"Chcemy, by opieka nad takim dzieckiem uznana została za pracę i była wynagradzana jak praca" - powiedziała Informacyjnej Agencji Radiowej Iwona Hartwich, matka niepełnosprawnego Kuby i prezes stowarzyszenia "Mam przyszłość", które zorganizowało manifestację.
Chodzi o to - tłumaczy Iwona Hatwich - że zasiłek, który dostają rodzice nie zabezpiecza finansowo dziecka na wypadek śmierci rodziców. Nie zabezpiecza też opiekuna na wypadek śmierci dziecka, bo nie pracując zawodowo nie jest w stanie płacić składek emerytalnych.
Henryk Szczepański przyjechał do Warszawy z Puław. Jest ojcem dziecka, które urodziło się z wadami okołoporodowymi: ma niedrożność przewodu pokarmowego, obustronny rozszczep podniebienia. Cały czas musi być leczone. Teraz czekamy na kolejną operację. Dziecka - jak mówi - nie przyjmie żadne przedszkole. Jego sytuacja jest tym bardziej dramatyczna, że żona pana Szczepańskiego też jest osobą niepełnosprawną i ma tylko rentę socjalną w kwocie tam 600 złotych.
"Mamy nadzieję na spotkanie z Marszałek Sejmu Ewą Kopacz" - powiedziała IAR Barbara Jankowska z Bydgoszczy.
Do spotkania jednak nie doszło. W ciągu dwóch tygodni zostanie ustalony jego termin - poinformował IAR po zakończeniu protestu Henryk Szczepański, powołując się na informacje uzyskane z sekretariatu marszałek Sejmu.
Rodzice dzieci niepełnosprawnych otrzymują obecnie 153 złote zasiłku pielęgnacyjnego. Nie był on waloryzowany od 9 lat. Tym, którzy rezygnują z pracy, by opiekować się dzieckiem, przysługuje 620 złotych zasiłku, od którego odprowadzana jest jeszcze składka rentowo-emerytalna.
Koszt pobytu dziecka niepełnosprawnego w specjalistycznej placówce opiekuńczej wynosi od 4 do 6 tys. złotych. Pokrywa go samorząd.
IAR/D.Zaczek/dj
Komentarze (16)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeŻałosne!
posłużę się przykładem:
kiedy muszę uzyskać pomoc lekarską dla niepełnosprawnej matki, już przed 7 rano muszę stanąć w kolejce. W tej kolejce przede mną stoi zwykle już jakieś 60-70 osób, a średnia wieku tych osób to zwykle około 60 lat. Ci 60 latkowie stają w kolejce już o 4-5 rano (raczej w nocy). Przychodnia jest otwierana o 7 rano. Zastanawiam się, czy ci ludzie są zdrowi? Ja będąc osobą chorą NIGDY bym nie przyjechał do przychodni na 3 godziny przed rozpoczęciem rejestracji, i gdzieś na 5 godzin przed pierwszą możliwą wizytą u lekarza.
Przechodząc do protestu:
ja nie jestem w stanie zostać niepełnosprawnej matki, i pojechać z "Puław do Warszawy", bo fizycznie musiałbym ją pozostawić bez opieki. Nie zabrałbym tez nigdy swojej matki na "protest pod Sejm", bo zagrażało by to jej życiu. W końcu nie protestowałbym w Warszawie, ponieważ fizycznie mnie na to nie stać.
Jak wy to "rodzice niepełnosprawnych dzieci" robicie, że macie pieniądze na podróż, że dzieci na wózkach zabieracie pod sejm, a ci, którzy dzieci nie zabieracie to sami się na tych protestach pojawiacie i zostawiacie TE WŁAŚNIE NIEPEŁNOSPRAWNE OSOBY. Czy wasza (indywidualna) sytuacja naprawdę jest TAKA ZŁA? Bo coś mnie tutaj nie pasuje, kolokwialnie rzecz ujmując.
Wpisujesz się pod tematem, którego nie rozumiesz, a nadto próbujesz się porównywać, tylko do kogo? Do inwalidy z tzw. I gr inwalidzką? Nie bądź żałosny. Osoby niepełnosprawne niezdolne do samodzielnej egzystencji (Igr), jak sama nazwa wskazuje, nie są w stanie samodzielnie żyć. Ich dysfunkcje zdrowotne eliminują tych ludzi nie tylko z życia zawodowego, ale częstokroć społecznego, są zamknięci z 4 ścianach i bez udziału opiekuna (czy rodzica, czy też dziecka opiekującego się rodzicem, ale i równie dobrze może to być siostra czy ktokolwiek z rodziny, bliższej czy dalszej) skazani są na śmierć (nie przesadzam). Jeśli ty "obserwatorze" nadal uważasz, że jesteś w tej samej sytuacji, to gratuluję ci nieodpowiedzialności.