To był ważny tydzień dla osób niepełnosprawnych. Po pięciu latach od podpisania przez Polskę konwencji o prawach osób niepełnosprawnych rząd wreszcie zakończył dostosowanie polskiego prawa do jej standardów i wniosek o jej formalną ratyfikację został już skierowany do parlamentu.
Oczywiście skrajnym idealizmem byłoby wierzyć, że po jej podpisaniu przez prezydenta wszystkie bariery, na które napotykają niepełnosprawni w codziennym życiu, znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ale na pewno łatwiej będzie egzekwować wynikające z niej prawa, a także wywierać nacisk na ich przestrzeganie zarówno przez lokalne, jak i centralne władze.
Ale żeby nie było tak pięknie, w tej beczce miodu jest też łyżka dziegciu. W niedzielę zacznie obowiązywać ustawa o języku migowym, która ma ułatwiać osobom niesłyszącym kontakty z urzędami. Wszystko wskazuje jednak na to, że przynajmniej na początku jej zapisy będą obowiązywać tylko na papierze. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej nie wydało jeszcze bowiem rozporządzeń, które umożliwiają praktyczne skorzystanie niesłyszącym z uprawnień, które im na podstawie ustawy przysługują.
A miało na to dużo czasu, bo przypomnijmy, że ustawa została uchwalona 19 sierpnia ubiegłego roku i specjalnie zapisano w niej, że wejście w życie jej najważniejszych rozwiązań nastąpi dopiero 1 kwietnia 2012 r. Właśnie po to, aby wszystkim, a więc nie tylko urzędom, ale też ministerstwu dać więcej czasu na jej wdrożenie.
Chciałabym wierzyć, że jest to tylko niedopatrzenie, ale niestety dotychczasowe doświadczenia w tym względzie potwierdzają, że również przy innych ustawach rządzący nie spieszą się z pracami nad rozporządzeniami. Najjaskrawszym tego przykładem jest ustawa refundacyjna i zamieszanie z nią związane, które mieliśmy na początku roku. Tym bardziej szkoda, że poszkodowanymi w tej sytuacji są akurat niepełnosprawni.