość na zmianę może być nie tyle związana z wiekiem, ile z rocznikiem urodzenia. Ludzie stojący dziś w kolejkach po najnowszą edycję ich ulubionego smartfona, czy ci z emfazą rozprawiający o wyższości nowszego systemu operacyjnego nad starszym – mogą pozostać otwarci na wdrażanie nowszych technologii także wtedy, gdy za 20 czy 30 lat będą „starszymi pracownikami”. Otwartość na zmiany to przecież postawa mentalna, a nie uwarunkowana biologicznie.
Na dziś wskazania co do potencjalnej skuteczności takich działań nie są całkowicie zniechęcające. W Danii kilka lat temu przeprowadzono kontrolowany eksperyment inwestowania w umiejętności starszych pracowników sektora publicznego. Na kilka lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego losowo dostawali oni możliwość uczestniczenia w szkoleniach. Porównując grupę objętą programem szkoleń i pozostałych pracowników, obserwowano, czy ci pierwsi pozostaną dłużej na rynku pracy. Mówiąc wprost: gdy ktoś już włożył wysiłek, by nauczyć się czegoś nowego, dla niego samego (czy niej samej) mało opłacalne jest „zmarnowanie” tego wysiłku w postaci rychłego przejścia na emeryturę. Ten efekt się potwierdził, lecz przeciętnie różnica pomiędzy dwiema grupami pracowników wyniosła… około dwóch miesięcy. Choć wydaje się to niewiele, łącznie, na ok. 800 osób objętych szkoleniami, zasób siły roboczej wzrósł o 133 „osobo-lata”, czyli cztery pełne kariery zawodowe!
Do problemu niższej wydajności starszych społeczeństw można także podejść od innej strony: niższa wydajność pracowników skutkuje szybszym tempem automatyzacji. Daron Acemoglu (MIT) i Pascual Restrepo (Boston University) pokazali, że w gospodarkach odczuwających deficyt młodych pracowników firmy szybciej i częściej decydują się zastępować miejsca pracy automatyzacją.
Wniosek? Jeśli nie nauczymy się zapewniać wysokiej wydajności pracowników w każdym wieku, prędzej czy później tych mniej wydajnych zastąpimy maszynami. Czy o to nam chodzi?