Pozostawanie w gotowości do świadczenia obowiązków może być uznane za czas pracy. Decydujące znaczenie ma stopień ograniczeń określonych przez pracodawcę (np. czas na stawienie się w firmie po wezwaniu przez szefa), a nie samo miejsce dyżurowania. Tak wynika z opinii Giovanniego Pitruzzelli, rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości UE.
Sprawa, którą rozpatruje TSUE, dotyczy strażaka z Niemiec, który poza regularną służbą musi też pełnić dyżur. Podczas tego ostatniego powinien być w każdej chwili osiągalny dla zatrudniającego (jest zobowiązany odbierać połączenia telefoniczne, mieć ze sobą służbową odzież i korzystać – w razie wezwania – ze służbowego pojazdu). W tym czasie musi przebywać w takim miejscu, aby w ciągu 20 minut mógł stawić się w miejscu wyznaczonym przez pracodawcę (w służbowym stroju). W ten sposób zatrudniony dyżurował przeciętnie przez 10–15 weekendów w roku. W okresie od 1 stycznia 2013 r. do 31 grudnia 2015 r. pozostawał w gotowości do pracy łącznie 126 razy; w tym czasie musiał zareagować na alarm lub podjąć interwencję 20 razy.
W 2014 r. funkcjonariusz wystąpił do zatrudniającego o uznanie dyżurów za czas pracy i – w konsekwencji – o wypłatę wynagrodzenia za te godziny. Pracodawca odrzucił to żądanie, podkreślając m.in. że strażak miał swobodę co do miejsca, w którym przebywa w okresie pozostawania w gotowości do świadczenia obowiązków (nie decydował o nim zatrudniający). Sprawa trafiła do sądu, a ten powziął wątpliwości co do rozstrzygnięcia i skierował w tej sprawie pytania prejudycjalne do TSUE.
W swej opinii rzecznik generalny dokonał wykładni art. 2 dyrektywy z 4 listopada 2003 r. dotyczącej niektórych aspektów organizacji czasu pracy (Dz.Urz. z 2003 r. L 299, s. 9). Wskazał, że czynnikiem decydującym o kwalifikacji dyżuru (jako czasu pracy lub odpoczynku), jest stopień ograniczeń wynikający z podporządkowania zatrudnionego wobec pracodawcy. Najistotniejsze znaczenie ma czas reakcji na wezwanie tego ostatniego. Jeśli jest on krótki, ale nie na tyle, aby całkowicie ograniczyć zatrudnionemu swobodę wyboru miejsca dyżurowania (jak wspomniane 20 minut), to należy uwzględniać dodatkowe elementy, które łącznie wykażą, czy podwładny mógł w tym czasie odpoczywać. Chodzi np. o margines swobody pracownika w reakcji na wezwanie (określenie przedziału czasu na stawienie się, np. 20–30 minut), konsekwencje przewidziane w razie zwłoki w interwencji lub zbagatelizowania wezwania, konieczność noszenia odzieży roboczej w pracy, dostępność pojazdu służbowego w celu dotarcia do miejsca wyznaczonego przez zatrudniającego. Należy też brać pod uwagę czas trwania okresu pozostawania w gotowości do świadczenia zadań oraz prawdopodobną częstotliwość interwencji. W omawianej sprawie sąd krajowy mógłby uznać, że dyżur był czasem pracy, jeśli po zbadaniu tych wszystkich okoliczności okaże się, że zatrudniony nie miał możliwości odpoczynku (mimo tego, że teoretycznie miał swobodę co do wyboru miejsca dyżuru).
ORZECZNICTWO
Opinia rzecznika generalnego TSUE z 6 października 2020 r. (sprawa C 580/19). www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia