ZNP szacuje, że w roku 2012 może zostać zamkniętych nawet tysiąc szkół i apeluje, aby resort edukacji "przerwał milczenie i nie przerzucał na samorządy odpowiedzialności" za placówki edukacyjne. MEN przekonuje, że w ostatnich latach zmniejsza się liczba likwidowanych szkół.

W roku 2011 r. - wyborczym, w którym "samorządowcy unikali dramatycznych i niepopularnych decyzji" zlikwidowano ok. 300 szkół - ocenił w środę prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz.

Dodał, że według szacunków ZNP w roku 2012 z mapy edukacyjnej Polski może ich zniknąć około tysiąca. W jego ocenie jest to zjawisko masowe, a likwidacje i przekształcenia na największą skalę dotyczą województw: podkarpackiego, lubelskiego, wielkopolskiego i śląskiego. "To oznacza, że miejsce do nauki w dotychczasowej placówce może stracić nawet 70 tys. uczniów" - podkreślił.

Jako przykład tego zjawiska Broniarz podał gminę Leśniowice (woj. lubelskie), gdzie "wójt, wbrew zapisowi ustawy o systemie oświaty, zamierza oddać wszystkie szkoły na swoim terenie - stowarzyszeniu", które do tej pory wcale nie powstało. "Wójt chce zdążyć do końca lutego z uchwałą, a dopiero potem będzie się zastanawiać, jak powołać fundację, która zajmie się szkołą. Podobną radosną twórczość obserwujemy w województwie podkarpackim w gminie Cieszanów, gdzie samorząd zamierza likwidować szkoły i oddać je spółce z ograniczoną odpowiedzialnością" - wyliczał.

Prezes ZNP przypomniał jeden z zapisów ustawy o systemie oświaty - mówiący, że prowadzenie placówki małej, liczącej poniżej 70 dzieci, można przekazać innemu podmiotowi, niekoniecznie samorządowi. "Ale dzisiaj mamy zapowiedzi o zamiarze likwidacji szkół liczących ponad 200 uczniów!" - alarmował.

"Obserwujemy też dziką prywatyzację publicznych przedszkoli samorządowych - dodał. - To co dzieje się w Radomiu, Kaliszu pokazuje, że dla samorządów nie ma żadnego znaczenia sama istota opieki i edukacji nad swoimi współobywatelami, ważny jest tylko rachunek ekonomiczny". Zdaniem związkowca przekazywanie przedszkoli organizacjom pozarządowym jest pozbywaniem się przez samorząd odpowiedzialności i kosztów.

Szef ZNP zauważył też, że w 2003 roku udział edukacji (jako wydatków) w dochodach własnych gmin wynosił około 37 proc., w roku 2009 było to zaledwie 26 proc. w 2011 - ok. 23 proc. "Koszty edukacji w dochodach własnych gmin maleją. Owszem, czasami zaciągane przez samorządy pożyczki służą rozbudowie bazy dydaktycznej, sal itp." - przyznał. Podkreślił jednak, że skoro samorządy "akumulują dochody z PIT, CIT i innych podatków lokalnych, to nie powinny oczekiwać coraz większych pieniędzy, a jednocześnie minimalizować swoje zadania".

"Nie zgadzamy się na likwidowanie szkół i dziką prywatyzację przedszkoli. Jeśli jest problem - trzeba o nim rozmawiać z ministrem finansów, a nie tylko liczyć, że załatwią go samorządy. Tymczasem MEN udaje, że nie ma problemu" - podkreślił.

Prezes ZNP zaapelował do minister edukacji Krystyny Szumilas o to, by jej resort przedstawił stanowisko w sprawie likwidacji szkół i prywatyzacji przedszkoli. Zaapelował też "o przerwanie milczenia i nieprzerzucanie odpowiedzialności na samorządy. Milczenie jest przez nas odbierane jako przyzwolenie na to, co dzieje się w wielu miastach i gminach w kwestii prywatyzacji przedszkoli i likwidacji szkół" - mówił.

Broniarz przypomniał, że przeciwko wspomnianym zmianom protestują nauczyciele i pracownicy oświaty wraz z uczniami i rodzicami. "Niedawno zakończył się strajk okupacyjny w Bytomiu, dzisiaj młodzież z Technikum Żywienia i Gospodarstwa Domowego w Zatorzu w powiecie oświęcimskim protestuje przeciwko planom starostwa w Wadowicach, które zmierza zlikwidować placówkę i sprzedać budynek. Szef ZNP nie wykluczył podobnych działań w Warszawie, np. marszu protestacyjnego. Na czwartek zapowiedział akcję protestacyjną i pikietę w Sosnowcu - w obronie szkół i przedszkoli, kolejne - m.in. w Chełmie i w Łasku.

MEN przekonuje, że w ostatnich latach zmniejsza się liczba likwidowanych szkół. "W 2007 roku z systemu szkolnego ubyło 653 szkół, a w ubiegłym roku 300 szkół. Ta tendencja spadkowa utrzymuje się od kilku lat" - poinformowała minister edukacji Krystyna Szumilas, przedstawiając w środę na sejmowej komisji edukacji informację o stanie przygotowań szkół na przyjęcie sześciolatków.

W jej ocenie, jednym z najważniejszych problemów dotyczących likwidacji szkół jest utrzymujący się w Polsce niż demograficzny. Podała, że liczba uczniów w szkołach podstawowych od roku szkolnego 2005/2006 do dnia dzisiejszego zmniejszyła się o 415 tys.

"To powoduje, że obecnie w szkołach podstawowych jest 30 tys. wolnych pomieszczeń klasowych" - mówiła. Podkreśliła przy tym, że ta sytuacja pozwala samorządom na jak najłagodniejsze wprowadzenie obowiązku szkolnego dla sześciolatków.

Szefowa MEN podkreśliła, że decyzję o likwidacji szkół samorządy podejmują w ostateczności, "gdy wiadomo już, że spadek liczby uczniów jest tak głęboki, że konieczna jest reorganizacja szkoły". W innych przypadkach - jak zapewniała Szumilas - samorządy decydują się m.in. na zmniejszenie liczby uczniów w szkolnych klasach.