Gminy ostrzegają, że opłaty mogą być jeszcze wyższe, bo są zobowiązane finansować też placówki niepubliczne. A rodzice drżą o każdą godzinę, jaką ich dziecko spędza w przedszkolu, bo muszą za nią dodatkowo płacić.
Legionowo. Przedszkole nr 6, godzina 12.47, pan Michał przyszedł odebrać swoją córkę. Jest przed czasem, bo jeżeli się spóźni dwa razy, przedszkole naniesie zmiany w deklaracji pobytu jego dziecka w placówce. A to oznacza, że za spóźnienie nie zapłaci raz czy dwa, tylko będzie płacił cały rok. Godziny pobytu dziecka ustalone są sztywno i nie mogą być różne w zależności od dnia tygodnia. Rodzice ustalają je na początku roku i nie mogą ich korygować. Aby wszystko się zgadzało, opiekun o pełnej godzinie sprawdza listę obecności i notuje ją w dzienniku. Potem na tej podstawie naliczane są opłaty dodatkowe i zmiany w deklaracji pobytu. – Żeby nie dopłacać, trzeba kombinować. Zwalniać się z pracy, szukać dodatkowej opieki – mówi Michał.

Po kampanii wyborczej temat przedszkoli znikł

Bełchatów. Dwa tygodnie temu przed magistratem zebrali się rodzice, aby wyrazić swoje niezadowolenie z dodatkowych opłat, jakie pobiera od nich przedszkole. Poza transparentami przynoszą obywatelski projekt uchwały zmniejszający opłaty dodatkowe z 3,47 zł za godzinę do 2,01 zł. Projekt, choć podpisało się pod nim 2 tys. mieszkańców Bełchatowa i okolic, trafia do kosza. Radni nowelizują uchwałę, wprowadzając stawki uzależnione od zarobków rodzin, ale wszystko odbywa się w atmosferze skandalu z udziałem policji.
Głośny w kampanii wyborczej temat po jej zakończeniu wyraźnie ucichł. Podnoszony jest co najwyżej w lokalnych mediach. Ale pozostały kłopoty rodziców i samorządów, którzy muszą finansować przygotowaną przez minister edukacji Katarzynę Hall reformę. Czy opieka przedszkolna będzie wreszcie finansowana lub współfinansowana z budżetu państwa, jak to zapowiadał w kampanii wyborczej premier Donald Tusk? Na konkrety w tej sprawie czekali samorządowcy, który w ubiegłym tygodniu zebrali się na kongresie gmin wiejskich. Odpowiedzi się nie doczekali, bo wiceminister edukacji Krystyna Szumilas w ostatniej chwili odwołała swoją obecność.
– Pracownicy MEN, którzy pojawili się na spotkaniu, nie chcieli podejmować tego tematu – opowiada Marek Olszewski, wiceszef Związku Gmin Wiejskich. Niewiele do powiedzenia na ten temat mają też posłowie PO. – Czekamy na ukonstytuowanie się Sejmu oraz rządu – powiedziała nam Domicela Kopaczewska z sejmowej komisji ds. edukacji. Choć zaznacza, że problem powinien zostać rozwiązany jak najszybciej, jeżeli tylko pozwoli na to budżet państwa.
MEN wskazuje, że stosowne zmiany były zawarte w nowelizacji ustawy o systemie oświaty z marca tego roku, która została zdyskwalifikowana na etapie konsultacji społecznych. Do zablokowania projektu tej ustawy przyłożyło się wtedy ZNP. Gotowe rozwiązania ma Prawo i Sprawiedliwość. – Trwają ostatnie prace nad nowelizacją, chcemy przedszkola w pełni objąć subwencją oświatową. Tak by dzieci w wieku 3 – 5 lat miały 10-godzinną bezpłatną opiekę przedszkolną – mówi Zbigniew Dolata z sejmowej komisji ds. edukacji z ramienia PiS. Dodaje, że projekt nowelizacji ma być jednym z pierwszych, jakie jego klub skieruje do marszałka nowego Sejmu.
Samorządowcy przekonują, że zmiany są niezbędne, bo przedszkola coraz bardziej ciążą ich budżetom. – Obok szkół, do których trzeba dokładać, coraz większe wydatki ponosimy na dotacje, które przekazujemy przedszkolom niepublicznym – wskazuje Olszewski. Samorządy z własnej kasy finansują przedszkola publiczne, ale mają też obowiązek dotowania niepublicznych. Wydatki na ten cel próbują rekompensować sobie, pobierając dodatkowe opłaty od rodziców.
Polska jest jednym z wyjątków na mapie Europy, gdzie za edukację przedszkolną nie płaci budżet państwa, tylko samorząd. Gdy gminom zaczęło brakować pieniędzy, wprowadzono zmiany, które umożliwiły im pobieranie opłat od rodziców. Nowe prawo zaczęło obowiązywać od tego roku szkolnego i już na wstępie wywołało falę protestów. Premier Tusk stwierdził, że winne są samorządy, które pobierają zbyt wysokie opłaty rodziców i chcą w ten sposób łatać swoje budżety.
Finansowe utrapienie samorządów
Gminy mają obowiązek zapewnienia wychowania przedszkolnego dzieciom od 3 do 6 lat. Jest to ich zadanie własne, a na jego realizację nie otrzymują, inaczej niż w przypadku szkół, subwencji z budżetu państwa. Od lat samorządowcy bezskutecznie apelowali do kolejnych rządów o objęcie opieki przedszkolnej subwencją. Gdy to się nie udało, wymusili inną zmianę w prawie. W sierpniu ubiegłego roku Sejm przegłosował nowelizację ustawy o systemie oświaty, która jednoznacznie daje prawo do pobierania dodatkowych opłat za pobyt dziecka w przedszkolu powyżej pięciu godzin. Tyle bowiem trwa realizacja podstawy programowej wychowania przedszkolnego. W marcu tego roku MEN zaproponował kolejną nowelizację ustawy oświatowej, która zakładała objęcie subwencją oświatową wychowanków przedszkoli. Projekt tej nowelizacji jednak upadł, a przepisy nie trafiły do Sejmu w postaci innego dokumentu. Taki manewr politycy zastosowali w przypadku reformy szkolnictwa zawodowego, która została wyjęta z nowelizacji ustawy i zgłoszona jako projekt poselski.