Jest kompromis w sprawie nowej dyrektywy o pracownikach delegowanych. Ministrowie pracy państw członkowskich porozumieli się w sprawie kontrowersyjnych zapisów. Polska początkowo miała do dokumentu dużo zastrzeżeń obawiając się, że stworzy on dodatkowe utrudnienia na europejskim rynku usług i zagrozi polskim firmom delegującym pracowników. Ostatecznie poparła jednak kompromis w tej sprawie.

Najgorętsza debata dotyczyła dziś zasady tzw. solidarnej odpowiedzialności. Zgodnie z nią, jeśli na przykład firmy wysyłające pracowników za granicę nie płacą im należnych wynagrodzeń, kary za to mogą ponieść firma zamawiające, korzystające z ich usług. Państwa członkowskie uzgodniły , że w sektorze budowlanym taka wspólna odpowiedzialność będzie obowiązywać chyba, że kraje zdecydują się na inne sposoby walki z nadużyciami pracodawców.

„Chodzi o to , aby skutecznie zabezpieczać prawa pracowników szczególnie w zakresie ich wynagrodzenia” - powiedział wiceminister pracy i polityki społecznej Radosław Mleczko. Innym punktem spornym był katalog środków kontrolnych wobec przedsiębiorstw delegujących pracowników. Ustalono, że będzie możliwość dodawania nowych kryteriów, pod warunkiem, że będą one konieczne i proporcjonalne. Polska ostatecznie poparła takie zapisy choć miała do nich duże wątpliwości.

„Podzielaliśmy i podzielamy taką ocenę, która przekonuje nas że nadmierne odkładanie decyzji dotyczącej ogólnego podejścia mogłoby doprowadzić do skutku odwrotnego do zamierzonego” - powiedział wiceminister Mleczko. Teraz rozpoczną się negocjacje z Parlamentem Europejskim. Komisja liczy na to, że nową dyrektywę uda się ją przyjąć jeszcze przed wyborami w przyszłym roku.

W Unii Europejskiej delegowanych jest ponad milion pracowników, w tym około 200 tysięcy Polaków. To praktyka szczególnie ważna w sektorze budowlanym i transportowym.