Zawierając długoletnie kontrakty, przedsiębiorcy nie brali pod uwagę, że zmienią się przepisy dotyczące ubezpieczeń emerytalno rentowych. Teraz obawiają się, że będą obniżać stawki netto dla pracowników.
Przyjęty w ostatni wtorek przez rząd projekt nowelizacji przepisów zakłada obowiązek odprowadzania składek do ZUS od umów zleceń. Chociaż sam pomysł nie budzi większych zastrzeżeń, to przedsiębiorcy protestują przeciwko zbyt krótkiemu – ich zdaniem – okresowi vacatio legis. Projekt zakłada, że nowe regulacje wejdą w życie po 3 miesiącach, zdaniem pracodawców absolutne minimum to rok. Tylko wtedy zdołają uwzględnić zmiany w swych budżetach.
– Załóżmy, że mam zawarte kontrakty dwu-, trzyletnie, a po drugiej stronie mam umowy kilkumiesięczne z pracownikami. Jeżeli rząd wprowadzi ich ozusowanie w połowie kontraktu, to powiem pracownikom – przykro mi, ale muszę wam obniżyć wynagrodzenie netto. Bo nie mam możliwości renegocjowania warunków z kontrahentami – ostrzegał podczas zorganizowanej przez DGP debaty Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.
Taka sama sytuacja będzie przy wieloletnich umowach o zamówienia publiczne. Firma startująca kilka miesięcy temu w przetargu nie mogła przewidzieć, że zostanie wprowadzone prawo nakazujące odprowadzanie składek od umów-zleceń. Nie uwzględniała więc tej pozycji w swych kosztach. Teraz zaś może się okazać, że np. kolejne dwa lata musiałaby wykonywać zlecenie, dopłacając do interesu.

Rząd kontra posłowie

Jest jednak stosunkowo prosty sposób na uniknięcie tego ryzyka. W Sejmie od wielu miesięcy leży projekt złożony przez posłów PO, który w odniesieniu do umów trwających dłużej niż rok przewiduje możliwość waloryzowania ustalonego wynagrodzenia w przypadku zmian wysokości składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne (a także VAT czy minimalnego wynagrodzenia dla pracowników). W obecnym brzmieniu nie uwzględnia on możliwości zmian w już realizowanych umowach, ale jak dowiedział się DGP, jest już przygotowywana odpowiednia poprawka do projektu.
– Dzięki takiemu mechanizmowi oskładkowanie zleceń byłoby neutralne dla przedsiębiorców realizujących dłuższe umowy o zamówienia publiczne. Warunek jest jeden – ta nowelizacja musiałaby wejść w życie nie później niż zmiany w systemie ubezpieczeń społecznych – ocenił Marek Kowalski, prezez Polskiej Izby Gospodarczej Czystości.
Jest jednak pewien problem. Otóż w przesłanej do Sejmu opinii rząd zdecydowanie sprzeciwia się wprowadzeniu waloryzacji.
„Proponowany przepis w przypadku umów zawieranych na okres dłuższy niż 12 miesięcy przenosi na zamawiających całe ryzyko kontraktowe wynikające ze zmiany przepisów dotyczących stawek podatku od towarów i usług, przepisów regulujących stawki składek na ubezpieczenie społeczne lub zdrowotne oraz unormowań odnoszących się do wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę, skutkujących ich zwiększeniem” – napisano w piśmie przesłanym do Sejmu.
Czy przy tak jednoznacznym sprzeciwie ze strony rządu jest szansa na przegłosowanie zaproponowanych przez posłów zmian?
– Wierzę, że te elementy w projekcie pozostaną i z podkomisji wyjdzie dokument zachowujący intencję autorów. Oczywiście konkretne brzmienie przepisów może być inne i wszyscy jesteśmy otwarci na ewentualne uwagi, niemniej jednak mam nadzieję, że sens propozycji zostanie zachowany – mówiła posłanka Maria Janyska, która współtworzyła projekt.
Uczestniczący w debacie Jacek Męcina, sekretarz stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, zaznaczył, że jest związany stanowiskiem rządu.
– Niemniej jednak uwagi płynące zarówno ze strony przedsiębiorców, jak i związkowców bez wątpienia są warte wysłuchania i przeanalizowania – zaznaczył.

Pakiet zmian

Posłanka Janyska zwróciła uwagę, że klauzule waloryzacyjne to tylko jeden z elementów przewidzianych w projekcie, które będą miały zasadniczy wpływ na rynek pracy. Zmiany mają wymusić zatrudnianie na etat osób pracujących przy zamówieniach publicznych. Zamawiający mógłby w specyfikacji przetargowej postawić warunek zatrudnienia pracowników na podstawie umowy o pracę. Co więcej, wymóg ten dotyczyłby nie tylko generalnych wykonawców (wówczas łatwo byłoby go obejść), ale także podwykonawców. Pod jednym warunkiem – musiałoby to być uzasadnione charakterem zamówienia.
Także i ta zmiana jest krytykowana przez rząd. W swej opinii przekonuje on, że taki zapis byłby niekonstytucyjny.
– Dziwi mnie takie podejście. Okazuje się, że zatrudnianie na umowę o pracę jest niekonstytucyjne, ale już płacenie pracownikom jednego złotego jest konstytucyjne – komentuje Jan Guz, przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Zwrócił uwagę, że system zamówień publicznych nie powinien być jedynie zbiorem procedur dotyczących wyboru wykonawców, ale powinien mieć również wymiar społeczny.
Na rynek pracy pośredni wpływ mają też mieć zmiany dotyczące dokładniejszego weryfikowania cen i sprawdzania, czy uwzględniono w nich co najmniej minimalne wynagrodzenie, a także wymuszające stosowanie innych niż cena kryteriów przy wyborze oferty.
Przedstawiciele środowisk pracodawców podkreślają, że istotna jest kolejność uchwalania zmian w przepisach. Najlepiej, by najpierw weszła w życie nowelizacja ustawy – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 907 ze zm.), a w drugiej kolejności zmiany w ustawie o systemie ubezpieczeń społecznych (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 1442).
Czy to możliwe? Poseł Adam Szejnfeld, przewodniczący podkomisji pracującej nad pierwszym projektem, a jednocześnie jego współtwórca, nie chciał składać jednoznacznych deklaracji, gdyż zależy to od wielu czynników. A dlaczego prace nad nowelą dopiero się zaczynają, skoro projekt leży w Sejmie od lipca ubiegłego roku?
– Nie ma co ukrywać, że zmiany są poważne i budzą kontrowersje. Dlatego uznałem, że nie powinniśmy się nimi zajmować, nie znając stanowiska rządu – tłumaczył poseł.
Pismo rządu wpłynęło w lutym tego roku.