Pięcioletnie dzieci, które w przyszłym roku nie pójdą do szkoły, przez dwa lata będą się uczyły tego samego. To kolejna absurdalna konsekwencja zamieszania wokół nieprzygotowanej reformy oświaty.
W sobotę premier Donald Tusk oznajmił, że sześciolatki do szkoły obowiązkowo pójdą dopiero 1 września 2013, a nie 2012 r., jak to jest zapisane w obowiązującej ustawie o systemie oświaty. Nad jej zmianą będzie pracował kolejny Sejm, ale wszystko wskazuje na to, że niezależnie od zwycięzcy wyborów ten termin będzie zmieniony. To postulat wszystkich liczących się sił politycznych.
Muszą jednak rozstrzygnąć znacznie więcej kwestii niż proste przełożenie terminu. Zgodnie z obowiązującym prawem wszystkie pięciolatki rozpoczęły od tego roku nauczanie w zerówkach, by być przygotowane do nauki w szkołach. Teraz okazuje się, że rodzice wcale nie będą mieli obowiązku ich tam posłać. Co zatem z tymi dziećmi, które rodzice będą woleli pozostawić w przyszłym roku w przedszkolach?
– Będą się uczyć według programu przyjętego przez dane przedszkole, zgodnego z podstawą programową wychowania przedszkolnego – odpowiedziało nam MEN. To oznacza, że przez dwa lata będą się uczyć tego samego. – Podstawa programowa określa pewne minima programowe, pedagog może je rozszerzać, jeżeli jest taka możliwość i potrzeba – precyzuje Bożena Skomorowska z zespołu obsługi mediów MEN.
Taki wariant byłby możliwy, gdyby przedszkola oferowały indywidualne warunki nauki, ale tak nie jest. Trudno sobie wyobrazić, by w grupie składającej się w przeważającej liczbie z pięciolatków kadra znalazła czas i warunki, by indywidualnie kształcić pojedynczych sześciolatków. – Być może rozwiązaniem byłaby poszerzona oferta przedszkoli dla takich dzieci – zastanawia się Ewa Matyka z Przedszkola Samorządowego nr 22 w Kielcach.
Ale za ten wariant zapewne musieliby zapłacić rodzice. – Przy założeniu, że przekładamy reformę o rok, nie ma sensu i czasu na opracowywanie dodatkowego programu dla pięciolatków, którzy nie pójdą za rok do szkoły – ocenia Wojciech Starzyński, prezes Fundacji Rodzice Szkole i były szef Społecznego Towarzystwa Oświatowego.
Kolejnym problemem jest to, jak odnieść się do obowiązku przedszkolnego dla pięciolatków. Bo jeśli nie ma obowiązku dla sześciolatków, to czy utrzymywać go dla młodszych dzieci? Zdaniem ekspertów rodzice powinni móc zabraniać z zerówek dzieci, które teraz obowiązkowo tam trafiły.
Wojciech Starzyński uważa, że kolejny Sejm powinien wycofać się z reformy na czas, do kiedy na przyjęcie sześciolatków będą gotowe samorządy, szkoły, a także merytorycznie przygotowani do tego nauczyciele.