W pierwszych dziesięciu miesiącach tego roku wydajność pracy w przemyśle, mierzona produkcją sprzedaną na zatrudnionego, była o 5,1 proc. wyższa niż przed rokiem – wynika z danych GUS. Jeszcze szybciej od wydajności rosły pensje. Wygrały firmy, które mają nowe technologie.
– To solidny wzrost, który pomógł firmom przemysłowym w wypracowaniu dużych zysków – mówi Adam Antoniak, ekonomista BPH. Według GUS w pierwszych trzech kwartałach tego roku zarobiły one na czysto ponad 55,4 mld zł – o ponad 22 proc. więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Stało się tak nawet przy wzroście jednostkowych kosztów pracy, gdyż średnie wynagrodzenia wzrosły o 5,7 proc., a więc więcej niż wydajność pracy. Koszty te liczy się jako relację wynagrodzenia do wydajności pracy, a im wskaźnik ten jest niższy, tym lepiej dla kondycji finansowej firmy.
Dynamika wydajności pracy w przemyśle w 2011 roku / DGP
– Wprawdzie w pierwszym kwartale jednostkowe koszty pracy spadły o 1,7 proc., ale już w drugim kwartale były one wyższe niż przed rokiem o 3,9 proc., a w trzecim wzrosły w skali roku o 2,4 proc. – mówi Karolina Sędzimir, ekonomista PKO BP. Firmy wolały podwyższać pensje pracownikom, niż zatrudniać nowych. To zjawisko spowodowało najpierw zahamowanie wzrostu zatrudnienia w przemyśle, a następnie doprowadziło do jego spadku. Potwierdzają to dane GUS. Według nich od lipca do końca października zatrudnienie w firmach przemysłowych skurczyło się o 13 tysięcy, ale i tak w pierwszych dziesięciu miesiącach było o 2,4 proc. wyższe niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Prawdopodobne jest, że nie da się zatrzymać spadku zatrudnienia w następnych miesiącach.
– Głównie dlatego, że wzrost produkcji będzie coraz słabszy z powodu oczekiwanego pogorszenia koniunktury gospodarczej związanego z kłopotami finansowymi wielu krajów Unii Europejskiej – twierdzi Antoniak. Zastrzega jednak, że nie powinno być dużych redukcji zatrudnienia w przemyśle. – Firmy już się przekonały, po poprzednim spowolnieniu, że nadmierne zwolnienia są dla nich niekorzystne, bo po poprawie koniunktury trudne jest szybkie znalezienie wykwalifikowanych pracowników – uważa Antoniak. Jeśli potwierdzą się jego oczekiwania, wtedy wydajność pracy będzie słabła, bo poziom zatrudnienia nie będzie dostosowany do wielkości produkcji. A i tak jest ona dwaipółkrotnie mniejsza niż starych krajów Unii Europejskiej. Ale nie dlatego, że mniej się staramy i w pracę wkładamy mniej wysiłku. Zdaniem ekspertów średnia wydajność pracy jest u nas mniejsza niż na Zachodzie, ponieważ firmy nie mają najnowszych technologii produkcji i nowoczesnych maszyn. Tam, gdzie je mają, tak jak w przemyśle samochodowym, wydajność jest nawet większa niż w starych krajach Wspólnoty. Zwiększa to ich konkurencyjność w kraju i na rynkach międzynarodowych. Dlatego także inne branże starają się robić wszystko, aby zwiększać wydajność i obniżać koszty pracy. Bo to nie tylko zwiększa szansę na zdobycie zamówień na ich towary, lecz także decyduje o ich zyskach.