Rzecznik prawa obywatelskich uważa, że jeśli jest obowiązek posyłania sześciolatków i pięciolatków do przedszkola w ramach rocznego przygotowania szkolnego, to gminy nie powinno pobierać opłaty za to. Tym bardziej gdy dziecko trafia do zerówki w szkole, gdzie nauka powinna być bezpłatna.
Realizacja obowiązku nauki nie może być dla rodziców nadmiernie kosztowna i uciążliwa, niezależnie od tego, czy jej podstawą jest obowiązek szkolny, czy obowiązek odbycia rocznego przygotowania przedszkolnego. Gwarantuje to art. 70 konstytucji, który zapewnia powszechność i bezpłatność nauki w szkołach publicznych.
Takie argumenty Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich (RPO) przedstawiła w wystąpieniu do ministra edukacji narodowej w sprawie opłat pobieranych przez szkoły publiczne za pobyt dzieci uczęszczających do zerówki.
RPO zajął się tą sprawą m.in. po interwencji naszego czytelnika i publikacji w DGP. Konrad Kwiatkowski, mieszkaniec Konstancina-Jeziornej, uznał, że jeśli zmusza się rodziców do posyłania sześciolatków lub pięciolatków do zerówki, to przepisy powinny być tak skonstruowane, aby gminy nie pobierały opłaty za pobyt dziecka np. na świetlicy, skoro rodzice jego rówieśnika, który poszedł do pierwszej klasy, nie muszą ich uiszczać. Z tymi argumentami zgodził się RPO.
– Trafiło do nas pismo rzecznika i jest analizowane. Udzielimy odpowiedzi w ciągu dwóch tygodni – mówi Bożena Skomorowska z Ministerstwa Edukacji Narodowej (MEN).
Zdaniem RPO większość gmin zapewnia bezpłatne nauczanie wyłącznie w godzinach 8.00 – 13.00, a zajęcia odbywają się na tych samych zasadach na terenie całej jednostki samorządu terytorialnego. W efekcie uniemożliwia to np. przeniesienie dziecka do placówki, której godziny pracy czy wysokość opłat są korzystniejsze.
Dodatkowo ostatnia nowelizacja ustawy o systemie oświaty całkowicie pozbawiła rodziców możliwości skorzystania z bezpłatnych oddziałów przedszkolnych przy szkołach podstawowych.
Rzecznik uważa, że w ten sposób dochodzi do naruszenia konstytucyjnej gwarancji bezpłatności nauki. Przyznał również, że trudno jest wojewodom interweniować jeśli przepisy przewidują takie rozwiązanie.
– RPO słusznie zauważył, że są oni związani przepisami ustawy – mówi Andrzej Tokarski, dyrektor wydziału prawnego w Mazowieckim Urzędzie Wojewódzkim.
Podkreśla, że pozostałe wątpliwości, np. dotyczące kwestii, czy pięciolatek w szkole powinien być traktowany jak przedszkolak, czy jak uczeń, należałoby rozstrzygnąć przed Trybunałem Konstytucyjnym.