5 grudnia Trybunał Konstytucyjny zdecyduje, czy osoby opiekujące się niepełnosprawnymi członkami rodziny niesłusznie utraciły prawo do świadczenia pielęgnacyjnego.
Biorąc pod uwagę to, jak długo wiele spraw czeka na rozpatrzenie zanim trafi na wokandę, to tempo prac nad wnioskiem złożonym w czerwcu przez prof. Irenę Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich, jest rzeczywiście ekspresowe. Tyle szczęścia nie ma chociażby sprawa dotycząca zatrzymywania prawa jazdy dłużnikom alimentacyjnym, która na ostateczne rozstrzygnięcie czeka od jesieni 2010 r.
Wyznaczenie takiego terminu z pewnością przetnie spekulacje i teorie spiskowe głoszące, że zarówno trybunał, jak i wcześniej Sejm, który wyjątkowo długo pracował nad swoim stanowiskiem do wniosku RPO, działają celowo i przeciągając jego rozpatrzenie, sprzyjają rządowi. Czas ma tu bowiem o tyle duże znaczenie, że pod koniec października pojawił się projekt nowelizacji przepisów, który znacznej części opiekunów pozwoli na nowo otrzymywać świadczenie pielęgnacyjne. Jeśli rządowe zmiany weszłyby w życie zanim trybunał zająłby się wykluczonymi opiekunami, mógłby on zdecydować o umorzeniu postępowania. W obecnej sytuacji nie ma na to żadnych szans. Prace nad nowelizacją są na zbyt wczesnym etapie.
Osoby, które od lipca straciły świadczenie pielęgnacyjne i są pozbawione innego wsparcia, na wyrok sędziów czekają z niecierpliwością. Jednak nawet korzystne dla nich stanowiska prokuratora generalnego oraz Sejmu, które wskazują na naruszenie ich praw nabytych, nie muszą oznaczać, że trybunał na pewno się z nimi zgodzi, a pokrzywdzone osoby odzyskają niewypłacone świadczenia.
Zmiany były bowiem podyktowane koniecznością szukania oszczędności w lawinowo rosnących wydatkach na taką pomoc i rząd nie ma pieniędzy na wypłatę zaległych zobowiązań. Ten argument na pewno pojawi się w trakcie rozprawy. Trybunał będzie więc musiał rozstrzygnąć, czy bardziej liczy się dobro budżetu, czy pozbawionych pomocy osób.