Ubezpieczenie zdrowotne i składka na emeryturę opłacane przez państwo nie skusiły opiekunek do legalizowania swojej działalności. Rok po wejściu w życie przepisów, które miały wyciągnąć je z szarej strefy, w ZUS zarejestrowało się zaledwie 8,2 tys. niań. Tymczasem w całej Polsce zawód ten nieformalnie uprawia nawet 200 tys. osób.
W ciągu roku pracę zalegalizowało 4 proc. niań. A miało być tak pięknie. Dokładnie rok temu rząd w ramach promowania polityki prorodzinnej postanowił zachęcić opiekunki do zalegalizowania swojej pracy. Zagwarantował, że ZUS pokryje składkę emerytalną i ubezpieczenie zdrowotne do wysokości minimalnego wynagrodzenia. Niania miała odprowadzić jedynie podatek. Przynęta okazała się jednak mało skuteczna. Przedwczoraj w ZUS zarejestrowanych było 8230 opiekunek. To tyle, co nic, wziąwszy pod uwagę, że ich łączna liczba szacowana jest na 200 tys.
Liczba opiekunek pracujących legalnie / DGP
– Nie ma co ukrywać. Spodziewaliśmy się, że będzie ich więcej. Niestety widać, że nawet proste formalności jak rejestracja czy sporządzenie PIT odstraszyły ludzi – mówi Iwona Kowalska, rzeczniczka wrocławskiego ZUS.
Choć to waśnie stolica Dolnego Śląska i tak może pochwalić się niezłym wynikiem – obecnie zarejestrowane są tam 333 nianie, co na tle całego kraju prezentuje się nieźle.
Oczywiście najwięcej legalnych niań jest w Warszawie – ponad 1,4 tys. Ale tutaj też najczęściej rodzice sięgają po taką formę pomocy, bo w stolicy dramatycznie brakuje miejsc w żłobkach. A wiele młodych rodzin to emigracja z innych części Polski skazana na pomoc prywatnych opiekunek.
Jak wynika z danych ZUS, zarejestrowały się przede wszystkim młode dziewczyny oraz babcie, które są legalizowane jako opiekunki do własnych wnuków. Czy rodzice rzeczywiście płacą im za czas spędzony z dziećmi, czy może jest to fikcyjne zatrudnienie, tego nikt nie weryfikuje. Pracownicy ZUS przyznają, że często mają wątpliwości co do prawdziwości podpisywanej umowy. Iwona Kowalska wspomina historię, gdy parę tygodni po starcie rządowego programu do wrocławskiego ZUS-u zadzwoniła starsza pani, którą córka zarejestrowała jako nianię. Zapytała, kiedy ZUS wypłaci jej pieniądze. Świadczy to nie tylko o braku wiedzy (państwo pokrywa jedynie składki emerytalne i zdrowotne), lecz także o tym, że córka jej nie płaciła żadnej pensji.
Zresztą nawet jak już opiekunki legalizują swoją pracę, to i tak podają fikcyjne zarobki. – Chcę mieć ubezpieczenie zdrowotne, ale nie chcę płacić wysokiego podatku – tłumaczy jedna z niań. Dlatego zadeklarowała, że zarabia 300 zł, czyli kilkukrotnie mniej niż w rzeczywistości. Ale dzięki temu płaci tylko około 60 zł PIT miesięcznie i ma darmowe wizyty u lekarza.
Podawanie nieprawdziwych danych to także efekt przepisów, według których państwo opłaca składki tylko przy pensji nieprzekraczającej wynagrodzenia minimalnego. Za nadwyżkę – czyli od tego, co przekracza minimalne wynagrodzenie – płaci ten, kto wynajmuje nianię. A na to rodziny decydują się bardzo rzadko. Nikomu się nie chce dokładać do całego interesu. – Koszty okazały się zbyt wysokie – kwituje Dorota Głogosz z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.