Kontrola jakości pracy nauczycieli to fikcja. To nie tylko wina przepisów. W tym, że system nie działa, mają również udział dyrektorzy szkół, związki zawodowe i sami zainteresowani. Zarządzający placówkami oświatowymi, jeżeli już oceniają pracę pedagogów, to bardzo pobieżnie.
Organizacje związkowe winią więc tych pierwszych, że system nie działa. Natomiast nauczyciele wiedzą, że i tak od każdej oceny mogą się odwołać i podważyć przed kuratorium.
Zasady kontroli pracy nauczycieli / DGP

Wniosek o ocenę

– 35-letni nauczyciel, który otrzymał najwyższy stopień awansu, nie musi obawiać się oceny swojej pracy przez kolejne lata, bo przepisy nie wymagają jej systematycznego przeprowadzania – mówi Tomasz Malicki, dyrektor I LO im. B. Nowodworskiego w Krakowie.
Podkreśla, że szefowie placówek oświatowych nie monitorują jakości pracy pedagogów, bo mają mnóstwo innych zadań organizacyjnych wynikających z zarządzania szkołą.
Jeśli dyrektor sam z siebie nie widzi potrzeby przeprowadzania oceny pracy nauczyciela, to musi ją zrobić, jeśli z takim wnioskiem wystąpi nauczyciel, kuratorium, gmina, a nawet rada rodziców. Ale nawet w takim przypadku nie oznacza, że nastąpi ona automatycznie. Karta nauczyciela zadbała o to, aby pedagodzy nie musieli się niepotrzebnie stresować. W sytuacji gdy wniosek o przeprowadzenie kontroli wpłynie do dyrektora np. z kuratorium, ten musi wszcząć odpowiednią procedurę. Co najmniej miesiąc przed rozpoczęciem kontroli pracy nauczyciela musi go o tym powiadomić. Następnie musi ona być przeprowadzona do trzech miesięcy od złożenia wniosku. Jeśli jednak w ostatnim roku pedagog był już oceniany (bo np. przyznano mu nagrodę), to kontrola w ogóle nie jest wszczynana. Nie ma znaczenie, że jest ona np. następstwem skarg rodziców do dyrektora czy też kuratorium. Nauczyciel, jeśli otrzyma informację, że jakość jego nauczania ma być monitorowana, ma prawdo do udziału w kontroli tzw. doradcy metodycznego.

Tylko najlepsi

Jeżeli już ocenę jednak przeprowadzono, to okazuje się, że nie ma złych nauczycieli. Najczęściej otrzymują notę wyróżniającą lub dobrą. Negatywnych w zasadzie nie ma. Potwierdzają to kuratoria, do których praktycznie nie trafiają odwołania ze strony nauczycieli negujących uzyskaną ocenę.
– W ciągu roku wpływa ich zaledwie kilka – mówi Andrzej Rafa, dyrektor wydziału strategii edukacyjnej z Kuratorium Oświaty w Katowicach.
Dyrektorzy tłumaczą, że nie wystawią negatywnych ocen, bo trudno jest im udowodnić, że badany pedagog faktycznie na nią zasłużył. Zgodnie z przepisami trzeba to odpowiednio uzasadnić i potwierdzić dowodami.
– Kryteria oceny są niemierzalne, bo jak można np. udowodnić, że nauczyciel niewłaściwie dobiera formy i metody nauczania, gdy z drugiej strony angażuje się w życie szkoły, bo organizuje np. wycieczki. W takiej sytuacji kuratorium może taką ocenę zmienić na dobrą – przyznaje Tomasz Malicki.
Dlatego, jak dodaje, tłumaczenie oświatowych związków, że można zwolnić słabego nauczyciela, wystawiając mu negatywna ocenę, jest tylko teorią.

