Bezzwrotne dotacje dla bezrobotnych, którzy chcą rozpocząć działalność gospodarczą, mogą zostać zastąpione kredytami. Resort pracy zamierza zrewolucjonizować zasady przyznawania pomocy finansowej na otwarcie biznesu.
– Dotacje cieszą się ogromnym zainteresowaniem bezrobotnych, zwłaszcza młodzieży. Ale resort pracy chce rozwijać także inne formy pomocy. Chcemy otworzyć się na współpracę z sektorem bankowym – mówi Jacek Męcina, wiceminister pracy i polityki społecznej.
To byłaby rewolucyjna zmiana. Obecnie bezrobotni mogą liczyć na dotację z powiatowego urzędu pracy odpowiadającą maksymalnie sześciu średnim płacom (obecnie 20,9 tys. zł). Nie muszą jej oddawać, jeśli przez rok utrzymają się na rynku. Wystarczy, że płacą przez ten czas składki i podatki.
Resort pracy zamierza dotację zastąpić (lub uzupełnić) wysokimi kredytami, na przykład 40 tys. zł. Taki kredyt, w przeciwieństwie do dotacji, bezrobotny musiałby oddać.
Instrumenty rynku pracy / DGP
Jacek Męcina zapowiada, że w pierwszej fazie resort chce uruchomić preferencyjne kredyty na działalność dla absolwentów, którzy otrzymają gwarancje akademickiego inkubatora przedsiębiorczości. Ten program może powstać już w przyszłym roku.

Warunki powodzenia

Eksperci są zgodni, że warunkiem powodzenia nowego pomysłu jest zapewnienie kredytom niskiego oprocentowania i gwarancji ich spłaty przez bezrobotnych na przykład przez Fundusz Pracy. Ta gwarancja uspokoiłaby banki, które są niechętne udzielaniu pomocy finansowej osobom bez pracy oraz z niewielkim doświadczeniem zawodowym i życiowym.
Jerzy Bartnicki, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Kwidzynie, idzie jeszcze dalej.
– Najtrudniejsze są początki, więc bezrobotni powinni być zwolnieni ze spłacania kredytu przez pierwsze dwa lata. A po kilku latach spłacania mogliby ubiegać się o umorzenie długu – postuluje nasz rozmówca.
Dodaje, że zainteresowany powinien oddawać kredyt dopiero wtedy, gdyby nie dał rady na rynku. Powinien mieć jednak na to dużo czasu, na przykład 10 lat.
Jerzy Bartnicki uważa, że bezrobotni nadal powinni najpierw otrzymywać dotację, a dopiero później kredyt.
– Po roku działalności gospodarczej mogliby dostawać kredyt z banku, od którego odsetki zapłaciłby urząd pracy. Mógłby on jednocześnie być poręczycielem bezrobotnego. Dzięki temu łatwiej byłoby uzyskać pieniądze z banku – podpowiada dyrektor PUP w Kwidzynie.



Za i przeciw

Zdaniem prof. Elżbiety Kryńskiej z Uniwersytetu Łódzkiego wprowadzenie kredytów może ograniczyć liczbę osób bezrobotnych, które zechcą otworzyć własny biznes. Banki mogą stosować wobec nich wyśrubowane kryteria.
– Poza tym z reguły jest tak, że liczba beneficjentów spada, jeśli muszą oni oddać przyznaną pomoc – zauważa nasza rozmówczyni.
Inaczej na sprawę patrzy Roland Budnik, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Gdańsku. Jego zdaniem wyższa kwota wsparcia przełożyłaby się na poważniejsze przedsięwzięcia i lepsze biznesplany przygotowywane przez bezrobotnych.
– To zachęciłoby nie tylko do otwierania przedsiębiorstw, ale także do kontynuowania działalności. Większa byłaby też pewność, że kwoty przekazywane na aktywizację zawodową nie będą zmarnowane – podkreśla ekspert.

Wcześniej zrobiła to Unia

Pomysł resortu pracy jest zgodny z wytycznymi Unii Europejskiej, która też zmienia zasady i żąda, żeby beneficjenci oddawali przyznane im pieniądze.
Dotychczas w ramach Działania 6.2 Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki bezrobotni mogli dostawać bezzwrotną dotację w wysokości do 40 tys. zł. Od przyszłego roku będą mieli prawo starać się o mikropożyczkę (maksymalnie do 50 tys. zł).

Potrzebne dalsze zmiany

Eksperci wskazują, że resort pracy powinien rozważyć także zmianę innych instrumentów rynku pracy. Z powodu cięć finansowych korzysta z nich bowiem coraz mniej osób. W tym roku do urzędów na aktywizację zawodową bezrobotnych trafiło 3,45 mld zł. To niewiele więcej niż w 2011 roku i o 3 mld zł mniej niż w 2010 roku.
Warto więc wprowadzić zmiany w systemie wspierania osób poszukujących zatrudnienia. Jednym z takich rozwiązań byłaby poprawa efektywności pracy doradców zawodowych i pośredników z powiatowych urzędów pracy.
– Należy też uelastycznić instrumenty rynku pracy, dostosowując je do oczekiwań pracodawców – ocenia Roland Budnik.
Doradcy i pośrednicy powinni stosować tylko sprawdzone rozwiązania, na które jest popyt ze strony bezrobotnych i firm – staże, szkolenia i dotacje na biznes. Urząd pracy powinien opłacać szkolenia tylko wtedy, gdy bezrobotny będzie miał gwarancję zatrudnienia po ich ukończeniu.