Teoretycznie dzisiaj powinno wyjaśnić się, kiedy 6-letnie dzieci zasiądą w szkolnych ławkach.
Według przygotowanej przez resort edukacji nowelizacji ustawy o systemie oświaty, którą zajmie się rada ministrów, sześciolatki pójdą obowiązkowo do szkoły 1 września 2014 r. To dwa lata później w stosunku do zapisu w obowiązującej ustawie. Termin ten jednak z kilku powodów budzi wiele kontrowersji.
W grudniu na posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego negatywną opinię w tej sprawie wyrazili samorządowcy. Powód? Liczyli na pieniądze, które otrzymaliby z budżetu państwa na edukację sześciolatków. Państwo bowiem płaci za naukę w szkołach, opieka przedszkolna nad sześciolatkiem niezależnie od tego, czy odbywa się w szkolnej, czy przedszkolnej zerówce, jest opłacana z kasy samorządu. Jeśli zatem dzieci pójdą do szkoły później, na samorządy spadnie finansowy obowiązek dłuższego zapewnienia im opieki przedszkolnej.
Marek Olszewski, wiceszef Związku Gmin Wiejskich, przekonywał w rozmowie z „DGP”, że przesuwanie reformy w czasie tylko z tego powodu, że część samorządów nie przygotowała szkół na przyjęcie sześciolatków, jest nieracjonalne. Zawsze będzie pewien odsetek szkół nieprzygotowanych do reformy, a te, które się przygotowały, zrobiły to niepotrzebnie. Resort edukacji tłumaczy, że w tym roku szkolnym do I klasy poszło mniej sześciolatków niż zakładano. MEN szacował ten odsetek na 40 proc., a rodzice posłali tylko 20 proc. Nowelizacja zatem była niezbędna, by uchronić dzieci przed efektem kumulacji.
1 września 2012 r. w I klasie spotkałoby się 80 proc. rocznika siedmiolatków i cały rocznik sześciolatków. Podwojony rocznik utrudniałby rekrutację do dobrych gimnazjów, liceów, na studia, a w efekcie uzyskanie dobrej pracy. Teraz MEN szacuje, że w 2013 r. aż 80 proc. rodziców pośle swoje sześcioletnie dzieci do szkoły, zatem w 2014 r. rocznik byłby większy jedynie o 20 proc. Jeżeli założenia MEN po raz kolejny się nie sprawdzą, to kumulacja będzie jeszcze większa. Do szkół pójdą bowiem dzieci urodzone w 2008 r. Urodziło się ich wtedy o blisko 20 proc. więcej niż w latach ubiegłych. To dlatego coraz więcej rodziców podpisuje się pod obywatelską inicjatywą „Ratujmy Maluchy”, której celem jest całkowite wycofanie się z reformy obniżającej wiek szkolny. Jej organizatorzy upubliczniają listy od rodziców, którzy wysłali swoje sześcioletnie dzieci do szkoły, a teraz żałują tej decyzji. Okazuje się, że ich pociechy nie były wystarczająco dojrzałe, by spędzać godziny w szkolnych ławkach.