W ubiegłym roku 13,8 proc. Polaków miało 65 i więcej lat – wynika z danych GUS. Stawia to nas w rzędzie najmłodszych europejskich społeczeństw. W większości państw UE odsetek starszych osób jest zdecydowanie większy. W Niemczech aż 20,6 proc. ludności jest w wieku 65 i więcej lat, we Włoszech – 20,3 proc., w Grecji 19,3 proc., Portugalii – 19,1 proc., a w Szwecji – 18,5 proc.
Wynika to między innymi z tego, że na Zachodzie wcześniej niż u nas nastąpił spadek urodzeń i jednocześnie jest tam wyższa średnia długość życia.
– W Niemczech już w latach siedemdziesiątych dzietność kobiet była niższa od prostej zastępowalności pokoleń, a w innych krajach zachodniej Europy zjawisko to pojawiło się w latach osiemdziesiątych – tłumaczy Irena Kotowska, demograf z SGH. Natomiast w Polsce okres depresji urodzeniowej utrzymuje się dopiero od nieco ponad dwudziestu lat – m.in. w ubiegłym roku na 100 kobiet w wieku 15–49 lat przypadało tylko ok. 130 urodzonych dzieci, a byłoby korzystnie dla rozwoju demograficznego, gdyby było ich 210–215.
Sytuacja w poszczególnych regionach naszego kraju jest zróżnicowana. Najwięcej starszych osób jest w woj. łódzkim – 15,5 proc. – Byłoby ich więcej, ale na liczebność grupy starszych osób rzutuje tragiczna sytuacja zdrowotna województwa. Poziom umieralności jest tu najwyższy w kraju – twierdzi dr Piotr Szukalski, socjolog z Uniwersytetu Łódzkiego. Średnia długość życia mężczyzn wynosi tam 70,4 roku i jest o dwa lata krótsza niż w kraju, a kobiet krótsze o prawie półtora roku. Z kolei w woj. pomorskim jest tylko 12,5 proc. osób w starszym wieku. Wynika to jednak z tego, że dzietność kobiet jest tam wyższa niż średnio w Polsce – wynosi 1,4, podczas gdy średnia to 1,3.
Demografowie alarmują, że okres młodej Polski nie potrwa długo. Potwierdza to prognoza demograficzna GUS, według której w 2035 r. ponad 23 proc. ludności stanowić będą osoby w wieku 65 i więcej lat.
– Ten proces można by nieco zahamować – uważa Wiktoria Wróblewska, demograf SGH. Od czterech lat w wiek 28 i nieco ponad 30 lat zaczęły wchodzić kobiety, które przyszły na świat w okresie wyżu demograficznego z lat 80. i które mogłyby odwrócić niekorzystny trend. Wówczas w okresie 1982–1984 rodziło się rocznie około 700 tys. dzieci – o około 80 proc. więcej niż w ostatnich latach. Kobiety z tych roczników mogłyby rodzić więcej, tym bardziej że zapoczątkowane w latach 90. zmiany demograficzne spowodowały przesunięcie najwyższej płodności kobiet z grupy 20–24 lata do grupy 25–29 lat. Nastąpiło też znaczące zwiększenie się liczby kobiet, które rodzą w wieku 30–34 lata, ponieważ decyzje z tym związane odkładały z powodu nauki lub kariery zawodowej.
– Aby powstrzymać niekorzystne zjawiska demograficzne, państwo powinno zacząć prowadzić odpowiednią politykę rodzinną. Becikowe niczego nie zmieni – uważa Wiktoria Wróblewska.
Bez tego proces starzenia się społeczeństwa będzie przyspieszać. Zwłaszcza w sytuacji gdy dużo młodych Polaków emigruje. Będzie więc się kurczyć liczba osób w wieku produkcyjnym – według prognozy GUS do ok. 20,7 mln w 2035 r. z 24,8 mln obecnie, co negatywnie wpłynie na gospodarkę i strukturę społeczną Polski.