Uczestnicy kursów dotowanych przez unię będą musieli zdawać zewnętrzny egzamin. To ma poprawić jakość szkoleń. Nie wiadomo tylko, kto je przeprowadzi i na jakiej podstawie. Lepszym rozwiązaniem jest wprowadzenie bonu edukacyjnego.
Osoby szkolące się za pieniądze z UE będą przystępowały do testu, a po jego zdaniu otrzymają certyfikat. To zupełna nowość, bo dotychczas jedynym warunkiem ukończenia dotowanego kursu była dobra frekwencja na zajęciach. Dokumentem potwierdzającym nabytą wiedzę było zaś zaświadczenie o ukończeniu kursu.
Dofinansowywanie programów szkoleniowych przez UE / Dziennik Gazeta Prawna

System z lukami

Zgodnie z zaleceniem Ministerstwa Rozwoju Regionalnego (MRR) nowe szkolenia dla pracowników mają się kończyć egzaminem zewnętrznym, tzn. kto inny ma szkolić, a kto inny egzaminować. Ma to wymusić wyższą jakość unijnej edukacji.
Okazuje się, że praktyka może być zupełnie inna. Nie wiadomo bowiem, kto taki zewnętrzny sprawdzian powinien przeprowadzać. W Polsce nie ma jednolitego systemu potwierdzania kwalifikacji zdobywanych poza formalnym systemem edukacji. Nie ma też instytucji certyfikujących ani powszechnie uznawanych zaświadczeń dla większości kompetencji, które można uzyskać podczas udziału w unijnym szkoleniu. System jest dopiero tworzony, a pracuje nad tym Instytut Badań Edukacyjnych (IBE).
– Na razie możemy mówić jedynie o pewnych rozwiązaniach, które dotyczą pojedynczych branż. Wypracowali takie, np. informatycy, bankowcy czy biegli rewidenci, których kwalifikacje są potwierdzane międzynarodowymi certyfikatami – podkreśla Natalia Skipietrow, rzeczniczka IBE.

Pytania bez odpowiedzi

Tych rozwiązań nie da się jednak przenieść na grunt unijnych szkoleń, bo większość z nich nie dotyczy zdobywania kwalifikacji zawodowych, ale uzyskiwania tzw. umiejętności miękkich.
Problem w tym, że wymogiem organizowania zewnętrznych egzaminów oraz certyfikacji MRR objął wszystkie rodzaje szkoleń, także np. kursy autoprezentacji czy prowadzenia negocjacji. Sami urzędnicy, którzy w tym roku będą dzielić unijne dotacje szkoleniowe, nie wiedzą, jak w praktyce zrealizować zalecenie resortu.
Kryterium egzaminu zewnętrznego nie jest obowiązkowe, ale wystąpi w kilku konkursach o unijne dotacje szkoleniowe, które będą organizowane w tym roku. Precyzyjnej odpowiedzi urzędnikom, którzy będą dzielić pieniądze, MRR jednak nie udziela.
Na pytanie Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Białymstoku ministerstwo wskazało jedynie, że podmiot przeprowadzający zewnętrzny sprawdzian wiedzy uczestników szkoleń powinien posiadać prawo do egzaminowania nadane mu w drodze akredytacji przez uprawnioną do tego instytucję. MRR nie wyjaśnił, o jaką instytucję i certyfikaty chodzi.

Podmioty niepowiązane

Wojciech Drabko, wiceprezes Polskiej Izby firm Szkoleniowych, podkreśla, że na rynku są obecne instytucje, które mają zakupione zachodnie licencje i na ich bazie przeprowadzają egzaminy, ale dotyczy to tylko niektórych rodzajów szkoleń (np. komputerowych). Dlatego, aby nie ograniczać dostępu do innych zajęć, już w ubiegłym roku tzw. grupa ds. adaptacyjności, czyli ciało doradcze MRR z udziałem przedstawicieli ministerstwa, urzędów marszałkowskich, a także ekspertów zewnętrznych, wypracowała kompromis.
– Uznaliśmy, że warunek egzaminu zewnętrznego zostanie spełniony, jeśli sprawdzian umiejętności, wiedzy i kompetencji uczestników szkoleń przeprowadzi jakakolwiek instytucja niepowiązana z realizatorem szkoleń – ujawnia Wojciech Drabko.
Dodaje, że może to być np. inna firma szkoleniowa, która sprawdzi, czego nauczył się kursant, a także wyda mu certyfikat ukończenia szkolenia.
– Mam świadomość, że nie jest to rozwiązanie idealne, ale dopóki nie będzie w Polsce powszechnie uznanych certyfikatów, jesteśmy na nie skazani – podkreśla Wojciech Drabko.

Czekając na bon

Pomysł krytykuje prof. Urszula Sztanderska z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Jej zdaniem przy takim założeniu zewnętrzny egzamin może okazać się fikcją.
– Firmy szkoleniowe będą dzielić się rolami, jedne szkolić, a drugie certyfikować. Wzajemne świadczenie sobie takich usług spowoduje, że jakość szkoleń nie poprawi się znacząco – uważa prof. Sztanderska.
Jej zdaniem jakość szkoleń najlepiej są w stanie ocenić pracodawcy, bo wiedzą, jakie kursy są potrzebne ich pracownikom i czego się nauczyli po ich ukończeniu. Zamiast egzaminów jakość unijnych szkoleń wymusi bon edukacyjny, za który przedsiębiorcy będą mogli kupować na rynku dowolną usługę. Nad tym rozwiązaniem MRR dopiero jednak pracuje. Będzie obowiązywało w kolejnej perspektywie finansowej na lata 2014–2020.