Uczelnie będą mogły łatwiej zwalniać nauczycieli akademickich. Wszyscy, którzy podejmą pracę w szkole wyższej po 1 października 2011 r., dostaną tylko umowy o pracę na podstawie kodeksu pracy. Jedynie profesorowie będą mogli być nadal mianowani.

Eksperci obawiają się, że we wrześniu nauczyciele masowo będą się starali o uzyskanie korzystniejszej umowy. Praca na podstawie mianowania daje im bowiem dodatkowe przywileje, w tym przede wszystkim lepszą ochronę przed zwolnieniem.

Bat na akademików

Zmiany związane z zatrudnianiem nauczycieli akademickich wprowadza nowelizacja z 18 marca 2011 r. ustawy o szkolnictwie wyższym (Dz.U. nr 84, poz. 455). Z szacunków rektorów wynika, że na 100 tys. nauczycieli akademickich na podstawie mianowania, pracuje około 40 tys. osób.

– To straszak na leniwych akademików, będzie ich łatwiej zwolnić – mówi prof. Andrzej Jajszczyk z Katedry Telekomunikacji Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.

Zdarza się bowiem tak, że w momencie mianowania nauczyciel akademicki zaprzestaje aktywności naukowej i nie ma motywacji do dalszej pracy. W efekcie uczelnia skazana jest na osobę, która obniża jakość oferty dydaktycznej szkoły.

– Mianowanego nauczyciela akademickiego praktycznie nie da się zwolnić – mówi prof. Waldemar Tłokiński, przewodniczący Konferencji Rektorów Zawodowych Szkół Polskich.

Zasady ich zatrudnienia określa ustawa z 27 lipca 2005 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym (Dz.U. nr 164, poz. 1365 z późn. zm.), a nie jak w przypadku innych pracowników kodeks pracy. Mianowany nauczyciel jedynie w szczególnych przypadkach może stracić pracę. Uzasadnia to np. wszczęcie procedury likwidacji uczelni. Taka forma zatrudnienia daje również dodatkowe profity – np. prawo do urlopu naukowego co siedem lat. Nie wiąże się jednak z wyższym wynagrodzeniem niż to uzyskiwane na podstawie umowy o pracę.

Resort nauki tłumaczy, że ograniczenie możliwości mianowania tylko do profesorów jest podyktowane ich szczególnym wkładem w rozwój nauki. Bartosz Loba, rzecznik Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, dodaje, że wprowadzone przepisy mają pomóc szkołom wyższym w lepszym doborze pracowników.

– Umożliwiają rektorowi prowadzenie projakościowej i racjonalnej polityki kadrowej – dodaje Bartosz Loba.

Czystki na uczelniach

Na zmiany związane z ograniczeniem przywilejów w zatrudnianiu szczególnie czekają młodzi naukowcy. Od 1 października na podstawie mianowania nie będą już zatrudniani pracownicy np. ze stopniem doktora. Jak wskazują eksperci, ci często nie prowadzą żadnych badań. Nie mają też motywacji do współpracy ze studentami. Blokują natomiast miejsca pracy dla lepszych kolegów.

– Takie osoby ograniczają liczbę etatów, a także tworzenie nowych. W efekcie brakuje ich dla młodych naukowców, którzy ciężko pracują i nie mogą zostać zatrudnieni, bo uczelni nie stać na kolejnych pracowników – mówi Kinga Kurowska, przewodnicząca Krajowej Reprezentacji Doktorantów.

Dodaje, że teraz zgodnie z tym, co zapowiada Ministerstwo Nauki, uczelnie będą mogły pozbyć się tych nauczycieli, którzy pracują nieefektywnie, prowadzą nudne wykłady i nie włączają się w badania naukowe.

– Nie domagamy się żadnych przywilejów, tylko chcemy normalnie pracować. Nam umowa o pracę wystarczy – dodaje Kinga Kurowska.

Zablokowane etaty

Nowe rozwiązania mogą okazać się jednak bezużyteczne w przypadku części akademików. Zgodnie bowiem z przepisami przejściowymi nowelizacji ustawy o szkolnictwie wyższym wszyscy zatrudnieni na podstawie mianowania, nawet jeśli nie mają profesury, a posiadają jedynie tytuł magistra czy stopień doktora, będą pracować na tej podstawie do końca trwania umowy. To oznacza, że po 1 października ich sytuacja nie ulegnie zmianie. W przypadku mianowań na czas nieokreślony równie dobrze może to być umowa dożywotnia (wygaśnie ona dopiero z końcem roku akademickiego, w którym pracownik uczelni ukończy 65 lat). W konsekwencji uczelnie uzyskają większą swobodę w zwalnianiu nauczycieli, dopiero kiedy dokona się wymiana pokoleniowa, czyli nawet za kilkadziesiąt lat.

Eksperci obawiają się też, że szkoły wyższe zamiast wstrzymywać się z zatrudnieniem doktorów jeszcze przez miesiąc, kiedy będą mogli oferować im pracę na nowych zasadach, czyli na podstawie przepisów kodeksu pracy, będą masowo zatrudniać na podstawie mianowania, szczególnie swoich znajomych. Zablokują w ten sposób miejsca pracy innym młodym naukowcom, a także decyzje kadrowe przyszłych rektorów.

– Spodziewam się, że we wrześniu wzrośnie zainteresowanie wśród nauczycieli akademickich, którzy będą chcieli zawrzeć takie korzystne umowy – potwierdza prof. Waldemar Tłokiński.