Szefowie urzędów pogodzili się z tym, że co roku muszą część pieniędzy z funduszu wynagrodzeń przeznaczać na kary za zbyt małą liczbę niepełnosprawnych pracowników. Przyznają, że preferencyjne przepisy nie polepszą tej sytuacji.
W całej administracji publicznej szefowie urzędów, którzy nie zatrudniają co najmniej 6 proc. pracowników niepełnosprawnych, muszą dokonać comiesięcznych wpłat na Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Tylko urzędy centralne i ministerstwa łącznie na ten cel wydają rocznie 20 mln zł.
Dyrektorzy generalni urzędów muszą te pieniądze wygospodarować z funduszu wynagrodzeń. Na obniżenie tych opłat może wypłynąć jednak ustawa z 19 sierpnia 2011 r. o zmianie ustawy o służbie cywilnej oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. nr 201, poz. 1183), która wejdzie w życie 26 listopada 2011 r. Jej zmiany przewidują preferencje dla niepełnosprawnych kandydatów ubiegających się o pracę w urzędzie. Dyrektorzy generalni urzędów i sekretarze samorządów sceptycznie oceniają to rozwiązanie i liczą się z tym, że do funduszu nadal wpłacane będą pieniądze.
– Nie zatrudniamy wymaganej liczby niepełnosprawnych urzędników, więc z góry planujemy, ile środków na ten cel musimy przeznaczyć z funduszu wynagrodzeń – mówi Wiesława Chojnacka, dyrektor generalny Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego.
Tłumaczy, że urząd nie może odpowiadać za brak zainteresowania pracą w urzędach wśród osób niepełnosprawnych. Wskazuje, że przekazywane do PFRON pieniądze mogłyby być wykorzystane na dodatkowe etaty lub na nagrody.
Podobnie jest też w innych jednostkach. Szefowie urzędów przyznają też, że niepełnosprawni nie zawsze mają kwalifikacje lub predyspozycje do zajmowania określonych stanowisk.
– W pierwszej kolejności musimy zarezerwować pieniądze na fundusz, a dopiero później z pozostałych środków możemy zaplanować np. podwyżki czy nagrody – mówi Marianna Wąsowska-Napierała, dyrektor biura finansowego Kancelarii Senatu.
Przyznaje, że na tym rozwiązaniu tracą wszyscy urzędnicy. W Senacie jest 294,9 etatów, z tego tylko cztery zajmują osoby niepełnosprawne. W efekcie kancelaria przez dziewięć miesięcy tego roku do funduszu wpłaciła już 137 tys. zł. Gdyby urząd nie zatrudnił w ogóle takich osób, miesięczna wpłata wzrosłaby z 16 tys. zł do 24 tys. zł