Z 26,5 do 1,7 tys. w ciągu siedmiu lat spadła liczba osób wykonujących pracę nakładczą w Polsce. Jak wynika z najnowszych danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, gwałtownie spadła liczba chałupników.
Do 2009 r. mogli oni opłacać składki na ubezpieczenie społeczne nawet od kwoty 60 zł. W 2006 r. takich osób było 23,6 tys., rok później 25,6 tys., a w 2008 r. już 26,6 tys. Obecnie jest ich jedynie 1,7 tys.
– To efekt nie tylko działania ZUS, lecz także niekorzystnych dla ubezpieczonych wyroków sądowych. Obecnie zarówno przedsiębiorcy, jak i osoby poszukujące zatrudnienia nie zawierają umów o wykonywanie pracy nakładczej. Firmy bowiem obawiają się kontroli ze strony ZUS, a w efekcie tego obciążenia ich zaległymi składkami – wyjaśnia Bogusława Nowak-Turowiecka, główny specjalista zespołu oświaty zawodowej i problematyki społecznej Związku Rzemiosła Polskiego.
Eksperci wskazują, że problemy chałupników rozpoczęły się w 2009 r. ZUS zmienił wtedy stanowisko w sprawie tej grupy ubezpieczonych. Pod lupę wzięto te przypadki, w których miał miejsce zbieg tytułów do ubezpieczenia społecznego związanego z prowadzeniem działalności gospodarczej przy jednoczesnym zatrudnieniu na umowę o pracę nakładczą. I zakład rozpoczął kontrolę tej grupy osób. Sprawdzano takie umowy nie tylko pod względem formalnym, lecz także czy zamówiona praca faktycznie została wykonana.
– Wszystko po to, aby udowodnić nieważność takich umów – wyjaśnia Karolina Miara, adwokat z Warszawy.
Chałupnicy próbowali się odwoływać od negatywnych dla siebie decyzji, na podstawie których byli wykluczani z ubezpieczenia społecznego z tego tytułu. I to nawet wówczas, gdy zleceniodawca odprowadzał za nich składki do ZUS. Osoby te przegrywały sprawy we wszystkich instancjach w sądach pracy i ubezpieczeń społecznych. Niekorzystne wyroki były później potwierdzane przez Sąd Najwyższy (wyrok z 6 marca 2007 r., sygn. akt I UK 302/2006, oraz SN z 26 lipca 2012 r., sygn. akt I UK 27/12). Sędziowie bowiem uznawali, że praca nakładcza była czynnością pozorną, zawartą wyłącznie w celu opłacania niższych składek na ubezpieczenia społeczne, bez zamiaru wykonywania pracy w wymiarze wyznaczającym istotę stosunku pracy nakładczej. Wskazywali także, że o ważności umowy można mówić tylko wówczas, gdy zawierające ją strony miały zamiar wzajemnego wywiązania się ze swoich obowiązków. Zgodnie bowiem z rozporządzeniem Rady Ministrów z 31 grudnia 1975 r. w sprawie uprawnień pracowniczych osób wykonujących pracę nakładczą (Dz.U. z 1976 r. nr 3, poz. 19 z późn. zm.) taka umowa musi zapewniać wykonawcy uzyskanie z jej tytułu co najmniej 50 proc. najniższego wynagrodzenia określonego przez ministra pracy i polityki społecznej. I właśnie ten przepis stanowi warunek konieczny do uznania umowy o pracę nakładczą. Istotnym elementem jest także określenie minimalnej miesięcznej ilości pracy, a tym samym zapewnienie wykonawcy określonego wynagrodzenia. Jeśli zatem strony umowy o pracę nakładczą zawierają ją z zamiarem niedotrzymania tego warunku, w istocie ich świadczenia woli dotknięte są pozornością.
– Ale nie tylko wyroki sądowe spowodowały upadek chałupnictwa. Obecnie na rynku nie ma już miejsca na pracę wykonywaną w domu. Zmieniły się technologie i oczekiwania pracodawców wobec pracowników – dodaje Andrzej Strębski z zespołu polityki społecznej, ubezpieczeń i rynku pracy w OPZZ.