Mocna ochrona

Związkowcy obarczają natomiast winą dyrektorów i twierdzą, że to im nie chce się przeprowadzać rzetelnych kontroli w ciągu roku. Zaznaczają, że jeśli ci przyznają negatywną ocenę, to bez merytorycznego uzasadnia i tylko wtedy, gdy chcą się pozbyć nauczyciela, aby na jego miejsce zatrudnić np. znajomego.
Nie zgadza się z tym szef stowarzyszenia zrzeszającego dyrektorów szkół.
– Ci dają najlepsze noty nauczycielom, bo wiedzą, że gdy wystawią negatywną, zostanie ona skutecznie zakwestionowana. Trzeba wykazać się ogromną determinacją, aby zwolnić słabego nauczyciela – mówi Marek Pleśniar, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
Dodaje, że ocena jest sformalizowana i przysparza tylko niepotrzebnej pracy. Wskazuje, że dyrektorzy powinni mieć tak jak inni pracodawcy możliwość decydowania o zwolnieniu słabego nauczyciela i wysokości jego zarobków.

Zapowiedziana kontrola

Trzeba jednak przyznać, że zarządzający też nie są bez winy. Nie chcą się konfliktować z nauczycielami. Tym bardziej że to właśnie oni rekomendują kandydata na stanowiska szefa placówki oświatowej. Dlatego też wewnętrzny nadzór prowadzony przez dyrektorów to taka sama fikcja jak ocena pracy nauczycieli.
– We wrześniu rada pedagogiczna ustala harmonogram m.in. hospitacji poszczególnych pracowników. W zależności od jej decyzji może on być tak szczegółowy, że będzie wskazywał konkretne dni, w których będą kontrolowani – wyjaśnia Elżbieta Kowalczyk, dyrektor delegatury Kuratorium Oświaty w Wadowicach.
W efekcie brak skutecznej kontroli jakości kształcenia w szkołach bezpośrednio wpływa na uczniów. Nauczyciele są bezkarni, bo np. nikt nie rozlicza ich za notoryczne spóźnianie się na zajęcia lub przychodzenie na nie nieprzygotowanym. Rodzice również nie mają wiele do powiedzenia. Skargi, które na nauczycieli wpływają do kuratorium, albo są od razu odrzucane albo też doraźna kontrola z kuratorium nie skutkuje natychmiastowymi konsekwencjami.
– W trakcie takiej kontroli możemy zalecić dyrektorowi, aby wzmógł wewnętrzną kontrolę nad tym nauczycielem lub przeprowadził ocenę jego pracy – mówi Andrzej Rafa.
Podkreśla, że nawet ewidentne braki wiedzy nauczyciela stwierdzone w trakcie wizytacji nie prowadzą do jego zwolnienia.

Ograniczyć przywileje

Eksperci wskazują, że w zawodzie nauczyciela wciąż dochodzi do selekcji negatywnej. Począwszy od studiów pedagogicznych, gdzie łatwo jest się dostać, a kończąc na pracy w szkole.
– Rodzice są bez szans, jeśli widzą, że nauczyciel źle uczy lub nie umie przekazać wiedzy. Co więcej, w jego obronie staje sam dyrektor. W obecnym systemie jeśli nauczyciel jest słaby, to i tak dotrwa do emerytury, a takie osoby powinno się eliminować z tego zawodu – mówi Edmund Wittbrodt, senator i były minister edukacji narodowej.
Według niego skutecznym rozwiązaniem byłoby ograniczenie przywilejów wynikających z karty, jak np. gwarancja stałego zatrudnienia czy ochrona przed zwolnieniem Zaznacza, że tylko 30 proc. najlepszych nauczycieli powinno mieć stałe etaty, a pozostali kontrakty. Ten byłby co kilka lat odnawiany, ale w drodze konkursu. Jeśli więc pojawiłby się lepszy nauczyciel, dotychczasowy musiałby odejść. Takie rozwiązanie wpłynęłoby na jakość kształcenia w szkole. Tym bardziej, że nauczycieli jest znacznie więcej niż przewidzianych dla nich miejsc pracy. Nasz rozmówca przyznaje, że przeforsowanie zmian może być bardzo trudne.