Firma negocjuje z pracownikiem treść umowy o zakazie konkurencji, która zabrania m.in. posiadania akcji. Jako konkurencję wskazuje nawet firmy prowadzące działalność podobną jak pracodawca. Czy takie zapisy nie idą zbyt daleko?
Zakres zakazu konkurencji należy do tych elementów, które powinny zostać uzgodnione pomiędzy pracodawcą a pracownikiem, ponieważ kodeks pracy ich nie definiuje. Orzecznictwo Sądu Najwyższego wskazuje, że umowne określenie aktywności zabronionej pracownikowi może być szerokie i obejmować działalność, która narusza interes pracodawcy lub mu zagraża. Tym samym pośród zakazanych czynności może znaleźć się np.: posiadanie pakietu udziałów lub akcji w spółce kapitałowej, podejmowanie działalności na własny rachunek, ale również prowadzenie przedsiębiorstwa na cudzy rachunek, występowanie jako pełnomocnik lub pośrednik, a także świadczenie pracy na jakiejkolwiek podstawie prawnej na rzecz konkurencji. Z kolei konkurencyjne podmioty mogą zostać wskazane zarówno dosłownie, przykładowo, jak i jedynie ogólnie zdefiniowane. W każdym przypadku kryterium pozostaje działalność pracodawcy faktycznie prowadzona (w tym nawet ubocznie) lub planowana. SN uznał, że zakaz może nawet wykraczać poza te granice, w sytuacji gdy interesom pracodawcy zagraża działalność pracownika związana z produkcją dóbr lub świadczeniem usług zbliżonych, które mogą je zastąpić. Takie stanowisko SN zajął w wyrokach z 4 listopada 2010 r. (sygn. akt II PK 108/10), z 22 listopada 2012 r. (sygn. akt I PK 159/12) oraz z 12 lutego 2013 r. (sygn. akt II PK 166/12).
W celu potwierdzenia przestrzegania umowy o zakazie konkurencji po ustaniu stosunku pracy pracownik może być zobowiązany do składania stosownych comiesięcznych oświadczeń warunkujących wypłatę odszkodowania (por. wyrok SN z 4 lutego 2009 r., sygn. akt II PK 223/08 oraz wyrok SN z 28 czerwca 2012 r, sygn. akt II PK 279/11).