Zapoczątkowana w latach dziewięćdziesiątych plaga śmieciowych form zatrudnienia nie ustępuje. Dotyczy ona przede wszystkim młodych pracowników – pisze portal rynekpracy.pl.

Pojęcie umów śmieciowych odnosi się głównie do umów-zleceń i umów o dzieło, czyli porozumień pomiędzy pracownikiem i pracodawcą regulowanych na podstawie Kodeksu cywilnego, a nie Kodeksu pracy. Dzięki temu umowy te są łatwiejsze do rozwiązania, a prawa pracowników nie są tak rygorystycznie chronione.

Niektórzy do kategorii umów śmieciowych zaliczają również umowy o pracę na czas określony, które z umowami cywilnoprawnymi łączy brak pewności zatrudnienia. Kontrakty te są jednak regulowane Kodeksem pracy i gwarantują wszystkie przywileje pracownicze.

W latach dziewięćdziesiątych umowy o dzieło i umowy-zlecenia były jednym z czynników hamujących lawinowo rosnące bezrobocie. Dla pracodawców miały być tańszym sposobem na zatrudnienie pracowników. Ci z kolei mogli w ten sposób zdobywać doświadczenie niezbędne do dalszego poszukiwania pracy w formie etatu i „standardowej” umowy o pracę. Rozwiązanie to miało jednak skutki uboczne.

Formy umów-zleceń i umów o dzieło okazały się tak atrakcyjne dla pracodawców, że do dzisiaj wielu z nich unika podpisywania z zatrudnionymi umów o pracę. Problem ten dotyczy w szczególności młodych pracowników, na co zwraca uwagę rządowy raport „Młodzi 2011”. Zgodnie z zawartymi w nim informacjami, zatrudnienie w oparciu o umowy cywilnoprawne to domena młodych – ponad 60 proc. najmłodszych pracowników jest zatrudnianych właśnie w oparciu o te kontrakty.

Autorzy raportu alarmują, że w Polsce powstał dualny rynek pracy, który doprowadził do istnienia grupy uprzywilejowanych pracowników etatowych oraz grupy ludzi pozbawianych większości pracowniczych praw. Część specjalistów twierdzi wręcz, że bezrobocie zmieniło swoje oblicze, stało się pojęciem bardziej płynnym i coraz częściej przyjmuje formę zatrudnienia niepełnego i niestabilnego – podkreśla rynekpracy.pl.