Reforma obniżająca wiek dzieci rozpoczynających obowiązkową naukę w szkołach może łamać międzynarodowe konwencje oraz polską konstytucję – taka opinia prawna trafiła do Ministerstwa Edukacji w ramach konsultacji społecznych dotyczących nowelizacji ustawy o systemie oświaty. Zakłada ona, że w 2014 r. do pierwszej klasy pójdą dwa roczniki dzieci – sześcio- i siedmioletnie.
Monika Brzozowska, prawnik z kancelarii Pasieka, Derlikowski, Brzozowska i Partnerzy, przekonuje w niej, że proponowane przez MEN zmiany naruszą przepisy dotyczące prawa do nauki i prawa do zrównoważonego rozwoju dziecka. To złamanie przepisów powszechnej deklaracji praw człowieka, gwarantujących każdemu prawo do nauki i Konwencji o prawach dziecka zobowiązującej do uznania praw dziecka do nauki na zasadzie równych szans. Zasady mogą być naruszone przez to, że sześcioletnie dzieci nie będą w stanie sprostać wymogom podstawy programowej nauczania w klasach pierwszych, a kumulacja roczników pogorszy jakość kształcenia, bo dzieci będą się uczyć w dużych grupach. W jej ocenie ta sytuacja będzie łamała także konstytucyjne prawo powszechnego i równego dostępu do wykształcenia.
Prawniczka zastanawia się też, czy nie zostanie naruszone prawo dziecka do zrównoważonego rozwoju, gdyż w jednej klasie mogą się znaleźć dzieci, między którymi różnica wieku wyniesie 2 lata. Młodsze nie będą w stanie wykonywać wszystkich zadań i poleceń, a to może je stygmatyzować jako gorsze i zakłócić ich rozwój. Do tej pory dziecko sześcioletnie, które rodzice chcieli posłać do szkoły, musiało mieć opinię poradni psychologicznej, w nowelizacji ustawy MEN wycofuje ten obowiązek.
Brzozowska uważa także, że podstawa programowa może stawiać przed sześciolatkami zadania niemożliwe do spełnienia. Ten temat podnoszony był już przed trzema laty, kiedy pojawiły się nowe standardy nauczania. Jednak MEN zapewnia, że nie ma mowy o niezgodności z konstytucją. Jak podkreśla rzecznik Grzegorz Żurawski, rolą nauczyciela jest dostosowanie metod pracy do możliwości każdego dziecka. A w szkołach zawsze były klasy, do których uczęszczały dzieci w różnym wieku, np. te, które powtarzały klasę.
Jednak zarzuty ekspertów potwierdzają relacje niektórych rodziców, którzy posłali sześcioletnie dzieci do szkoły. Wskazują, że brakuje im np. umiejętności manualnych, by pisać, czy zdolności do odróżniania zjawisk mowy, jak miejsca akcentu, intonacji zdaniowej, co utrudnia naukę czytania.
Komentarz prawny
Dr Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista
Jeżeli ekspertyzy pedagogiczne udowodniłyby lub wykazały duże prawdopodobieństwo, że podstawa programowa, z której mają się uczyć dzieci sześcio- i siedmioletnie, jest skonstruowana w sposób, który nie uwzględnia niższego poziomu rozwoju emocjonalnego czy intelektualnego młodszych dzieci, to byłoby to naruszenie konstytucyjnego prawa do powszechnego i równego dostępu do wykształcenia. Byłaby to zatem przesłanka do zaskarżenia reformy do Trybunału Konstytucyjnego. Szczególnie że w takiej sytuacji system oświaty, zamiast wyrównywać różnice edukacyjne, pogłębiałby je. Można zakładać sytuację, w której sześciolatki z rodzin o wyższym statusie społecznym radziłyby sobie ze szkolnymi wymaganiami, a te z rodzin biedniejszych przez niedostosowany do ich rozwoju program nauczania miałyby jeszcze większe problemy z nauką.