Jeszcze tylko kilka dni zostało dyrektorom szpitali na przekazanie Państwowej Inspekcji Pracy (PIP) oraz samorządom zawodowym danych o zatrudnionych pracownikach. Do 30 września muszą przesłać informacje o tym, ilu lekarzy i ile pielęgniarek i położnych pracuje na podstawie umów cywilnoprawnych albo wykonuje dla nich zadania, prowadząc działalność gospodarczą.
Taki obowiązek nałożyła na nich ustawa o działalności leczniczej. Raporty mają umożliwić inspekcji monitorowanie przestrzegania przepisów prawa pracy. Jednak dyrektorzy placówek medycznych uważają, że nowy wymóg to nic więcej jak zbędny obowiązek biurokratyczny.

Co kwartał nowy raport

Raporty o stanie zatrudnienia szpitale przygotowują po raz pierwszy. I mają duże wątpliwości, w jaki sposób wywiązać się z nowego obowiązku. Nie rozwiewa ich również artykuł 17 ust. 4 ustawy z 15 kwietnia 2011 r. o działalności leczniczej (Dz.U. nr 112, poz. 654).
– Nie precyzuje, czy informacja powinna być przekazana w formie pisemnej, a jeśli tak, to według jakiego wzoru i do którego inspektoratu lub oddziału powinna ona trafić – mówi się Janusz Atłachowicz, prezes zarządu Szpitala Powiatowego w Rawiczu.
Zdaniem Państwowej Inspekcji Pracy (PIP) ze względów dowodowych informacja o liczbie lekarzy i pielęgniarek zatrudnionych na kontraktach powinna być przekazana w formie pisemnej do właściwego terytorialnie okręgowego inspektoratu. Brzmienie przepisu wskazuje, że szpital powinien to zrobić w dowolnie wybranym momencie danego kwartału. Ponieważ ustawa weszła w życie 1 lipca, po raz pierwszy informacja powinna zostać przekazana do końca września. Drugim adresatem raportu są samorządy zawodowe. Informacje należy przekazać właściwej terytorialnie okręgowej izbie lekarskiej oraz pielęgniarek i położnych.
Szpitale kwestionują jednak sens przesyłania tych raportów, a największe ich wątpliwości budzi częstotliwość ich składania. Poddają to w wątpliwość zwłaszcza prywatne placówki medyczne, które również zostały objęte nowym ustawowym obowiązkiem.
– Kontrakty z personelem medycznym mają charakter wieloletni, zmiany w zatrudnieniu nie dokonują się co trzy miesiące, więc wystarczyłoby przeprowadzić takie badanie raz do roku – mówi Krzysztof Macha, wiceprezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych.
Dodaje, że będzie to dodatkowy, niczym nieuzasadniony obowiązek sprawozdawczy, który tylko powiększy biurokrację.



PIP bez sankcji

Także PIP ma wątpliwości w sprawie stosowania nowych przepisów. Ustawa nakazuje jej monitorowanie zatrudniania personelu medycznego na kontraktach, ale nie wyposaża w żadne nowe narzędzia. Inspekcja co prawda zyska informacje o strukturze i formach zatrudnienia stosowanych w szpitalach. Te jednak mogą być niepełne, jeśli nie wszyscy dyrektorzy wywiążą się z nowego obowiązku.
– Niestety ustawa nie przewiduje żadnych sankcji za nieprzesłanie raportu – podkreśla Teresa Cabała, nadinspektor pracy z PIP, ekspert ds. służby zdrowia.
Informacje przekazane przez świadczeniodawców inspekcja będzie mogła wykorzystać podczas kontroli. Te na podstawie ustawy o PIP przeprowadza już teraz, a jednym z badanych zagadnień są właśnie umowy cywilnoprawne lekarzy i pielęgniarek. Problem w tym, że inspekcja na podstawie obowiązujących przepisów nic nie może zrobić, gdy obie strony (lekarz i szpital) godzą się na zawarcie kontraktu i warunki świadczenia usług w nim zawarte. Inspektorzy mają ograniczone możliwości działania także wtedy, gdy umowa cywilnoprawna ma ewidentny charakter stosunku pracy.
– W razie stwierdzenia naruszenia przepisów prawa pracy możemy wytoczyć powództwo o ustalenie stosunku pracy, ale sprawę i tak ostatecznie musi rozstrzygnąć sąd – podkreśla Teresa Cabała.

Kontrakt – zło konieczne

Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy (OZZL) uważa, że kontrakty w szpitalach to sposób na obejście przepisów o czasie pracy i odpoczynku, ale nie spodziewa się, żeby ich monitoring cokolwiek zmienił. Nie spowoduje spadku liczby takich umów.
– Raporty pewnie trafią do kosza i nie rozwiążą problemu. Nie chodzi przecież o to, żeby kontraktów w ogóle zakazać. Chcemy je zlikwidować tam, gdzie służą omijaniu przepisów o czasie pracy – podkreśla Krzysztof Bukiel, przewodniczący OZZL.
Dyrektorzy szpitali tłumaczą jednak, że są skazani na stosowanie tej formy zatrudnienia, mimo że nie jest idealna.
– Zatrudnianie lekarzy na kontraktach było jedynym sposobem na zapewnienie funkcjonowania szpitala przez 24 godziny na dobę – podkreśla Cecylia Domżała, dyrektor Szpitala Powiatowego w Wyszkowie, w którym na kontraktach pracuje 75 spośród 98 lekarzy.
Dzięki stosowaniu umów cywilnoprawnych placówki medyczne mogły rozwiązać problem zaostrzonych norm czasu pracy. Zgodnie z prawem unijnym od 2008 roku lekarze etatowi nie mogą pracować dłużej niż 48 godzin tygodniowo (włącznie z dyżurami). Ten czas może być wydłużony, pod warunkiem, że medyk wyrazi na to zgodę i podpisze tzw. klauzulę opt-out.
W niedalekiej przyszłości placówki medyczne czekają zaś przekształcenia w spółki. Dyrektorzy szpitali podkreślają, że zmiany te nie zakończą się sukcesem, jeśli nie będą mieli swobody przy ustalaniu form zatrudnienia.
– Nie może to się jednak odbywać kosztem prawa pracy – przypomina Elżbieta Buczkowska, prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych.
Od przyszłego roku pielęgniarki i położne (zgodnie ze znowelizowaną ustawą o obu tych zawodach) będą chronione przed dyskryminacją pracodawców ze względu na formę wykonywania zawodu. Odmowa przejścia na kontrakt nie będzie mogła być przyczyną rozwiązania stosunku pracy.
Na razie jednak pielęgniarki są zmuszane do przejścia na tę formę zatrudnienia przez niektórych pracodawców, którzy chcą w ten sposób obniżyć koszty pracy. Ostatnio taki przypadek miał miejsce w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym im. Ludwika Rydygiera w Toruniu. Dlatego samorząd pielęgniarski wiąże duże nadzieje z monitoringiem umów cywilnoprawnych.
– Taki wymóg jest konieczny, żeby można było zacząć panować nad prawem pracy – podkreśla Elżbieta Buczkowska.