Od 2007 roku powstało 124,5 tys. przedsiębiorstw założonych za unijne środki. Wiele już nie istnieje, bo pieniądze trafiły na przypadkowe inwestycje. Zgodnie z wymogami unijnymi przedsiębiorca musi utrzymać biznes tylko przez rok. Po tym okresie nikt nie sprawdza, co zrobił ze sprzętem lub towarami kupionymi za środki z dotacji. Do końca 2013 roku wsparcie jest bowiem przyznawane bezzwrotnie.
Na zakładanie jednoosobowych firm zostało wydane w ciągu ostatnich 5 lat 1,68 mld zł oraz znaczna część z ponad 4,87 mld zł, które dla bezrobotnych pozyskały z Unii Europejskiej powiatowe urzędy pracy.
Dotacje z UE na założenie firmy / DGP

Na rynku przez rok

Na rozkręcenie własnego biznesu z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki (PO KL) można jednorazowo otrzymać maksymalnie 40 tys. zł. Początkujący przedsiębiorca dodatkowo może nawet przez rok liczyć także na tzw. wsparcie pomostowe w wysokości płacy minimalnej. Jest wypłacane co miesiąc. To pozwala przetrwać przez rok nawet takim firmom, które gdyby nie były dotowane, nie miałyby szans na utrzymanie na rynku.
– Część dotacji trafiła więc do osób, które nie były zainteresowane prowadzeniem biznesu, lecz jedynie otrzymaniem pieniędzy i szybkim spieniężeniem zakupionych za nie towarów. Okazyjnie można je nabyć na Allegro – mówi Mirosława Hamera, dyrektor Regionalnego Centrum Wspierania Inicjatyw Pozarządowych.
Nie wiadomo, jaka jest skala nieprawidłowości, ponieważ nikt nie badał dotowanych firm przez okres dłuższy niż rok, czyli przez tyle, ile dostają unijną pomoc. Dlatego Ministerstwo Rozwoju Regionalnego (MRR) nie ma wiedzy o tym, jaki jest wskaźnik ich przeżywalności.
– W drugiej połowie 2012 r. resort przeprowadzi kompleksowe badanie efektywności i trwałości wsparcia z PO KL na uruchamianie działalności gospodarczej – podkreśla Piotr Popa, zastępca dyrektora biura ministra rozwoju regionalnego.

Zbyt duża konkurencja

Statystyki i tak mogą nie pokazać całej prawdy o firmach dotowanych przez UE. Spora część z nich, choć nigdy formalnie nie została zlikwidowana, w praktyce nie prowadzi działalności i nie uzyskuje przychodów (a więc w czasie audytu zostanie wykazana jako wciąż funkcjonująca na rynku). Przedsiębiorcy mimo uzyskania wsparcia nie utworzyli dla siebie trwałego miejsca pracy, nie mówiąc już o zatrudnianiu innych.
Nie wszyscy przedsiębiorcy zostali dobrze przygotowani przez tzw. operatorów (jak np. Rzeszowska Agencja Rozwoju Regionalnego) czyli pośredników, którzy wypłacają unijne dotacje początkującym przedsiębiorcom. Są nimi komercyjne firmy, fundacje i stowarzyszenia, ale także powiatowe urzędy pracy. Powinny służyć nowym firmom pomocą szkoleniowo-doradczą w prowadzeniu biznesu. Nie wszystkie wywiązują się z tych zadań.



Działalność bez zysku

Jeden z przedsiębiorców, który trzy lata temu za pomoc z Unii założył w Rzeszowie pub, prosi o anonimowość. Jak opowiada, inwestycja dosyć szybko okazała się nietrafiona ze względu na niekorzystną lokalizację. Przez rok firma była utrzymywana dzięki wsparciu pomostowemu; po tym czasie lokal zbankrutował.
Przedsiębiorca w trakcie pierwszych 12 miesięcy działalności miał kilka kontroli, podczas których sprawdzana była prawidłowość wydatkowania unijnych pieniędzy, zgodność faktycznie dokonanych zakupów z tym, co zostało założone w biznesplanie, oraz sposób wykorzystywania zakupionego za dotację sprzętu – mebli, lodówek, telewizorów.
Kontrolerów nie zaniepokoiły natomiast niskie przychody pubu. Po roku podtrzymywania inwestycji przedsiębiorca rozliczył się z pośrednikiem. Musiał jedynie udowodnić, że przez 12 miesięcy nie zalegał z opłacaniem składek do ZUS i rozliczał się z urzędem skarbowym.
Pośrednicy podkreślają, że działając w ten sposób, realizują wytyczne MRR. Zgodnie z nimi nie mają obowiązku monitorowania nowo tworzonych firm dłużej niż przez rok.
– Także przedsiębiorcy po upływie tego czasu nie mają obowiązku informować nas o dalszych losach firmy. Jesteśmy w kontakcie z niektórymi osobami, które dalej prowadzą działalność, tylko dlatego, że oferujemy im szkolenia – podkreśla Barbara Borowiec z Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego.

Ilość, a nie jakość

Dodatkowym problemem jest masowość tej formy wsparcia. W latach 2004 – 2006 dotacje na podobnych zasadach były wypłacane z Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego. Wówczas udzielono ich 1250. Po 2007 roku liczba dotowanych firm wzrosła prawie stukrotnie. Ogromne zainteresowanie unijnymi pieniędzmi spowodowało, że w niektórych projektach było po kilkudziesięciu chętnych na jedną dotację, a tych pośrednik wypłacał nawet powyżej stu.
– W takich projektach w krótkim czasie przeznaczonym na rekrutację nie da się dokonać selekcji tzw. eurowyłudzaczy, czyli osób zgłaszających się tylko po pieniądze, niezainteresowanych prowadzeniem własnej firmy – uważa Grzegorz Świderski z Krajowego Stowarzyszenia Inicjatyw (KSI).
Jego zdaniem takie osoby powinny odpaść na etapie rekrutacji, np. w efekcie rozmowy z psychologiem i doradcą zawodowym. Ponadto do udziału w projekcie pośrednicy przyjmują zawsze więcej chętnych, niż mają do wypłacenia dotacji. Dofinansowanie powinni przyznawać więc tylko najlepszym biznesplanom i osobom, które mają predyspozycje do bycia przedsiębiorcą.
– Sprawdza się także zasada, którą KSI stosowało w swoich projektach, że pierwszeństwo udziału w nich i największe szanse na otrzymanie dotacji powinny mieć osoby, które są gotowe do inwestycji dołożyć własne pieniądze – dodaje Grzegorz Świderski.
Podobne zdanie ma Komisja Europejska, która powoli wycofuje się z bezzwrotnego wsparcia dla nowo powstających firm. Na jej wniosek w tym roku rozpoczyna się pilotaż w PO KL mikropożyczek dla początkujących przedsiębiorców. Do 2013 roku będą wypłacane równolegle z bezzwrotnymi dotacjami. Potem pieniądze będą już tylko pożyczane, a nie jak dotychczas dawane. Doborem firm, które skorzystają z tego wsparcia, zajmą się fundusze pożyczkowe.
– To dobra zmiana, bo pożyczka zwiększa motywację i odpowiedzialność za prowadzenie biznesu – uważa Jan Rutkowski, ekonomista Banku Światowego.